poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 29 "My life and love?"

Stanęłam naprzeciwko szarych drzwi. Co tam było? Czego mogłam się tam spodziewać? Nie miałam pojęcia. Chyba się bałam. Tak bałam się co tam zobaczę. Położyłam rękę na klamce i lekko ją nacisnęłam, a po chwili od nich odskoczyłam. Nie. Nie dzisiaj. Nie sama. Odeszłam i dokończyłam porządki. Kiedy zamykałam ostatnią już szafkę usłyszałam dźwięk telefonu. Od tamtego sms’a od Chris’a mój telefon się nie odzywał. Poszłam sprawdzić kto to może być. Na ekranie wyświetliło się imię Tom. Zapominając o wszystkim odebrałam jakby nigdy nic. Dopiero gdy zorientowałam się, że to zrobiłam o mały włos nie upuściłam komórki.
- Halo? Holly? – odezwał się zdenerwowanym głosem. Nic nie byłam w stanie powiedzieć. A może bardziej nie wiedziałam co? – Holly?!
- J… Jes… Jestem – wyjąkałam.
- Gdzie ty jesteś kobieto? Wiesz co my tu przeżywamy?! Nikt już nie ma nadziei na twój powrót!
- Po co dzwonisz?
- Musisz wrócić. Natychmiast. Przyjedź do szpitala.
- Nie jestem chora. Wszystko ze mną okey.
- Nie o to chodzi. Nie odzywałaś się tak długo, że nawet policja nie dawała szans na odnalezienie cię. Chris też nie mógł nic zrobić. Był osłupiały, nic nie jadł, do nikogo się nie odzywał. Wczoraj w nocy pojechał na wyścigi. Dzisiaj już leży w szpitalu. On chciał się zabić rozumiesz? – upuściłam telefon. Co takiego? Czy naprawdę? Naprawdę. To Chris. On tak potrafi. Ja to wiem. Natychmiast podniosłam telefon wrzuciłam go do torby z paroma innymi rzeczami po czym szybko zamykając drzwi wsiadłam do auta. Ruszyłam. Jechałam szybko. Wykorzystywałam każdy moment, żeby przyśpieszyć. Nie obchodziły mnie znaki, prawa, zakazy itd. Chciałam być z nim. Przy nim. Powiedzieć, że go kocham. Powiedzieć, że go kochałam. Wiedzieć, że z nim wszystko w porządku. Wiedzieć, że będzie ze mną mimo wszystko. Wiedzieć, że przeżyje. Wyskoczyłam z samochodu. Pobiegłam do wejścia. Ledwo wydyszałam pielęgniarce o co chodzi i udałam się w stronę do pokoju, a raczej najpierw korytarzu, na którym leżał mój chłopak. Mam nadzieję, że mój. Przed salą zobaczyłam jego rodziców, Nancy i Tom’a. Oparłam się rękami o szklaną ścianę, przez którą widziałam Chris’a. Łzy wyleciały mi błyskawicznie. Podszedł do mnie Tom.
- Holly.
- Co mu jest?
- Nie wiadomo. Nikt nam jeszcze nic nie powiedział.
- To źle?
- Nie wiem Holly – usiadłam na krześle. Jestem głupia i najgorsza na świecie. Podszedł do mnie ojciec Chris’a.
- To przez ciebie. To wszystko przez ciebie – zdołował mnie tym zdaniem. Miałam ochotę się zabić. Tutaj na jego oczach. – To ty wciągnęłaś go w te wyścigi!
- Co?! Ja? Ja próbowałam go z tego wyciągnąć – krzyknęłam, a jego chyba zamurowało. Odszedł. Zamiast niego podeszła mama chyba nadal mojego chłopaka. Chyba.
- To nie twoja wina Holly.
- Moja.
- Nie. Dobrze, że się znalazłaś – uspokoiłam się. Popatrzyłam jej w oczy. Dopiero teraz zauważyłam jej matczyną troskę, ogromne wory pod oczami i ogromne przemęczenie. Współczułam jej i mojej mamie, bo pewnie teraz wygląda tak samo.
- Tom?
- Tak Holly?
- Powiadom moją mamę, że jestem z tobą, dobrze?
- Jasne.
- Dzięki – zerwałam się na równe nogi. Powodem był lekarz. Wpatrywałam się w jego usta i oczy po prostu w twarz, jakbym chciała z nich wyczytać to co zaraz nam powie. Albo i więcej. Wbiłam w niego swój wzrok.
- Muszę państwu powiedzieć, że…
- Że co? – nagle mi się wyrwało. Nie planowałam tego, ale zamiast mówić raz dwa o co chodzi ten człowiek to przedłużał.
- Że nasz pacjent jest w stanie nijakim – dokończył. Że co do cholery? W jakim? N – I – J – A – K – I – M ?!
- Co to niby znaczy? – znowu wypaliłam.
- Chris jest lekko poobijany. Nie ma większych obrażeń. Jego organizm jest wykończony, ale ma szansę się podnieść. Tylko, że to nie zależy od nas. To zależy od niego. Mam przeczucie, że jego organizm nie chce już żyć i dlatego ma ochotę się poddać. Nie wiem dlaczego, ale tak myślę. Cały czas podajemy mu kroplówkę i wszystko co potrzebne mu do przetrwania. Możecie państwo go odwiedzić. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze – odszedł. Popatrzyłam na wszystkich po kolei. Nikt chyba nie był w stanie tam wejść, więc zrobiłam to ja. Usiadłam w białej Sali na czarnym krześle. Popatrzyłam się na niego. Wyglądał jakby tylko spał. Więc skoro śpi, niech się wreszcie obudzi. Dla mnie. Bo tu jestem i go kocham. Złączyłam nasze dłonie. I zaczęłam szlochać.

- Chris jestem tu, słyszysz? – wyszeptałam - Obudź się i na mnie popatrz tym swoim wzrokiem. Proszę. Chcę, żebyś wiedział, że tu jestem i nadal cię kocham. Bo kochałam. Kocham. I już zawsze będę kochać. Wiec nie odchodź. Proszę. Chris. Proszę. Nie opuszczaj mnie. Przecież obiecałeś, prawda?

___________________________
Już ostatni rozdział tych nudów kochani ;)
Trzymajcie się cieplutko ! <3

1 komentarz:

  1. TT.TT wzruszyłam się
    Najlepsze było:W jakim? NIJAKIM?
    Jest taki w ogóle? 3maj się ciepło

    OdpowiedzUsuń