niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 30 "My life and love ?"

Potem przyszedł Tom. Potem weszli twoi rodzice. A ja cały czas siedziałam za szybą i patrząc na ciebie płakałam. Potem ich wszystkich wygoniłam, bo widziałam, że nie mają siły. Nie mają siły już patrzeć na mnie. Na ciebie. Na siebie. Tak było przez 5 dni. Byłam przy tobie cały czas. Nic nie jadłam. Nic nie robiłam takiego co dawałoby mi miano człowieka? Kobiety? Moja mama kilka razy próbowała mnie stąd zabrać. Ale nic z tego. I nie obchodzi mnie, że pewnie byś mi na to nie pozwolił. Ja chciałam być przy tobie. Czy ty wiesz, jak mnie zraniłeś? Czy ty wiesz jak mnie teraz ranisz? Jak ja teraz cierpię i cierpiałam? Ale nie martw się. Już ci wszystko wybaczyłam. I wybaczam. Przesiedziałam na tym twardym krześle całe dnie i noce cały czas trzymając cię za rękę. Czasami ściskałam mocniej mając nadzieję, że to pomoże i się obudzisz. Skoro nic ci nie było to dlaczego nie otworzysz tych swoich błękitnych oczu? Dlaczego się do mnie nie uśmiechniesz? Bo to moja wina. Chcesz umrzeć, bo myślisz, że ja umarłam. Proste. Wiem.

*Chris*

Czułem, jak ktoś ściska moją rękę. Pewnie mama. Jeśli otworzę oczy będą wiedzieli, że żyję. Ale ja nie chce żyć. Skoro jej nie ma mnie też nie powinno. Dlaczego pozwoliłem jej tak łatwo uciec? Tak łatwo poddać? Chcę teraz umrzeć, ale nie mogę. Bo żyję i oddycham. Nie będę przecież spać i leżeć tu udając, że nie żyję przez całe wieki. Chociaż tak właśnie się czuję. Czuję, że nie żyję, bo jej tu nie ma. I nie będzie. Teraz trzeba będzie skoczyć z dachu. Otworzyłem oczy. Mój wzrok utkwił w białej ścianie. Nie chciałem, żeby tu ktoś wchodził. Chciałem zostać sam. Nasłuchiwałem czy ktoś kto trzyma mnie za rękę się odezwie i wpadnie w radość, że żyję. Ale nikogo nie słyszałem. Nikogo. Odwróciłem głowę. Zobaczyłem jakąś blondynkę. To ona ściskała mnie za dłoń. Była strasznie wychudzona. Zmęczona. Spała. Przyjrzałem jej się dokładniej. Boże! To była Holly! To naprawdę ona! Nie mogłem w to uwierzyć. Pomimo wykończenia wyglądała pięknie. Ona tu jest! Siedzi, a raczej śpi na tym krześle. I jest przy mnie. Miałem ochotę wyskoczyć z łóżka, wziąć ją na ręce i zabrać na jakąś wyspę i nie pozwolić jej już nigdy uciec. Mieć ją dla siebie i już nigdy jej nie stracić. Poruszyła się i podniosła. Była cała zapłakana.

*Holly*

Czułam, jak ktoś zaczął się poruszać. Ja tu zasnęłam. I teraz się obudziłam. Nic dziwnego. Powoli się podniosłam. Podniosłam wzrok na Chris’a wiedząc, że zobaczę go śpiącego. Jednak nie. Mało co nie spadłam z krzesła z przerażenia? radości? Sama nie wiem. Leżał tak jak leżał. Tyle, że miał w sobie mnóstwo energii. Patrzył się na mnie z taką troską i miłością i tym urzekającym wzrokiem. Miał szeroki, a zarazem cwaniacki uśmiech.
- Stęskniłaś się? – szepnął mi do ucha. A ja nie patrząc na nic rękoma przyciągnęłam go do siebie. Wtuliłam się w niego jak nigdy. Zaczęłam płakać. A co by było gdyby nie przeżył co? Umarłabym w tym szpitalu. Teraz chciałam tak go przytulać przez tyle dni, ile go odpychałam i go przy mnie nie było. Jejku jak ja go kochałam!!
- Ej bo mnie udusisz ślicznotko! – zaśmiał się. Oderwałam się od niego i blado uśmiechnęłam. Chyba nie zauważył, że płakałam, bo od razu posmutniał. – Już wszystko dobrze.
- Nie – zaprzeczyłam.
- Dlaczego?
- Bo mogłeś umrzeć i to przeze mnie.
- Wcale nie. Tylko gdzieś ty była? Wiesz jak ja się czułem? Myślałem, że cię straciłem na zawsze!
- Ja też tak myślałam i nawet nie każ mi tego jeszcze raz przeżywać, bo nie przeżyję. Sami jesteśmy sobie winni.
- Masz rację. Ale nadal mnie kochasz? – szeroko się uśmiechnęłam.
- Tak.
- Ufff… To dobrze – do sali wpadli rodzice Chris’a. Zostawiłam ich samych. Wyszłam na korytarz. Zobaczyłam tam mamę. Moją mamę. Była szczęśliwa, ale po chwili zamiast szczęścia pojawiło się zmartwienie. Spojrzałam na nią pytająco.
- Dziecko jak ty wyglądasz!
- Oj mamo…
- Nie ma mamo! D
o domu! Natychmiast! Chris niedługo pewnie wyjdzie. Musisz się ogarnąć.

- Ehh… - westchnęłam i popatrzyłam się na Chris’a. Poszłam za mamą. Fajnie było poczuć na sobie chłodną wodę spływającą po ciele. Potem poszłam się przebrać. Zeszłam do kuchni i pochłonęłam chyba 4 naleśniki. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. 




__________________________________
Koniec nudów ;3
Jak Wam się podoba?
Chyba może być, ale czekam na Wasze opinie ! :*

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 29 "My life and love?"

Stanęłam naprzeciwko szarych drzwi. Co tam było? Czego mogłam się tam spodziewać? Nie miałam pojęcia. Chyba się bałam. Tak bałam się co tam zobaczę. Położyłam rękę na klamce i lekko ją nacisnęłam, a po chwili od nich odskoczyłam. Nie. Nie dzisiaj. Nie sama. Odeszłam i dokończyłam porządki. Kiedy zamykałam ostatnią już szafkę usłyszałam dźwięk telefonu. Od tamtego sms’a od Chris’a mój telefon się nie odzywał. Poszłam sprawdzić kto to może być. Na ekranie wyświetliło się imię Tom. Zapominając o wszystkim odebrałam jakby nigdy nic. Dopiero gdy zorientowałam się, że to zrobiłam o mały włos nie upuściłam komórki.
- Halo? Holly? – odezwał się zdenerwowanym głosem. Nic nie byłam w stanie powiedzieć. A może bardziej nie wiedziałam co? – Holly?!
- J… Jes… Jestem – wyjąkałam.
- Gdzie ty jesteś kobieto? Wiesz co my tu przeżywamy?! Nikt już nie ma nadziei na twój powrót!
- Po co dzwonisz?
- Musisz wrócić. Natychmiast. Przyjedź do szpitala.
- Nie jestem chora. Wszystko ze mną okey.
- Nie o to chodzi. Nie odzywałaś się tak długo, że nawet policja nie dawała szans na odnalezienie cię. Chris też nie mógł nic zrobić. Był osłupiały, nic nie jadł, do nikogo się nie odzywał. Wczoraj w nocy pojechał na wyścigi. Dzisiaj już leży w szpitalu. On chciał się zabić rozumiesz? – upuściłam telefon. Co takiego? Czy naprawdę? Naprawdę. To Chris. On tak potrafi. Ja to wiem. Natychmiast podniosłam telefon wrzuciłam go do torby z paroma innymi rzeczami po czym szybko zamykając drzwi wsiadłam do auta. Ruszyłam. Jechałam szybko. Wykorzystywałam każdy moment, żeby przyśpieszyć. Nie obchodziły mnie znaki, prawa, zakazy itd. Chciałam być z nim. Przy nim. Powiedzieć, że go kocham. Powiedzieć, że go kochałam. Wiedzieć, że z nim wszystko w porządku. Wiedzieć, że będzie ze mną mimo wszystko. Wiedzieć, że przeżyje. Wyskoczyłam z samochodu. Pobiegłam do wejścia. Ledwo wydyszałam pielęgniarce o co chodzi i udałam się w stronę do pokoju, a raczej najpierw korytarzu, na którym leżał mój chłopak. Mam nadzieję, że mój. Przed salą zobaczyłam jego rodziców, Nancy i Tom’a. Oparłam się rękami o szklaną ścianę, przez którą widziałam Chris’a. Łzy wyleciały mi błyskawicznie. Podszedł do mnie Tom.
- Holly.
- Co mu jest?
- Nie wiadomo. Nikt nam jeszcze nic nie powiedział.
- To źle?
- Nie wiem Holly – usiadłam na krześle. Jestem głupia i najgorsza na świecie. Podszedł do mnie ojciec Chris’a.
- To przez ciebie. To wszystko przez ciebie – zdołował mnie tym zdaniem. Miałam ochotę się zabić. Tutaj na jego oczach. – To ty wciągnęłaś go w te wyścigi!
- Co?! Ja? Ja próbowałam go z tego wyciągnąć – krzyknęłam, a jego chyba zamurowało. Odszedł. Zamiast niego podeszła mama chyba nadal mojego chłopaka. Chyba.
- To nie twoja wina Holly.
- Moja.
- Nie. Dobrze, że się znalazłaś – uspokoiłam się. Popatrzyłam jej w oczy. Dopiero teraz zauważyłam jej matczyną troskę, ogromne wory pod oczami i ogromne przemęczenie. Współczułam jej i mojej mamie, bo pewnie teraz wygląda tak samo.
- Tom?
- Tak Holly?
- Powiadom moją mamę, że jestem z tobą, dobrze?
- Jasne.
- Dzięki – zerwałam się na równe nogi. Powodem był lekarz. Wpatrywałam się w jego usta i oczy po prostu w twarz, jakbym chciała z nich wyczytać to co zaraz nam powie. Albo i więcej. Wbiłam w niego swój wzrok.
- Muszę państwu powiedzieć, że…
- Że co? – nagle mi się wyrwało. Nie planowałam tego, ale zamiast mówić raz dwa o co chodzi ten człowiek to przedłużał.
- Że nasz pacjent jest w stanie nijakim – dokończył. Że co do cholery? W jakim? N – I – J – A – K – I – M ?!
- Co to niby znaczy? – znowu wypaliłam.
- Chris jest lekko poobijany. Nie ma większych obrażeń. Jego organizm jest wykończony, ale ma szansę się podnieść. Tylko, że to nie zależy od nas. To zależy od niego. Mam przeczucie, że jego organizm nie chce już żyć i dlatego ma ochotę się poddać. Nie wiem dlaczego, ale tak myślę. Cały czas podajemy mu kroplówkę i wszystko co potrzebne mu do przetrwania. Możecie państwo go odwiedzić. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze – odszedł. Popatrzyłam na wszystkich po kolei. Nikt chyba nie był w stanie tam wejść, więc zrobiłam to ja. Usiadłam w białej Sali na czarnym krześle. Popatrzyłam się na niego. Wyglądał jakby tylko spał. Więc skoro śpi, niech się wreszcie obudzi. Dla mnie. Bo tu jestem i go kocham. Złączyłam nasze dłonie. I zaczęłam szlochać.

- Chris jestem tu, słyszysz? – wyszeptałam - Obudź się i na mnie popatrz tym swoim wzrokiem. Proszę. Chcę, żebyś wiedział, że tu jestem i nadal cię kocham. Bo kochałam. Kocham. I już zawsze będę kochać. Wiec nie odchodź. Proszę. Chris. Proszę. Nie opuszczaj mnie. Przecież obiecałeś, prawda?

___________________________
Już ostatni rozdział tych nudów kochani ;)
Trzymajcie się cieplutko ! <3

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 28 "My life and love ?"

Rano wstałam i pierwsze, co zobaczyłam to cienka, czerwona kreska na mojej ręce. Boże ja to zrobiłam?!
Jestem idiotką. Największą na świecie. Pobiegłam do łazienki, żeby zmyć zaschniętą krew. O mały włos nie stanęłam na rozbite lustro. Weszłam pod prysznic i umyłam całe ciało. Zmieniłam ubrania na czyste, a tamte w krwi w płaczu podarłam i wyrzuciłam. Potem posprzątałam cały bałagan. Stanęłam na środku kuchni i usłyszałam głośne burczenie. Wiedziałam o co chodzi. Ale w lodówce nic nie było. No bo jakim cudem miałoby być? Przyjeżdżamy tu tylko w wakacje. Nikt tu na stałe nie mieszka. A szkoda… Założyłam buty i poszłam do ogrodu. Ogórki, pomidory, sałata, koperek, cebula, ziemniaki, truskawki, jabłka, porzeczki, maliny, borówki! Okey, miałam już co jeść. Wróciłam do domu po miseczkę, a za chwilę miałam ją wypełnioną po brzegi truskawkami i borówkami. Mniam. Spędziłam tu już dwa tygodnie i nadal niczego nie wymyśliłam. Nadal nie wiedziałam co mam zrobić ze swoim życiem. Któregoś dnia poszłam do pokoju babci. Rozejrzałam się dookoła. Stwierdziłam, że trzeba tu ogarnąć. Na początku planowałam tylko ogarnąć, ale wzięłam się za porządne porządki. Zdjęłam firanki i wrzuciłam do pralki. Pościerałam kurze. Otworzyłam jedną z szaf. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to czarne pudełko. Z biały napisem. Tym napisem było moje imię. Zdziwiona usiadłam na łóżko. Uchyliłam pudełko jakbym bała się, że coś z niego wyskoczy. Zobaczyłam biel. Zdjęłam pokrywkę i wzięłam do ręki kopertę. Otworzyłam ją, a potem natychmiast zamknęłam. Czy to dla mnie? Czy babcia zostawiła to mi? Mogłam się tego dowiedzieć tylko otwierając tą kopertę. Mama o tym na pewno nie wiedziała. Nie była w stanie przeglądać rzeczy babci. W końcu to jej mama. Na jej miejscu też bym tak się zachowywała. Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam z niej złożoną kartkę. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać:

Kochana Holly !
Pewnie już dawno umarłam, prawda? Na pewno, bo inaczej byś tego nie czytała. I pewnie teraz sprzątasz mi pokój, jesteś u mnie teraz, bo chcesz uciec przed otaczającym Cię światem? A głównie chodzi o tego chłopaka, tak? Nawet się nie zastanawiaj skąd to wiem, ja Cię po prostu znam lepiej niż własna matka córkę. Kochanie, jeżeli go kochasz wybacz mu. On na pewno kocha Ciebie. Ty nie wybierasz byle kogo. Uwierz mi. Nie będziesz już cierpieć. Dużo w życiu przeszłaś, a przecież jesteś jeszcze młodziutka. Szkoda i jego i Ciebie. Nie możesz tak dalej. Zasługujesz na szczęście i prawdziwą miłość, a tylko on może Ci ją dać. Mogę się mylić. Każdy może. Ale w to wątpię, że się pomyliłam. Pamiętasz dziadka? On też był moją pierwszą i ostatnią miłością. Nie widziałam świata poza nim. Pewnego dnia mnie zranił. Bałam się mu wybaczyć, a może nie umiałam? Ale w końcu się pozbierałam. On się wytłumaczył i mu uwierzyłam. Wybaczyłam mu i nie żałowałam. Wiesz kochana dlaczego? Bo bez niego nie potrafiłam żyć. Dławiłam się własnymi łzami. Wtedy już na zawsze byliśmy szczęśliwi. Wy też możecie. Bez względu na to czy jest on pierwszy czy drugi czy ostatni. Nie chcę patrzeć z góry na Ciebie jak się teraz nad sobą użalasz i nie wiadomo, co ze sobą robisz. Posłuchaj się swojej starej dobrej przyjaciółki babki. Pamiętasz te szare drzwi? Nigdy nie pozwalałam ci tam wejść. Ale ty nigdy nie próbowałaś tam wejść. Zawsze się mnie słuchałaś. Ale Ty chyba po prostu bałaś się tam wejść, albo czułaś, że jeszcze nie powinnaś. I masz rację. Nie byłaś jeszcze dojrzała. Teraz możesz. Masz moje pozwolenie i to na piśmie. Chciałabym wejść tam z Tobą, ale już za późno. Ale ja tam będę z Tobą. Obiecuję. To chyba tyle. Ode mnie. Więcej dowiesz się za tymi szarymi drzwiami. Bardzo mocno cię kocham wnuczko. Jesteś najpiękniejszą i najcudowniejszą dziewczyną, jaką znam. Dziadek też tak sądził. Zawsze kieruj się głosem serduszka.

Stara dobra przyjaciółka babka

___________________________
Hej hej misiaki ! ;*
Dawno nie wstawiałam, wiem :(
Teraz będzie kolej na straszego bloga, potem na fb i potem znowu wracam tutaj i tak w kółko :)
Rozwala mnie ten tekst ' stara dobra przyjaciółka babka' xD
A Was?

SKOMENTUJ :*