Stanęłam
naprzeciwko szarych drzwi. Co tam było? Czego mogłam się tam spodziewać? Nie
miałam pojęcia. Chyba się bałam. Tak bałam się co tam zobaczę. Położyłam rękę
na klamce i lekko ją nacisnęłam, a po chwili od nich odskoczyłam. Nie. Nie
dzisiaj. Nie sama. Odeszłam i dokończyłam porządki. Kiedy zamykałam ostatnią
już szafkę usłyszałam dźwięk telefonu. Od tamtego sms’a od Chris’a mój telefon
się nie odzywał. Poszłam sprawdzić kto to może być. Na ekranie wyświetliło się
imię Tom. Zapominając o wszystkim odebrałam jakby nigdy nic. Dopiero gdy zorientowałam
się, że to zrobiłam o mały włos nie upuściłam komórki.
- Halo?
Holly? – odezwał się zdenerwowanym głosem. Nic nie byłam w stanie powiedzieć. A
może bardziej nie wiedziałam co? – Holly?!
- J…
Jes… Jestem – wyjąkałam.
- Gdzie
ty jesteś kobieto? Wiesz co my tu przeżywamy?! Nikt już nie ma nadziei na twój
powrót!
- Po co
dzwonisz?
- Musisz
wrócić. Natychmiast. Przyjedź do szpitala.
- Nie
jestem chora. Wszystko ze mną okey.
- Nie o
to chodzi. Nie odzywałaś się tak długo, że nawet policja nie dawała szans na
odnalezienie cię. Chris też nie mógł nic zrobić. Był osłupiały, nic nie jadł,
do nikogo się nie odzywał. Wczoraj w nocy pojechał na wyścigi. Dzisiaj już leży
w szpitalu. On chciał się zabić rozumiesz? – upuściłam telefon. Co takiego? Czy
naprawdę? Naprawdę. To Chris. On tak potrafi. Ja to wiem. Natychmiast
podniosłam telefon wrzuciłam go do torby z paroma innymi rzeczami po czym
szybko zamykając drzwi wsiadłam do auta. Ruszyłam. Jechałam szybko.
Wykorzystywałam każdy moment, żeby przyśpieszyć. Nie obchodziły mnie znaki,
prawa, zakazy itd. Chciałam być z nim. Przy nim. Powiedzieć, że go kocham.
Powiedzieć, że go kochałam. Wiedzieć, że z nim wszystko w porządku. Wiedzieć,
że będzie ze mną mimo wszystko. Wiedzieć, że przeżyje. Wyskoczyłam z samochodu.
Pobiegłam do wejścia. Ledwo wydyszałam pielęgniarce o co chodzi i udałam się w
stronę do pokoju, a raczej najpierw korytarzu, na którym leżał mój chłopak. Mam
nadzieję, że mój. Przed salą zobaczyłam jego rodziców, Nancy i Tom’a. Oparłam
się rękami o szklaną ścianę, przez którą widziałam Chris’a. Łzy wyleciały mi
błyskawicznie. Podszedł do mnie Tom.
- Holly.
- Co mu
jest?
- Nie
wiadomo. Nikt nam jeszcze nic nie powiedział.
- To
źle?
- Nie
wiem Holly – usiadłam na krześle. Jestem głupia i najgorsza na świecie.
Podszedł do mnie ojciec Chris’a.
- To
przez ciebie. To wszystko przez ciebie – zdołował mnie tym zdaniem. Miałam
ochotę się zabić. Tutaj na jego oczach. – To ty wciągnęłaś go w te wyścigi!
- Co?!
Ja? Ja próbowałam go z tego wyciągnąć – krzyknęłam, a jego chyba zamurowało.
Odszedł. Zamiast niego podeszła mama chyba nadal mojego chłopaka. Chyba.
- To nie
twoja wina Holly.
- Moja.
- Nie.
Dobrze, że się znalazłaś – uspokoiłam się. Popatrzyłam jej w oczy. Dopiero
teraz zauważyłam jej matczyną troskę, ogromne wory pod oczami i ogromne
przemęczenie. Współczułam jej i mojej mamie, bo pewnie teraz wygląda tak samo.
- Tom?
- Tak
Holly?
-
Powiadom moją mamę, że jestem z tobą, dobrze?
- Jasne.
- Dzięki
– zerwałam się na równe nogi. Powodem był lekarz. Wpatrywałam się w jego usta i
oczy po prostu w twarz, jakbym chciała z nich wyczytać to co zaraz nam powie.
Albo i więcej. Wbiłam w niego swój wzrok.
- Muszę
państwu powiedzieć, że…
- Że co?
– nagle mi się wyrwało. Nie planowałam tego, ale zamiast mówić raz dwa o co chodzi
ten człowiek to przedłużał.
- Że
nasz pacjent jest w stanie nijakim – dokończył. Że co do cholery? W jakim? N –
I – J – A – K – I – M ?!
- Co to
niby znaczy? – znowu wypaliłam.
- Chris
jestem tu, słyszysz? – wyszeptałam - Obudź się i na mnie popatrz tym swoim wzrokiem.
Proszę. Chcę, żebyś wiedział, że tu jestem i nadal cię kocham. Bo kochałam.
Kocham. I już zawsze będę kochać. Wiec nie odchodź. Proszę. Chris. Proszę. Nie
opuszczaj mnie. Przecież obiecałeś, prawda?
___________________________
Już ostatni rozdział tych nudów kochani ;)
Trzymajcie się cieplutko ! <3
TT.TT wzruszyłam się
OdpowiedzUsuńNajlepsze było:W jakim? NIJAKIM?
Jest taki w ogóle? 3maj się ciepło