Przywitałam się z mamą i poszłam do siebie. Zaczęłam płakać.
Już sama nie wiedziałam z jakiego powodu. Ktoś zapukał do drzwi. Wytarłam łzy i
krzyknęłam, że można wejść.
- Josh!
- Cześć mała! Co tam?
- Nic się nie działo – skłamałam.
- Jasne. Nie kłam – do pokoju weszła Ann.
- Właśnie, opowiadaj – dodała. Wszystko im opowiedziałam.
Byli zdziwieni.
- Chris Anderson to nasz znajomy – odpowiedzieli chórkiem.
- Co?!
- No tak. Niestety.
- Super – w tym momencie dostałam sms’a.
Od: Nath
Muszę ci coś powiedzieć.
Wpadniesz do mnie?
Do: Nath
Jasne. Zaraz będę.
Pożegnałam się z rodziną i poszłam do Nathaly. Zadzwoniłam
dzwonkiem. Drzwi otworzyła mi jej mama.
- Dobry wieczór. Mogę wejść ? – uśmiechnęłam się.
- Cześć Holly. Zapraszam – poszłam do pokoju Nathaly. Przytuliłyśmy
się na powitanie i szybko w skrócie jej powiedziałam co u mnie.
- Teraz ty! W końcu po to tu przyszłam – na jej twarzy
pojawił się wielki uśmiech.
- Tom – po tym imieniu wiedziałam o co chodzi.
- Zakochałaś się w nim? – zapytałam szczerząc zęby.
- Lepiej !
- Jesteście razem?! – pokiwała głową, a ja zaczęłam
wariować.
- O matko! Tak się cieszę!
- On jest tym jedynym Holly. Serio.
- Gratuluję ! – przegadałyśmy całą noc. Obie potrzebowałyśmy
takiej rozmowy od dłuższego czasu. Jednak zawsze nam coś nie pasowało. Koło
8:00 rano wysłałam mamie sms’a, że wrócę wieczorem. Dopiero po tym zasnęłyśmy. Parę minut po szesnastej obudził nas mój
telefon. Zaczął dzwonić, a raczej ktoś
chciał się do mnie dodzwonić. Wyciągnęłam rękę, ale nigdzie go nie było. Gdyby
nie myśl, że to może być moja mama pewnie bym nie wstawała. Oczywiście
wykonując tą czynność walnęłam głową o stolik. Spałam na podłodze! Ale jak?!
Przecież obie zasnęłyśmy na łóżku. Zaczełam szybko szukać telefonu. Znalazłam.
Był zawinięty w pościel. Niestety to nie była mama. Niestety to był Chris. Nie
odbierałam.
- Kto to? – zapytała Nathaly leżąc z twarzą wlepioną w
poduszkę.
- Chris.
- Nie odbieraj.
- Nie mam zamiaru. Pewnie myśli sobie, że zabierze mnie na
kawę i wszystko będzie dobrze. Idiota.
- Złość piękności szkodzi kotku.
- Ehh… - usiadłam na fotelu. Dopiero teraz zauważyłam, że w
pokoju jest straszny bałagan. Chipsy porozsypywane, opakowania po ciastkach,
żelkach i nie tylko porozwalane. Na stole rozlany jakiś sok. Telefon cały czas
dzwonił. Walnęłam nim o podłogę tak, żeby wyleciała bateria. Udało się.
- Nathaly! Wstawaj, musimy tu posprzątać!
- Cholera! Co my robiłyśmy! Głowa mi pęka! – powiedziała
wstawając.
- Nie mam pojęcia, ale jeśli mi nie pomożesz, a twoja mama
to zobaczy to pewnie mnie więcej nie zobaczysz – zaśmiałam się. Posprzątanie
tego zajęło mi więcej niż myślałam. Zmęczone siadłyśmy naprzeciwko siebie.
- Wyglądasz okropnie – stwierdziła Nath.
- Ty nie lepiej. Idź się myć. Ja pójdę po tobie.
- Okey. Już idę – w tym czasieja poszłam zrobić śniadanie.
Na szczęście w jej domu nikogo oprócz nas nie było. Kiedy zalewałam herbatę
zadzwonił dzwonek do drzwi. Zapominając jak wyglądam poleciałam otworzyć. W
drzwiach stał Tom.
- Hej! – ciepło się przywitałam.
- Cześć! Coś się stało ? Jakoś tak inaczej wyglądasz…
- O matko! Zapomniałam! Przepraszam cię za mój wygląd, ale
dopiero wstałyśmy. Wejdź.
- Dzięki – przeszliśmy do salonu. Usiedliśmy na sofie obok
siebie.
- Nathaly zaraz przyjdzie. Myje się, bo wyglądała tak jak ja
– zaśmiałam się.
- Rozumiem – też się zaśmiał – Co wy robiłyście?
- No właśnie jest dużo faktów do wyjaśnienia… - wybuchliśmy
śmiechem. Z Tom’em dogaduje się doskonale, a Chris?
- Holly?
- Tak?
- Co do Chris’a…
- Nie chcę o tym gadać Tom.
- Okey, nie będziemy.- Dziękuję – między nami zapanowała chwila ciszy – Łazienka
już chyba wolna – powiedziałam, kiedy usłyszałam, jak Nath z niej wychodzi – To
teraz moja kolej. Nie zrań jej Tom. Nie chce, żeby cierpiała – Poszłam i
powiedziałam Nathaly, że ma gościa. Kiedy się umyłam i ogólnie ogarnęłam
zostawiłam zakochaną parę sam na sam.
Muszę przyznać, że do siebie pasują.
Po 19:00 byłam w domu.

_______________________
Na razie nudy ;/
Co tam u was?
No, nie szukaj szczęścia bo nie przyjdzie. Przyjdzie, kiedy będzie miało na to ochotę ^^ <--- to prawda
OdpowiedzUsuńFajne, życzę weny