W
drzwiach stał Dan. Przywitałam go ciepłym
uśmiechem.
- Hej!
- Hej!
- Mogę
wejść?
- Jasne
– przeszliśmy do salonu.
-
Zgłupiałaś?
-
Dlaczego?
-
Uciekasz. Nie dajesz oznak życia. Wszyscy cię szukają, ale nikt nie potrafi cię
znaleźć. Po prostu zapadasz się pod ziemię.
-
Wszystko musiałam przemyśleć, poukładać.
-
Przepraszam – westchnął.
- No
chodź tu – poklepał swoje kolana. Bez wahania na nie wskoczyłam i wtuliłam się
w jego osobę. Cieszyłam się, że mam takiego przyjaciela. Jednak nie pomyślałam,
że zaraz mogę go stracić. Do salonu nie wiadomo skąd wszedł Chris. Tylko jak on
się tu znalazł? Smutno i z wyrzutami sumienia się na mnie popatrzył i wyszedł.
Zerwałam się na równe nogi i wybiegłam.
- Chris!
- Co?
- To
tylko przyjaciel. Poczekaj.
- Po co?
- Bo
chcę, żebyś to ty był przy mnie, a nie on! – krzyknęłam. I tego pożałowałam. Za
mną stał przecież Dan, który właśnie trzasnął drzwiami. Poszedł. Szybko pewnie
nie wróci. No, ale przecież im dwóm na raz nie dogodzę, prawda?
- Holly…
- O nie
mój drogi! Nie ma Holly! Do mojego pokoju! No już! – krzyknęłam do niego ze
złością, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że do zabrzmiało jak do dziecka.
Chris zaczął się śmiać. Posłałam mu kopa w tyłek. On poszedł do mnie, a ja
poszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie herbatę i wróciłam do swojego pokoju.
Usiadłam naprzeciwko chłopaka.
- To
jest mój przyjaciel. Czy tego chcesz czy nie. Nie odrzucę go, bo czuje do mnie
to samo co ty – zamurowało go.
- Jak
to? – zapytał zdziwiony.
-
Normalnie. Nie wiesz jak to jest gdy się
zakochasz?
- Ale
ty? Ty go kochasz?
- Skąd
takie pytanie?
-
Pocałowałaś go – westchnęłam.
-
Kocham, ale to nie ja jestem dla niego.
-
Dlaczego wybrałaś mnie?
- Skąd
stwierdzenie, że wybrałam ciebie?
- Bo
beze mnie nie możesz żyć? Bo mnie kochasz? Bo tak słodko się rumienisz, jak ci
powiem, że jesteś piękna? A tak w ogóle to ślicznie wyglądasz – zarumieniłam
się – Widzisz?!
- Ehh…
Okey. Wybrałam ciebie, bo kocham cię inaczej niż jego i wiem, że ty kochasz
mnie bardziej niż on. I jesteś idiotą. Największym jakiego znam!
- A to
co niby miało znaczyć? – zachichotałam.
- To, że
gdybym umarła ty byś się zabił. Co jest głupie i chore. Dobra spadaj. Jestem
zmęczona przez ciebie. Nie czujesz się winny?
- Owszem
– zachichotałam – Dobranoc – chciał mnie pocałować, ale ja się odsunęłam.
- Nie-e.
- Nie
rozumiem cię, naprawdę – westchnął i poszedł. A ja zasnęłam. Wstałam o 13:00.
Późno. Zbyt późno. Zmarnowałam pół dnia. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do
kuchni. Wszyscy siedzieli i jedli obiad. Beze mnie.
- Nie
mogliście na mnie poczekać? – mruknęłam.
-
Mogliśmy, ale Chris nam kazał, żeby tego nie robić?
- Od
kiedy to słuchacie się Chris’a? – wyszłam nie czekając na odpowiedź. Co on
znowu wymyślił? I zaraz po tym jak ogarnęłam swój wygląd zadzwonił dzwonek do
drzwi. Nikt oczywiście nie był skłonny ich otworzyć. Musiałam zrobić to ja. W
drzwiach stał ogromny bukiet białych róż. I ktoś za nimi. Tylko nie wiedziałam
kto, bo te piękne kwiaty zasłaniały całe jego ciało oprócz nóg. No tak, a kto
inny mógłby to być jak nie Chris? Zobaczyłam jego twarz dopiero po tym jak
wręczył mi bukiet do rąk.
-
Wybaczysz mi? – uśmiechnęłam się.
- A
myślisz, że potrafiłabym bez ciebie wytrzymać? – nie odpowiedział. Po prostu
mnie pocałował. Tak jak nigdy. Przenigdy. To był nasz najlepszy pocałunek. Był
pewny siebie, ale nie przesadzał. Tak samo z namiętnością i delikatnością.
Wszystko było w odpowiednich proporcjach – jeżeli można tak powiedzieć.
- A
teraz idź i ładnie się ubierz, dobrze? A najlepiej w to – wręczył mi granatową
torbę z papieru.
- Nie
przesadzasz? – podniosłam lewą brew.
- Ani
troszkę skarbie – odwróciłam się, a on uderzył mnie w tyłek, że aż
podskoczyłam.
- Chris!
- No co?
– cwaniacko się uśmiechnął. Ja tylko westchnęłam i poszłam do łazienki.
_____________________________
Jestem najgorsza na świecie - wiem ;/
Możecie mnie zatłuc, że pominęłam kolejność i dawno
nie wstawiałam tu żadnego rozdziału.
PRZEPRASZAM <3
Wydaje mi się, że może być ;)
Pomijając to, że jest krótki.
.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz