niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 31 " My life and love ? "

W drzwiach stał Dan. Przywitałam go ciepłym  uśmiechem.
- Hej!
- Hej!
- Mogę wejść?
- Jasne – przeszliśmy do salonu.
- Zgłupiałaś?
- Dlaczego?
- Uciekasz. Nie dajesz oznak życia. Wszyscy cię szukają, ale nikt nie potrafi cię znaleźć. Po prostu zapadasz się pod ziemię.
- Wszystko musiałam przemyśleć, poukładać.
- Przepraszam – westchnął.
- No chodź tu – poklepał swoje kolana. Bez wahania na nie wskoczyłam i wtuliłam się w jego osobę. Cieszyłam się, że mam takiego przyjaciela. Jednak nie pomyślałam, że zaraz mogę go stracić. Do salonu nie wiadomo skąd wszedł Chris. Tylko jak on się tu znalazł? Smutno i z wyrzutami sumienia się na mnie popatrzył i wyszedł. Zerwałam się na równe nogi i wybiegłam.
- Chris!
- Co?
- To tylko przyjaciel. Poczekaj.
- Po co?
- Bo chcę, żebyś to ty był przy mnie, a nie on! – krzyknęłam. I tego pożałowałam. Za mną stał przecież Dan, który właśnie trzasnął drzwiami. Poszedł. Szybko pewnie nie wróci. No, ale przecież im dwóm na raz nie dogodzę, prawda?
- Holly…
- O nie mój drogi! Nie ma Holly! Do mojego pokoju! No już! – krzyknęłam do niego ze złością, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że do zabrzmiało jak do dziecka. Chris zaczął się śmiać. Posłałam mu kopa w tyłek. On poszedł do mnie, a ja poszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie herbatę i wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam naprzeciwko chłopaka.
- To jest mój przyjaciel. Czy tego chcesz czy nie. Nie odrzucę go, bo czuje do mnie to samo co ty – zamurowało go.
- Jak to? – zapytał zdziwiony.
- Normalnie. Nie wiesz jak to  jest gdy się zakochasz?
- Ale ty? Ty go kochasz?
- Skąd takie pytanie?
- Pocałowałaś go – westchnęłam.
- Kocham, ale to nie ja jestem dla niego.
- Dlaczego wybrałaś mnie?
- Skąd stwierdzenie, że wybrałam ciebie?
- Bo beze mnie nie możesz żyć? Bo mnie kochasz? Bo tak słodko się rumienisz, jak ci powiem, że jesteś piękna? A tak w ogóle to ślicznie wyglądasz – zarumieniłam się – Widzisz?!
- Ehh… Okey. Wybrałam ciebie, bo kocham cię inaczej niż jego i wiem, że ty kochasz mnie bardziej niż on. I jesteś idiotą. Największym jakiego znam!
- A to co niby miało znaczyć? – zachichotałam.
- To, że gdybym umarła ty byś się zabił. Co jest głupie i chore. Dobra spadaj. Jestem zmęczona przez ciebie. Nie czujesz się winny?
- Owszem – zachichotałam – Dobranoc – chciał mnie pocałować, ale ja się odsunęłam.
- Nie-e.
- Nie rozumiem cię, naprawdę – westchnął i poszedł. A ja zasnęłam. Wstałam o 13:00. Późno. Zbyt późno. Zmarnowałam pół dnia. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Wszyscy siedzieli i jedli obiad. Beze mnie.
- Nie mogliście na mnie poczekać? – mruknęłam.
- Mogliśmy, ale Chris nam kazał, żeby tego nie robić?
- Od kiedy to słuchacie się Chris’a? – wyszłam nie czekając na odpowiedź. Co on znowu wymyślił? I zaraz po tym jak ogarnęłam swój wygląd zadzwonił dzwonek do drzwi. Nikt oczywiście nie był skłonny ich otworzyć. Musiałam zrobić to ja. W drzwiach stał ogromny bukiet białych róż. I ktoś za nimi. Tylko nie wiedziałam kto, bo te piękne kwiaty zasłaniały całe jego ciało oprócz nóg. No tak, a kto inny mógłby to być jak nie Chris? Zobaczyłam jego twarz dopiero po tym jak wręczył mi bukiet do rąk.
- Wybaczysz mi? – uśmiechnęłam się.
- A myślisz, że potrafiłabym bez ciebie wytrzymać? – nie odpowiedział. Po prostu mnie pocałował. Tak jak nigdy. Przenigdy. To był nasz najlepszy pocałunek. Był pewny siebie, ale nie przesadzał. Tak samo z namiętnością i delikatnością. Wszystko było w odpowiednich proporcjach – jeżeli można tak powiedzieć.
- A teraz idź i ładnie się ubierz, dobrze? A najlepiej w to – wręczył mi granatową torbę z papieru.
- Nie przesadzasz? – podniosłam lewą brew.
- Ani troszkę skarbie – odwróciłam się, a on uderzył mnie w tyłek, że aż podskoczyłam.
- Chris!

- No co? – cwaniacko się uśmiechnął. Ja tylko westchnęłam i poszłam do łazienki.

_____________________________
Jestem najgorsza na świecie - wiem ;/
Możecie mnie zatłuc, że pominęłam kolejność i dawno 
nie wstawiałam tu żadnego rozdziału.
PRZEPRASZAM <3
Wydaje mi się, że może być ;)
Pomijając to, że jest krótki.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz