niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 42 "My life and love ?"

Minął już miesiąc od wyjazdu z domu. Ostatnio odwiedził mnie Alex i Henry. Potem znowu siedziałyśmy z mamą same.
Któregoś dnia, kiedy się obudziłam przy moim łóżku siedział Chris. Wpatrzony był w swoje splecione ręce, więc nie widział, że już nie śpię. Byłam zaskoczona. Z jednej strony chciałam wyskoczyć z łóżka i się do niego przytulić, ale z drugiej strony bałam się jego reakcji i tego co powie. Byłam też ciekawa skąd on się tu wziął. Skoro tu przyjechał to musiał też wiedzieć co mi jest.
- Chris… - szepnęłam,  powstrzymując płacz. Podniósł głowę, popatrzył się na mnie i zacisnął usta w cienką linię. Wdziałam, jak się powstrzymuje, żeby mnie nie dotknąć. To bolało. Ale wcale mu się nie dziwiłam, bo ja zraniłam go jeszcze mocniej.
- Co to miało być? – zapytał i wskazał na mój list. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Siedziałam nieruchomo i próbowałam unikać jego wzroku.
- Znalazłaś sobie kogoś, tak? A gdzie on jest? Nie powinien siedzieć tu przy tobie i trzymać cię za rękę? Dlaczego nikt z twojej rodziny i znajomych jeszcze go nie poznał? Skoro już mnie nie kochasz to dlaczego przy twoim podpisie jest zamazane „kocham Cię”?! Skoro mnie nie kochasz to powiedz mi to teraz! Powiedz mi to prosto w twarz! – krzyknął – No powiedz! – zaczęłam płakać. Nie dlatego, że krzyczał. Dlatego, że skłamałam i go tak zraniłam.
- Nie powiem – wreszcie z siebie wydusiłam.
- Czy ty myślisz, że ja naprawdę jestem taki głupi? Że zostawię cię, bo ty tak chcesz? Czy ty naprawdę jeszcze nie zauważyłaś, że to ty jesteś moim całym światem? Nikogo innego nie chce. Nie zostawię cię, rozumiesz?
- Chris ja jestem chora!
- Wiem.
- Nie chcę cię krzywdzić.
- Już to zrobiłaś – odwrócił się i kierował do drzwi.
- Christopher! – krzyknęłam - Zdajesz sobie sprawę, że ja z dnia na dzień mogę odejść? Wiesz to? Nie chcę, żebyś się zabił tylko dlatego, że ze mną wygrała jakaś głupia białaczka! Wiesz dlaczego ja napisałam ten list? Bo cię kocham palancie. Tylko zobacz, co to gówno ze mną robi – zdjęłam perukę i rzuciłam ją na podłogę – Nie chcę, żebyś widział, jak odchodzę – usiadłam i schowałam głowę w dłoniach. Zaczęłam płakać. Po chwili na swoich kolanach poczułam jego dotyk. Wyjęłam głowę i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się, usiadł obok i mnie przytulił.
- Jesteś piękna i nic tego nie zmieni. Nie pozwolę ci odejść – poczułam zapach krwi. Spojrzałam na swoją koszulę. Były ślady. Zasłoniłam nos i powiedziałam.
- Zawołaj lekarza.
- Co się stało?
- Zawołaj go! – wybiegł i po chwili przybiegł razem z lekarzem. Widziałam przerażenie w jego oczach. Lekarz zabrał mnie na kolejne podanie chemii. Kiedy wróciłam Chris’a nie było. Mamy też nie.
- Nie będę ukrywał, że jest coraz gorzej – powiedział doktor.
- Rozumiem.
- Jest coraz mniejsza szansa, że uda nam się wyeliminować chorobę – wcale nie byłam zdziwona.
Leżałam przez cały dzień sama. Mamy nie było. Jakby gdzieś wyparowała, a Chris nie wrócił. Dopiero wieczorem do szpitala przyjechała Ann. Przyszła cała zapłakana i bez brzucha.
- Gdzie zgubiłaś synka? Przyjechałaś z nim? Gdzie on jest? Mieliście zadzwonić, kiedy zacznie się poród.
- Holly – wybuchła płaczem i się we mnie wtuliła. Bez wahania ją objęłam i zaczęłam się martwić.
- Co się stało?
- Urodziłam tydzień temu.
- Przyjechałaś z nim?
- On nie żyje – nowa fala płaczu.
- Kto?
- Mój synek – zatkało mnie.
- Jak to?
- Cholera normalnie! Zmarł przy porodzie, rozumiesz?
- Ann – wyciekła mi łza – Tak mi przykro.
- Wszystkim jest przykro, tylko nikt nie wie, jak cierpię.
- Gdybym mogła umrzeć zamiast niego, to uwierz mi zrobiłabym to.
- Już za późno. Już za późno…
- Musisz się pozbierać Ann. Zrób to dla swojego maluszka. Przecież on by nie chciał, żebyś tak płakała – starałam się uważnie dobierać słowa, żeby jej nie ranić.
- Przy tobie czuję się lepiej. Nie wiem czemu, ale skoro on odszedł to ty nie możesz, jasne? – blado się uśmiechnęłam.
- Nie wiadomo co będzie Ann. Nie wiadomo…

W nocy moja kuzynka pojechała. Mamy i Chrisa nadal nie było. Szczerze mówiąc to trochę się o nich martwiłam. Jednak następnego dnia czekała mnie miła niespodzinaka…

__________________________
Przepraszam, przepraszam i 
przepraszam. Rozdział jest krótki.
Wybaczcie :* Następny jak za cztery
dni (tak około).
xoxox

1 komentarz:

  1. Suuuuper ! Jak każdy z resztą ;** czekam z niecierpliwością na następny <3

    OdpowiedzUsuń