poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 7 "My life and love ?"

Ostatni tydzień minął w miarę szybko. Oczywiście nie obyło się bez złego humoru wywołanego przez Chris’a. Dzisiaj o 19:00 Nathaly organizuje imprezę z okazji końca roku. Będzie można się rozerwać, fajnie zacząć wakacje. Może przyjść każdy, kto tylko będzie miał ochotę. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale Nath się uparła. Za godzinę impreza. Poszłam się umyć i zrobić makijaż. Zazwyczaj maluję się delikatnie, ale tym razem na imprezę stwierdziłam, że mogę zaszaleć. Ubrałam się w skórzaną sukienkę i założyłam czarne buty na obcasie. Stanęłam przed lustrem. Popatrzyłam się na siebie i się do siebie uśmiechnęłam. Ślicznie wyglądałam. Wyszłam z domu. Szłam powoli, nie śpieszyło mi się. Zaczęłam się zastanawiać, w co ja się ubiorę na ślub Ann i Josh’a. On jest już za tydzień, a ja nie mam żadnej kreacji! Mogłabym nie iść, ale to ślub Ann i Josh’a. Nie przychodząc mogłabym ich zranić. Za wiele dla mnie znaczą. Nie mogę. Chwilkę później byłam już w domu Nathaly. Otworzył mi Tom. Dużo ludzi już przyszło, a to dopiero początek imprezy. Coś mi się wydaje, że początek tych wakacji mieszkańcy tej dzielnicy zapamiętają na długo. Do 21:00 pomagałam jeszcze Nathaly w organizacji. Mniej więcej do tej godziny wszyscy się zeszli. Później dochodziły już tylko pojedyncze osoby. Jedną z tych osób był Chris. Mogłam się tego spodziewać. Skoro przyszedł Tom to jego przyjaciel również się mógł tu pojawić. No i pojawił. Cały czas próbowałam go unikać, ale w końcu zatarasował mi drogę i powiedział:
- Unikasz mnie, czy mi się wydaje? – spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Chyba ci się nie wydaje – odpowiedziałam – Przepraszam, ale chcę przejść – chciałam od niego uciec.
- Gdzie idziesz?
- Do mojego chłopaka – powiedziałam, mając nadzieję, że się odczepi. Spojrzałam na niego i poszłam. Miał taką zmieszaną twarz. Pewnie wydawało mu się, że nie mam chłopaka i mnie podrywał, a teraz mu o tym mówię. Oczywiście, że go nie mam. Chciałam się tylko od niego wywinąć. Siadłam na sofie obok parkietu i przyglądałam się Tom’owi i Nathaly. Jak oni do siebie pasują! Tak słodko razem wyglądają. Ten widok niestety zasłonił mi Chris. Przewróciłam oczami. Znowu on. Usłyszałam wolną muzykę. Już wiedziałam, do czego zmierza.
- Mogę prosić do tańca? – zapytał.
- Niestety nie umiem tańczyć – skłamałam. Umiałam tańczyć każdy z tańców towarzyskich. Po prostu nie chciałam z nim tego robić.
- To cię nauczę – powiedział i wyciągnął mnie za rękę.
- Raczej nie będziesz musiał – mruknęłam pod nosem, a on to oczywiście usłyszał.
- Też tak myślę – położyłam rękę na jego boku. Resztę dokończył on. Muszę przyznać, że nie tańczył najgorzej. To fakt. Między nami panowała przez chwilę niezręczna cisza. Była okropna. Na szczęście ją przerwał.
- Twój chłopak nie będzie zazdrosny?
- Pewnie będzie – zachichotałam.
- Powinienem być ostrożny?
- Myślę, że tak. Nie chcesz go widzieć, kiedy jest zły – odpowiedziałam. Czy on naprawdę myślał, że mam chłopaka?
- Holly! – krzyknęła Nath, byłam jej wdzięczna. Mogłam się od niego na chwilę uwolnić.
- Przepraszam, ale to pewnie coś ważnego – powiedziałam do Chris’a. Nie czułam się z tym dobrze tak go zostawiając. To było niezręczne, ale z drugiej strony nie musiałam już z nim tańczyć.
- Jasne – odpowiedział i mnie puścił. Pobiegłam do Nathaly. Idąc w jej stronę zobaczyłam, że na stolikach jest dużo alkoholu. To normalne w końcu większość gości była pełnoletnia, ale ja wiedziałam, że to nie wróży niczego dobrego. Byłam na tym punkcie przewrażliwiona. Powodem była przeszłość.
- Co się stało? – zapytałam.
- Jeżeli nie chcesz mieć kłopotów to radzę uciekać.
- Dlaczego?
- Sąsiadka zadzwoniła po policję, bo jacyś nasi znajomi, których wcale nie znam zaczęli się bić i polało się trochę krwi.
- Cholera! No dobra, a co z tobą?
- Ja muszę tu zostać. Jestem gospodarzem imprezy. Będzie dobrze. Zresztą ty i tak niczego nie zrobiłaś.
- Okey. Ja spadam. Trzymaj się. Możesz na mnie liczyć – wybiegłam z jej domu jak oparzona. Szybko napisałam Chris’owi sms’a:
Do: Chris
Jeżeli nie chcesz mieć kłopotów
To radzę się zwijać.

Już słyszałam, jak policja jedzie na sygnale. Ja jednak byłam w odpowiedniej odległości od domu Nath. Byłam spokojna.

_______________________________
Hej kochani !
Trochę krótki, ale może przeżyjecie xD
Proszę o komentarze !

sobota, 29 marca 2014

Rozdział 6 "My life and love ?"

Ten rozdział dedykuje mojej przyjaciółce Kamili  ;*

~

Przejechaliśmy metę. Nie wierzyłam, że przeżyłam. Na dodatek byliśmy pierwsi. Cały strach i nerwy puściły. Czułam niedosyt. Dziwne, wcześniej żałowałam, że nie wysiadałam, a teraz chcę więcej.
- Wygrałeś. Gratuluję - powiedziałam.
- Wygraliśmy - poprawił mnie, a ja poczułam się tak jakoś niezręcznie.
- Jednak nie jesteś takim egoistą, jak myślałam - uśmiechnęłam się.
- A myślałaś?
- Oczywiście - chciałam, żeby poczuł się urażony. Chyba mi się udało, bo zrobił taką zamyśloną, smutną i poważną minę.
- Idziemy ? - zapytał.
- Gdzie?
- Po nagrodę.
- Ty idź. Ja poczekam.
- Idziemy razem albo wcale. Wszyscy muszą zobaczyć, jaką mam seksowną partnerkę.
- Nie pozwalaj sobie - spiorunowałam go wzrokiem - Chodź - czułam się niezręcznie. Miałam świadomość, że nikt mnie nie zna, ale to nie wystarczało. Wszyscy się we mnie wpatrywali. Nie wiedziałam tylko dlaczego. Nie czułam się bezpiecznie. Chris złapał mnie za rękę. Bardzo dobrze. Nie puszczałam jej. Bałam się. Podeszła do nas para. Jeżeli można to tak określić. Groźny facet, którego wzrok spowodował u mnie dreszcze i dziewczyna, która była z nim tylko dla pieniędzy i nie tylko. Chłopak podał Chris'owi białą wypchaną kopertę. Pewnie były tam pieniądze. Dziewczyna stanęła przede mną i przybliżyła się na nieodpowiednią odległość. Popatrzyła mi się prosto w oczy i szepnęła do ucha:
- Zginiesz - ja zamiast się od niej odsunąć nabrałam pewności siebie, puściłam rękę Chris'a, który dopiero teraz zorientował się o co chodzi i warknęłam:
- Ty pierwsza - już sobie wyobrażałam tą minę Chris'a. Nie patrzyłam się jednak na niego. Cały czas spoglądałam prosto w oczy tej dziewczyny. Złapałam Chris'a za rękę i odwróciliśmy się w stronę samochodu. W tym czasie tamten zboczeniec klepnął mnie w tyłek. Natychmiast się odwróciłam i porządnie walnęłam go ręką w twarz. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale wiedziałam jedno i mu to powiedziałam:
- Nie jestem twoją własnością - do tego włączył się zły Chris. Wszystko już za daleko zaszło.
- Spróbuj jeszcze raz jej dotknąć.
- Chodźmy - powiedziałam, żeby nie doszło do bójki. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Była cisza przez jakieś 5 minut. Potem Chris chciał coś powiedzieć, ale ja go wyprzedziłam:
- Sam chciałeś, żebym z tobą poszła.
- Wiem. Będziesz miała teraz problemy.
- Przez ciebie.
- Mogłem cię tam nie zabierać.
- Mogłeś - chwila ciszy - Ale mimo wszystko świetnie się bawiłam.
- Nie wiedziałem, że taka jesteś.
- Jaka?
- Odważna? Zadziorna?
- Mówiłeś, że mnie znasz...
- Znam wariatkę, która wychodzi do parku o 2:00 w  nocy.
- Nie znasz.
- Znam.
- Nie.
- Szalona i pokręcona, ale spokojna.
- Coś namieszałeś.
- To nie ja!
- A kto?
- Ona - chwila ciszy - namieszała mi w głowie – Westchnęłam i oparłam głowę o szybę. Byłam zmęczona. Zamknęłam oczy. Nie spałam. Po prostu miałam zamknięte. Nikt już się nie odzywał. Nie wiem przez ile. Straciłam poczucie czasu. Myślałam o tym, co się dzisiaj wydarzyło. Otworzyłam oczy. Byliśmy już blisko.
- Holly?
- Słucham?
- Byłaś dzisiaj bardzo dzielna.
- Mówisz do mnie, jakbym była małą dziewczynką.
- Naprawdę.
- Wiem. Zdaję sobie z tego sprawę – uśmiechnął się. Rozpięłam pasy i już miałam wysiadać, ale jeszcze raz usłyszałam jego głos:
- Holly? – popatrzył się na mnie tym swoim wzrokiem. Znowu! W te błękitne oczy mogłabym się wpatrywać godzinami, ale nie chciałam. Jak na dzisiaj miałam go dość. Znowu zaczął mnie denerwować. On ma jakiś wrodzony talent czy co?!
- Ten twój wzrok na mnie nie działa, kochanie – powiedziałam na pożegnanie i wyszłam. W domu nie zrobiłam chyba nic pożytecznego. No może pogadałam z mamą, bo ostatnio nie miałyśmy dla siebie czasu. Potem spontanicznie wybraliśmy się z mamą i Henry’m na kolację do restauracji. Muszę przyznać, że było miło. Nadrobiliśmy wszystkie straty i dowiedziałam się, że Alex ma przyjaciółkę. Nie chciał powiedzieć jak się nazywa. Zawstydził się przy rodzicach, ale mi na pewno powie. Wróciliśmy do domu późno. Co dla mnie wyjątkowo dzisiaj nie było przyjemne, ponieważ byłam wymęczona po dzisiejszym dniu. Jednak nie chciałam psuć humoru i martwić moją rodzicielkę i przyszłego ojczyma, więc starałam się udawać, że wszystko jest w porządku. 

_______________________________________________

Jestem z tego rozdziału dumna !
A Wam się podoba ?
KOMENTARZ = chwilka dla Was = ogromna radość i motywacja dla mnie !
Trzymajcie się ciepło !

Rozdział 5 "My life and love ?"

Znowu do szkoły. Zapowiada się kolejny cudowny tydzień. Tylko może ten będzie już lepszy, bo ostatni w tym roku szkolnym. Dzisiaj wstałam wcześniej niż zwykle. 6:00. Jak na mnie to za wcześnie. Jednak wstałam i pierwsze co zrobiłam to poszłam do kuchni. Zjadłam śniadanie i w ciszy wypiłam gorąca herbatę. Wszyscy jeszcze spali. Albo się nade mną litują i dają mi posiedzieć w samotności. Dziękuję. Przyda się. Chociaż może ja jej mam już za dużo. Też możliwe. Może własnie przez tą nocną samotność i użalanie się nad sobą wszystko jest złe. Może potrzeba jednego szczerego uśmiechu? Może to właśnie dzięki niemu będę widziała trochę inaczej? Lepiej? Sama mam już siebie dość. Brakuje mi tylko, żeby się pociąć i zabić. Ale ja tego nie zrobię. Za bardzo się boję. Mam świadomość, że gdybym to zrobiła cała przeszłość by wróciła. A tego nie chce. Poszłam do łazienki. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, ubrałam się i usiadłam na łóżku. Była 6:56. Co ja mam teraz robić? W sumie lepsze to niż zaspać, a potem skorzystać z "dobroci" (jeżeli można to tak nazwać) jakiegoś psychola. Wzięłam do ręki telefon i włączyłam go.
10 nieodebranych połączeń. Od Chris'a oczywiście.
7 nowych wiadomości. Też od Chris'a.
Nawet ich nie czytałam. Wszystkie usunęłam. Byłam na niego wściekła. Opadłam na łóżko. Może to rzeczywiście jakiś psychopata? Zaczęły przechodzić mnie dreszcze. Co ja wygaduje?! Ktoś by mi chyba powiedział, albo coś w tym stylu. Podniosłam się, wzięłam torbę i wyszłam z domu. Szłam wolno. Miałam jeszcze pół godziny. Na miejsce doszłam 10 minut przed dzwonkiem. Siadłam pod ścianą i popatrzyłam się na wszystkich wokół mnie. Każdy z nich żył już wakacjami. I dobrze. Bynajmniej nie zamartwiają się, czy wrócą dzisiaj bezpiecznie do domu, czy też nie. Nieważne. I tak mnie nikt nie zrozumie. Co ja w ogóle wygaduję? Od rana coś pierdziele. O wszystkim i o niczym. Jestem dzisiaj jakaś nijaka.
Lekcje były na luzie. Nikomu się już nic nie chce i nikt nic nie robił. Nudy. Wyszłam ze szkoły. Szłam chodnikiem. Nagle podjechał czarny samochód. Dorównał mi tępa. Dobrze wiedziałam, że to ten laluś. Nie odwracałam głowy.
- Dlaczego nie odbierałaś telefonów? - usłyszałam jego głos.
- Nie miałam ochoty na konwersacje z tobą.
- Nie stęskniłaś się? - spytał udając zawiedzionego.
- A co myślałeś, że ci się rzucę w ramiona?
- Miałem nadzieję.
- Tak myślałam.
- Wsiadaj do auta.
- Co?
- Chcę cię gdzieś zabrać.
- Nigdzie z tobą nie jadę.
- No chodź.
- Nie mam zamiaru spędzać z tobą wolnego czasu.
- Masz problem, bo będziesz musiała - wyszedł z auta i wziął mnie na ręce. Zaczęłam wrzeszczeć i się wyrywać, ale to nic nie dało.
- Zgłupiałeś?! - krzyknęłam, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie.
- Możliwe.
- Wiesz, że mogę cię za to pozwać do sądu?
- Nie zrobisz tego.
- Skąd wiesz?
- Bo cię znam - prychnęłam.
- Jasne. Chcę wracać, odwieź mnie do domu.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo chcę ci coś pokazać.
- Co?
- Zobaczysz.
- Nienawidzę cię.
- W taki sposób wyjawiasz mi miłość, tak? - uśmiechnął się cwaniacko.
- Idiota - warknęłam. Przez całą drogę była cisza. Jechaliśmy na miejsce z jakąś godzinę. Był to jakiś tor, a raczej stara droga, po której już nikt nie jeździ, ale do wyścigów się nadaje. Właściwie nie wiem, jak to opisać. Dużo ludzi. Sportowe samochody. Papierosy, narkotyki, alkohol, dziewczyny i pieniądze. Nie czułam się tu bezpiecznie. Żałowałam, że w ogóle wychodziłam z tej szkoły.
-Ścigasz się? - zapytałam.
- Tak.
- Po co?
- Żeby zapomnieć - zapanowała chwila ciszy, po czym powiedział - Wysiądź z samochodu.
- Co? Dlaczego?
- Nie chcę, żeby ci się coś stało. To wyścigi bez zasad. Wszystko jest możliwe.Wysiądź.
- Nie ma mowy. Skoro mam okazję brać udział w wyścigu to jej nie zmarnuję. Było mnie tu nie przywozić - na jego ustach pojawił się uśmiech, a ja gorzko żałowałam, że to powiedziałam.
- Okey. Jak chcesz - ustawił się na starcie, a mi już żołądek podchodził do gardła. Co ja mądrego zrobiłam?! Mogę się zabić. Głupek ze mnie. Bałam się. Ruszyliśmy z piskiem opon. Wcale mi się to nie podobało. Wbiłam się w fotel i zaciskałam powieki na każdym ostrym zakręcie. Cały czas albo my w kogoś uderzaliśmy albo ktoś w nas. Nie mogę powiedzieć, że się nie bałam. Strach mnie zżerał, ale w sumie sama nie wiem, czy większy był strach, czy poziom adrenaliny.
- Ile okrążeń? - zapytałam, mając nadzieję, że to wszystko się zaraz skończy.
- Jeszcze jedno - powiedział poważnym głosem. Wiedziałam, że był skupiony na drodze. Wiedziałam też, że mu przeszkodziłam. Ale to już było ostatnie okrążenie. Szczęście w nieszczęściu. Właśnie na tym okrążeniu toczyła się największa walka.


_______________________________

No jak tam kochani ?
Chyba taki średni nie ?
Czekam na komentarze !

czwartek, 27 marca 2014

4."My life and love ?"

Przywitałam się z mamą i poszłam do siebie. Zaczęłam płakać. Już sama nie wiedziałam z jakiego powodu. Ktoś zapukał do drzwi. Wytarłam łzy i krzyknęłam, że można wejść.
- Josh!
- Cześć mała! Co tam?
- Nic się nie działo – skłamałam.
- Jasne. Nie kłam – do pokoju weszła Ann.
- Właśnie, opowiadaj – dodała. Wszystko im opowiedziałam. Byli zdziwieni.
- Chris Anderson to nasz znajomy – odpowiedzieli chórkiem.
- Co?!
- No tak.  Niestety.
- Super – w tym momencie dostałam sms’a.
Od: Nath
Muszę ci coś powiedzieć.
Wpadniesz do mnie?
Do: Nath
Jasne. Zaraz będę.

Pożegnałam się z rodziną i poszłam do Nathaly. Zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzyła mi jej mama.
- Dobry wieczór. Mogę wejść ? – uśmiechnęłam się.
- Cześć Holly. Zapraszam – poszłam do pokoju Nathaly. Przytuliłyśmy się na powitanie i szybko w skrócie jej powiedziałam co u mnie.
- Teraz ty! W końcu po to tu przyszłam – na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Tom – po tym imieniu wiedziałam o co chodzi.
- Zakochałaś się w nim? – zapytałam szczerząc  zęby.
- Lepiej !
- Jesteście razem?! – pokiwała głową, a ja zaczęłam wariować.
- O matko! Tak się cieszę!
- On jest tym jedynym Holly. Serio.
- Gratuluję ! – przegadałyśmy całą noc. Obie potrzebowałyśmy takiej rozmowy od dłuższego czasu. Jednak zawsze nam coś nie pasowało. Koło 8:00 rano wysłałam mamie sms’a, że wrócę wieczorem.  Dopiero po tym zasnęłyśmy.  Parę minut po szesnastej obudził nas mój telefon.  Zaczął dzwonić, a raczej ktoś chciał się do mnie dodzwonić. Wyciągnęłam rękę, ale nigdzie go nie było. Gdyby nie myśl, że to może być moja mama pewnie bym nie wstawała. Oczywiście wykonując tą czynność walnęłam głową o stolik. Spałam na podłodze! Ale jak?! Przecież obie zasnęłyśmy na łóżku. Zaczełam szybko szukać telefonu. Znalazłam. Był zawinięty w pościel. Niestety to nie była mama. Niestety to był Chris. Nie odbierałam.
- Kto to? – zapytała Nathaly leżąc z twarzą wlepioną w poduszkę.
- Chris.
- Nie odbieraj.
- Nie mam zamiaru. Pewnie myśli sobie, że zabierze mnie na kawę i wszystko będzie dobrze. Idiota.
- Złość piękności szkodzi kotku.
- Ehh… - usiadłam na fotelu. Dopiero teraz zauważyłam, że w pokoju jest straszny bałagan. Chipsy porozsypywane, opakowania po ciastkach, żelkach i nie tylko porozwalane. Na stole rozlany jakiś sok. Telefon cały czas dzwonił. Walnęłam nim o podłogę tak, żeby wyleciała bateria. Udało się.
- Nathaly! Wstawaj, musimy tu posprzątać!
- Cholera! Co my robiłyśmy! Głowa mi pęka! – powiedziała wstawając.
- Nie mam pojęcia, ale jeśli mi nie pomożesz, a twoja mama to zobaczy to pewnie mnie więcej nie zobaczysz – zaśmiałam się. Posprzątanie tego zajęło mi więcej niż myślałam. Zmęczone siadłyśmy naprzeciwko siebie.
- Wyglądasz okropnie – stwierdziła Nath.
- Ty nie lepiej. Idź się myć. Ja pójdę po tobie.
- Okey. Już idę – w tym czasieja poszłam zrobić śniadanie. Na szczęście w jej domu nikogo oprócz nas nie było. Kiedy zalewałam herbatę zadzwonił dzwonek do drzwi. Zapominając jak wyglądam poleciałam otworzyć. W drzwiach stał Tom.
- Hej! – ciepło się przywitałam.
- Cześć! Coś się stało ? Jakoś tak inaczej wyglądasz…
- O matko! Zapomniałam! Przepraszam cię za mój wygląd, ale dopiero wstałyśmy. Wejdź.
- Dzięki – przeszliśmy do salonu. Usiedliśmy na sofie obok siebie.
- Nathaly zaraz przyjdzie. Myje się, bo wyglądała tak jak ja – zaśmiałam się.
- Rozumiem – też się zaśmiał – Co wy robiłyście?
- No właśnie jest dużo faktów do wyjaśnienia… - wybuchliśmy śmiechem. Z Tom’em dogaduje się doskonale, a Chris?
- Holly?
- Tak?
- Co do Chris’a…
- Nie chcę o tym gadać Tom.
- Okey, nie będziemy.- Dziękuję – między nami zapanowała chwila ciszy – Łazienka już chyba wolna – powiedziałam, kiedy usłyszałam, jak Nath z niej wychodzi – To teraz moja kolej. Nie zrań jej Tom. Nie chce, żeby cierpiała – Poszłam i powiedziałam Nathaly, że ma gościa. Kiedy się umyłam i ogólnie ogarnęłam zostawiłam zakochaną parę sam na sam.  Muszę przyznać, że do siebie pasują.  Po 19:00 byłam w domu.

        _______________________
 Na razie nudy ;/
Co tam u was?

środa, 26 marca 2014

Rozdział 3 "My life and love ?"

Rano obudziła mnie Ann.
- Wstawaj Holly !
- Co ty chcesz kobieto o tej porze co ? - wymruczałam pod nosem nie otwierając oczu.
- Jest 10:30 i musisz mi pomóc w wybieraniu sukni ślubnej.
- Dobra, dobra. Już wstaję. Już - zwlekłam się z łóżka. Ogarnęłam się, włożyłam luźne i codzienne ubranie, zjadłyśmy śniadanie i pogadałyśmy. Koło południa wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy do centrum. Byłyśmy chyba w 10 sklepach, a ona nic nie wybrała. Masakra. Nie wiedziałam, że ona ma taki wybredny gust. W końcu się udało. Było warto czekać. Sukienka była przecudowna. Nie wiedziałam czy to Ann dodaje sukience uroku, czy też może sukienka Ann.
- I jak? - zapytała Ann.
- Ślicznie. Naprawdę. Pięknie.
- Bierzemy ją. To na pewno ta.
- Tez tak myślę - wyszłyśmy ze sklepu i Ann zapytała:
- Widziałam cię wczoraj z jakimś chłopakiem. Kto to był?
- Em... To tylko kolega. Nikt specjalny.
- Na pewno?
- Jakby coś było to bym ci przecież powiedziała nie?
- No to mi teraz powiesz. Bo coś ci nie wierzę. Chodź na kawę.
- O matko! Kawa! Która godzina?
- 16:05 a co?
- Muszę spadać! Umówiłam się! Lece!
- Pa! Później chce wszystko wiedzieć! - biegłam. W sumie nie wiem dlaczego. Przecież nie zależało mi na tym spotkaniu, ale skoro już tam idę to chyba nie mogę się spóźnić. Po chwili byłam na miejscu. Rozejrzałam się po kawiarni i dostrzegłam tą przystojną twarz. Obok niej siedziała jeszcze inna. Jakiś chłopak. Podeszłam do stolika i siadając na przeciwko nich powiedziałam:
- Myślałam, że to ze mną umówiłeś się na kawę.
- No oczywiście, że z tobą, ale mój kumpel chciał cię poznać. Holly to jest Tom, Tom to jest Holly.
- Hej! - powiedziałam.
- Cześć! - odpowiedział mi Tom - Chris miał rację.
- Co?! Co on ci nagadał?! - spojrzałam na nich podejrzliwie.
- Nic, nic - wtrącił się Chris, gdy Tom zaczynał mi odpowiadać.
- I tak się dowiem - burknęłam - A potem cię zabiję.
- Raczej nie. Poczekajcie idę po kawę - on poszedł, a na jego miejsce niespodziewanie wpadła Nathaly.
- No cześć śliczna! - krzyknęła - Co ty tu robisz?
- Siedzę z dwoma idiotami i wsłuchuję się w ich brednie.
- Może nas przedstawisz? - wtrącił się Tom.
- A tak. Nathaly to jest Tom, kumpel Chris'a, Tom to moja przyjaciółka Nathaly, a to jest Chris - dodałam kiedy Chris podchodził do stolika.
- Cześć! - przywitał się - Ale mamy spotkanie!
- Zgadzam się, ale ja tak tylko na chwilę. Muszę już iść - powiedziała Nathlay.
- Ja też - dodał Tom - Odprowadzę cię.
- Ej! Nie zostawiajcie mnie z nim! - krzyknęłam, ale oni już odeszli i raczej mnie nie słyszeli. Wzięłam papierowy kubek z gorącą kawą w ręce i wpatrywałam się w niego (w kubek). Między mną i Chris'em zapanowała irytująca cisza.
- Nie patrz się tak na mnie! To, że na ciebie nie patrzę nie znaczy, że oślepłam całkowicie - powiedziałam.
- Dlaczego?
- Bo nie lubię jak ktoś mi się przygląda? I sobie tego nie życzę.
- Ślicznie dzisiaj wyglądasz - czułam, jak rumienią mi się policzki. Świetnie. Zaraz sobie coś pomyśli!
- Nie rób sobie nadziei kotku - warknęłam, a on cwaniacko się uśmiechnął. Jeju!! Jak ja bym mu teraz przywaliła! Ależ on mnie denerwuje!
- Wnerwiam cię co?
- Jeszcze się pytasz?
- Niestety tak szybko się mnie nie pozbędziesz.
- No jakbym nie wiedziała! - rzuciłam. Baran! Co ja małe dziecko jestem?
- Powiesz mi dlaczego wczoraj płakałaś?
- Nie chcę do tego wracać - znowu nastała między nami chwila ciszy - Ja już muszę iść. Dzięki za kawę.
- Odwiozę cię - zasugerował.
- Nie trzeba.
- Trzeba, trzeba. Chodź. - chwycił mnie za rękę, a ja ją wyrwałam.
- Nie zagubię się - mruknęłam pod nosem, ale on oczywiście to usłyszał.
- Nigdy nic nie wiadomo - i wziął moją dłoń ponownie. Chociaż nie widziałam wyrazu jego twarzy to z pewnością pojawił się na nich ten jego cwaniacki uśmiech. Czy on to robi specjalnie? Raczej tak. Wsiedliśmy do samochodu, a on zapytał:
- Boisz się mnie? - chwilowo nic nie odpowiadałam, myślałam nad odpowiedzią.
- Nic o tobie nie wiem.
- To pytaj - wiedziałam, że chyba lepsze to niż cisza przez całą drogę. Szczególnie dzisiaj i o tej porze. Były straszne korki.
- Ile masz lat?
- 19.
- Tom to twój najlepszy przyjaciel? - to pytanie było głupie, bo znałam na nie odpowiedź, ale nie miałam żadnych pomysłów.
- Tak - od tej odpowiedzi więcej niż 75% drogi przebyliśmy w ciszy.
- Czego ode mnie chcesz? - to pytanie wysunęło mi się tak nagle, że byłam zdziwiona, że w ogóle mu je zadałam. Nie myślałam nad nim wcześniej. Nigdy wcześniej. Bałam się też odpowiedzi.
- Chcę ciebie - odpowiedział, a ja właśnie tej odpowiedzi najbardziej się bałam.
- Ale ja nie chce. Nie wiem, czy jesteś ślepy, czy co, ale ja nie jestem z tych co lecą na każdego, kto zaprosi ich na kawę. Jeżeli tak myślisz to tracisz swój cenny czas rycerzu - byłam z siebie dumna. Nareszcie mu wygarnęłam. Do końca drogi już nikt się nie odzywał. Dobrze. Niech siedzi cicho i da mi spokój. Wreszcie dojechaliśmy.
- Holly? - odwróciłam się, a on spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami. Ten jego wzrok! Błagający, przepraszający i urzekający. Wszystko na raz.
- Debil - syknęłam i pobiegłam do domu.

__________________________________

Okey coś napisałam...
Chyba może być ;D
KOMENTUJCIE i piszcie czy się podoba!
Muszę was poinformować, że jeżeli długo nie będę wstawiać rozdziałów (okres do końca marca) to będzie to spowodowane brakiem internetu. Niestety coś mi ostatnio wariuje, ale może będzie dobrze.
Trzymajcie się ciepło !

wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 2 "My life and love ?"

Koło 19:00 Nathaly już sobie poszła, a ja dostałam sma'a.

Od: 544 756 993

Hej Holly ! Tak się właśnie zastanawiam co ja będę miał
z tego, że cię dobrowolnie podwiozłem co ?

Do: Chris

Dobry uczynek ?

Od: Chris:

Tylko ?

Do: Chris

 A co byś chciał ?

Od: Chris

Jutro na kawę ?
Ze mną w Starbuck ?
O 16:00 ?

Nie wiedziałam, czy na pewno z nim pójdę. Może mama będzie potrzebowała pomocy? Albo Ann przy ślubie? Nie odpisałam mu. Cały wieczór przegadałam z Henry'm. Dużo się śmiałam. Byłam tym zdziwiona tak samo jak on. W połowie filmu Henry zasnął. Wyłączyłam telewizor i przykryłam go kocem. Poszłam do swojego pokoju. Była 1:23 w nocy. Zaczęłam płakać. Jak zwykle. Nic nowego. Nagle zerwałam się z łóżka, założyłam bluzę, wzięłam smycz i Lolę i wyszłam do parku. Pewnie sobie pomyślicie, że jestem chora psychicznie, ale ja czasami tak mam. Nie boję się. Z psem jestem bezpieczna. Bynajmniej wolę sobie tak wmawiać. Postanowiłam odpisać Chris'owi.

Do: Chris

Okey. Niech ci będzie. Jutro o 16:00.
~
Znowu popłynęły mi łzy. Sama jestem sobie winna. Mam siebie już dość. To moje codzienne płakanie jest już żałosne. Ale co ja poradzę ? Siadłam na ławce, a Lola obok mnie. Mój telefon zwibrował.
~
Od: Chris

Fajnie. A tak wgl. to dlaczego ty dziewczyno nie śpisz co ?
Siedzisz w domu czy po klubach się lata?

Do: Chris

Człowieku! O co ty mnie osądzasz?!
Siedzę w parku.

Od: Chris

Teraz? Sama?

Do: Chris

Tak teraz z psem.

Od: Chris

Nie boisz się?

Do: Chris

Nie !
~~~~~
Już nic nie odpisywał. No i dobrze. Miałam spokój. Jednak nie na długo. Nagle Lola zaczęła szczekać. Odwróciłam się i zobaczyłam Chris'a. Już się nabyłam w samotności. Usiadł obok mnie i uciszył Lolę.
- Spać nie możesz? - zapytał.
- Jak widać.
- Wariatka.
- Ej! - szturchnęłam go łokciem.
- No co ? Ty wariatka, a ja laluś.
- Podrywasz wszystkie dziewczyny, więc laluś.
- A ty siedzisz w parku o 2:00 w nocy z psem, więc wariatka.
- Czasami trzeba. Trzeba posiedzieć sam na sam ze sobą, pomyśleć, trochę rzeczy poukładać i się wypł... - powstrzymałam się od tego słowa, ale on zrozumiał o co chodzi.
- Płaczesz ?
- Nie - skłamałam. On chwycił za mój podbródek i przekręcił moją głowę i do siebie. Popatrzyliśmy się na siebie.
- Tak. Dlaczego?
- Nieważne.
- Mi możesz powiedzieć - łzy znów zaczęły mi spływać po policzku.
- Jasne. Tobie zawsze. A dzisiaj na pewno. Dopiero cię poznałam.
- Ale kiedyś mi powiesz?
- Jeżeli do tego czasu cię nie zabiję.
- Jestem aż taki zły ?
- Tak - zachichotałam, a on zrobił smutną minę. - Spadam do domu.
- Odprowadzę cię.
- Chris, aż tak to jeszcze nie zgłupiałam. Wiem gdzie mieszkam.
- Ale ja wolę cię odprowadzić.
- Bo?
- Bo nie chcę, żeby ci się coś stało.
- Chodź. Niech ci będzie - doszliśmy pod blok w jakieś 3 minuty.
- To jutro o 16:00 ?- zapytał.
- Jasne. Cześć.
- Cześć - po cichu weszłam do domu. Wskoczyłam na łóżko i wtuliłam się w psa. W sumie nie było tak źle.
Zasnęłam.

_________________________________

Jest ! 
Jak się podoba ?
Proszę o komentarze !
;)

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 1 "My life and love ?"


- Holly ! Wstawaj ! - krzyknął Alex.
- Co jest ? - wymamrotałam zaspanym głosem.
- 7:40 jest ! Spóźnisz się do budy !
- Boże ! - zerwałam się na równe nogi - Zaraz się spóźnię ! Jejku, dzięki ! - krzyknęłam myjąc już zęby i jednocześnie wyciągając ubrania z szafki. Potem szybki makijaż, łyk soku i biegłam na przystanek. Jak dobrze, że on mnie obudził. Mam szczęście, że Alex jest chory i siedzi w domu.
- Cholera ! Nie ! Błagam ! Stój ! - zaczęłam się wydzierać, kiedy autobus zaczął odjeżdżać. Świetnie! Cudownie! Pierwsza lekcja z Hillem! On mnie zatłucze. Będę siedzieć po lekcjach. Zarąbiście! Następny cudowny dzień. Dobrze, że jutro sobota. Nagle podjechał jakiś czarny, sportowy samochód. Przestraszyłam się. Zaciemniona szyba zjechała w dół i zobaczyłam bardzo przystojnego chłopaka. Tylko czego on chce?
- Podwieźć cię gdzieś ? - zapytał.
- Nie.
- Na pewno ? Wyglądasz, jakby ci uciekł autobus.
- Powiedziałam nie - kusiło mnie, żeby powiedzieć tak, ale bałam się, wolałam nie ryzykować. Trzymałam się jednej odpowiedzi.
- No dobra. Chciałem pomóc - zaczął odjeżdżać.
- Ej ! Chwila ! Czekaj ! - zatrzymał się, a ja chwyciłam za klamkę. Co ja robię?! Przecież on mi może coś zrobić! Jeszcze się w coś wpakuje! Moja mądrzejsza strona cały czas się na mnie darła. Jednak ja nie miałam zamiaru siedzieć po lekcjach z historykiem. Wsiadłam i zamknęłam drzwi, a on szybko odjechał. Nie patrzyłam się na niego, chociaż widziałam, jak na mnie spogląda. Chciałam mu coś powiedzieć, ale powstrzymałam się. Po 3 minutach byłam pod szkołą.
- Dzięki - rzuciłam i pobiegłam do budynku. Odjechał. Byłam mu wdzięczna, ale miałam nadzieję, że już go więcej nie spotkam. Wbiegłam do klasy równo z dzwonkiem. Zdążyłam.
- Kto to był ? - zapytała mnie zaciekawiona Nathaly.
- Nikt.
- Jak to nikt ?! Przystojny chłopak przywozi cię do szkoły sportowym samochodem, a ty mi mówisz, że nikt?
- Nathaly, ja go nie znam. Podwiózł mnie i tyle. Inaczej bym się spóźniła.
- Imię?
- Nie mam pojęcia.
- No ładnie. Nie boisz się ? A może to jakiś...
- Przestań ! Dobrze wiesz, że się boję. Mam nadzieję, że go więcej nie zobaczę.
- Mogłaś chociaż zapytać o imię !
- Nathaly ! Uspokój się !
- Dobra, dobra - przedyskutowałyśmy tak całą historię. Nie tylko. Cały dzień mnie dręczyła. Po lekcjach pożegnałyśmy się i poszłam do domu. Rano się śpieszyłam więc chciałam pojechać autobusem, ale teraz nie było takiej potrzeby. Czarnego samochodu nie było, więc mogłam spokojnie wracać. Włożyłam słuchawki do uszu i szłam przez park. Z moich oczy wypłynęły łzy. Znowu. Nie dość, że w nocy to jeszcze na ulicy. Świetnie! Zaraz mnie ktoś zobaczy  i będzie przedstawienie. Uderzyłam kogoś ramieniem. Zabolało. Wytarłam rękawami oczy i odwróciłam się.
- Przepraszam - powiedziałam.
- Za cov? To ja przepraszam. To ja w ciebie uderzyłem, nie ?
- Nieważne - odwróciłam się.
- Ej ! Poczekaj ! - krzyknął i złapał mnie za rękę.
- Co ?
- Ja cię chyba skądś kojarzę - wiedziałam, że to ta sama twarz co rano, ale nie miałam zamiaru z nim rozmawiać i miałam nadzieję, że mnie nie pozna. Ale jednak. Już mnie facet zaczął denerwować.
- Wątpię.
- To chyba ty siedziałaś dzisiaj rano w moim aucie, nie ? I nawet się nie podziękowało. Nie ładnie.
- Podziękowałam, ale jeżeli nie słyszałeś to jeszcze raz : DZIĘKUJĘ - wyraźnie powiedziałam i pokazałam sztuczny uśmiech.
- Nie spóźniłaś się?
- Nie dzięki, ale muszę już iść - zaczęłam iść, a on zatarasował mi drogę. Głupek! Mało co na niego nie wpadłam. - Człowieku ! Co ty robisz ?!
- Nie uciekaj ! Chris jestem - teraz wiedziałam, że mi nie odpuści. Fajnie.
- Super, a ja niezainteresowana nikim Holly.
- To dobrze. Nikt mi ciebie nie zabierze - cwaniacko się uśmiechnął, a ja przewróciłam oczami.
- Ha. Ha. Ha. Jasne. A teraz serio muszę już iść.
- Dasz mi swój numer telefonu ?
- Po co żebyś mnie denerwował ?
- Na przykład. Dasz mi czy sam sobie mam wziąć ?
- 516 782 343 Zadowolony ?
- Oczywiście. Mam numer najpiękniejszej dziewczyny w mieście.
- Daruj sobie lalusiu. Cześć - odwróciłam się i poszłam. Po chwili byłam w domu. Nareszcie!  Rzuciłam torbę na łóżko i poszłam do kuchni. Trzeba coś zjeść.
- Alex !
- Co ?
- Jesteś głodny ? Zamawiamy pizzę ?
- No jasne !
- To idź. Dzwoń. Mamy jeszcze dzisiaj nie będzie nie ?
- Chyba nie. A Henry ?
- Spokojnie. On zje szybciej z nami niż coś wygada mamie.
- Okey - w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Nathaly ! - krzyknęłam.
- Hejka słońce, mogę wpaść ?
- No jasne. Alex zamów dwie duże ! - krzyknęłam.
- No to co masz mi do powiedzenia ? - zapytała Nathaly.
- Ja ?
- No raczej nie ja gadałam w parku z przystojniakiem !
- Ty znowu o tym samym.                                                      
- Jak ma na imię ?
- Chris.
- Co ci mówił ?
- Działa mi na nerwy.
- Tak jak każdy. Nic nowego Holly.
- Nie każdy. Ty nie - uśmiechnęłam się.
- To dobrze - odpowiedziała, a ja opowiedziałam jej całą historię. W tym czasie przyjechała pizza i Henry.

________________________________

Wyszedł dłuższy niż planowałam ! 
Komentujcie !
Bo nie wiem czy się podoba ;/

Prolog "My life and love"

Leżę na łóżku. Jest 2:00 w nocy. Wszyscy śpią. Tylko ja nadal co noc płaczę. Już tego nie kontroluję. Nie mam siły. Najchętniej bym się zabiła. Jestem jeszcze na tym świecie tylko dla przyjaciół. Udaję twardą dla swojej rodzicielki, bo inni wiedzą, że mam za sobą wiele nieprzespanych nocy. Boję się. Nadal się boję, chociaż wiem, że on już nigdy nie wyjdzie na wolność. Cały czas żyję przeszłością, chociaż wiem, że to nie ma sensu. Zamykam się w sobie i jest jeszcze gorzej niż było. W końcu ktoś się pojawia. Na początku jest denerwujący i go nie lubisz. Potem jednak okazuje się, że on może odmienić twoje życie. Możesz się wreszcie zakochać. Ale przecież to niemożliwe, prawda? bo My life and love? A może jednak?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witaajcie na moim drugim blogu ! Właśnie przeczytaliście (albo i nie xd) prolog nowego opowiadania. Podoba się ? Mam nadzieję ! Komentujcie ! (bo dla Was to chwilka, a dla mnie wielka radość). Jeżeli chcecie zobaczyć mój pierwszy ( i nieco gorszy, bo pierwszy) blog to zapraszam do karty Inny Blog .

Do moich czytelników z pierwszego bloga :  Tak to właśnie jest ta niespodzianka ;)