Ten rozdział dedykuję każdemu czytelnikowi, który cierpliwie czeka na rozdział ;*
Podeszłam
bliżej do Chris’a.
- Widzę,
że już wszystkich poznałaś – wyszczerzył się.
- Twoje
kuzynki na pewno – zachichotałam.
- One to
są udane,
-
Zasugerowałam, że cię im pożyczę.
- Wiesz,
że mogę nie wrócić – zadzwonił mu telefon. Spojrzał na wyświetlacz –
Przepraszam – odszedł i odebrał. Byłam lekko zniesmaczona tym telefonem, no ale
trudno. Chodziłam po Sali i rozmawiałam jeszcze z niektórymi gośćmi, kiedy ktoś
złapał mnie za rękę. To była Ann z
widocznym już brzuszkiem, a za nią Josh, mama, Henry, Dan, Tom, Nathaly i Patty…?
Tak to była ona. Trzymała Dan’a za rękę. O matko! Są razem?!
- Co wy
tutaj robicie? – zapytałam uradowana.
- Przyszliśmy
się pożegnać – odpowiedział Dan, a Josh go szturchnął.
- Jak
to? Dlaczego mamy się żegnać? Przecież nigdzie nie wyjeżdżacie prawda?
- Nie.
Ale my tak – usłyszałam za sobą głos Chris’a.
-
Nigdzie nie jedziemy, ale potem o tym porozmawiamy. Teraz muszę z nimi pogadać.
Tak dawno was nie widziałam! – usiedliśmy przy naszym stoliku. Zaczęliśmy
rozmawiać. Zostałam utwierdzona w przekonaniu, że mój przyjaciel i Patty są
parą. Teraz patrzył czułym i kochającym wzrokiem na nią – nie na mnie. To też
mnie ucieszyło. Ann powoli szykuje się do przyjęcia na świat dziecka. Wszyscy
są nieźle nakręceni tym maleństwem. Ja jednocześnie słuchając tych wszystkich
news-ów rozmyślałam co ten Chris znowu wymyślił. Nie ma mowy nigdzie z nim nie
jadę. Już wystarczająco dużo pieniędzy wydał na tą sukienkę.
-
Kochanie musimy się już zbierać – Chris wstał od stołu.
- Musimy
porozmawiać – wstałam i zaciągnęłam go za rękaw w kąt sali. Czułam, że szykuje
się sprzeczka.
- Co się
stało? – zapytał śmiejąc się. Klepnęłam go w ramię.
- Co ci
tak wesoło?
- Bo się
złościsz. Bez powodu.
- Gdzie
się wybierasz?
-
Wybieram się, ale z tobą.
- Ja nigdzie
nie jadę.
-
Jedziesz.
- Chris!
Nie mogę!
-
Możesz.
- Nie
lubię jak wydajesz na mnie pieniądze! Nie mogę cię tak obciążać! Ja ci takiego
nic nie mogę dać! – objął moją twarz rękoma i spojrzał mi w oczy.
- Dajesz
mi coś pięknego. Kochasz mnie, a ja mam tych pieniędzy tyle, że z przyjemnością
na ciebie wydaję, jasne?
- Nie.
Ja nigdzie nie jadę. Przykro mi, ale nie – wróciłam do stołu i kontynuowałam
rozmowę z bliskimi. Gadałam z nimi dopóki nie usłyszałam głosu Chris’a w
głośnikach.
-
Szanowni panie, panowie i goście – zaczął, a ja odwróciłam się w jego stronę –
Mam do was wielką prośbę – popatrzył na mnie i szeroko się uśmiechnął.
Zmarszczyłam brwi.
- Moja
dziewczyna Holly, którą dzisiaj poznaliście nie chce ze mną wyjechać w podróż.
Jest strasznie uparta i nie mogę jej przekonać, żeby ze mną pojechała. Czy
moglibyście ją do tego nakłonić? – byłam zawstydzona. I to porządnie. Wszyscy
dookoła mnie ustawili się w kółeczko, a ja byłam w samym środku. Po chwili
zaczęli klaskać. Teraz nie miałam wyjścia. Musiałam się zgodzić. Podeszłam do
Chris’a i wyrwałam mu mikrofon.
-
Życzcie nam udanej podróży – puściłam do wszystkich oko i usłyszałam jeszcze
głośniejsze brawa i śmiechy. Chyba udało mi się zdobyć ich sympatię. Ale to nie
zmieniało faktu, że nie chciałam tam jechać. Gdziekolwiek to było. Weszliśmy do
windy i mój mężczyzna wcisnął przycisk z numerem 17+. O co chodziło z tym
plusem.
-
Mówiłem, że pojedziesz – cwaniacko się uśmiechnął.
-
Podstępna małpa – burknęłam i zostałam muśnięta w policzek. Drzwi od windy
otworzyły się, a we mnie uderzył zimny i silny wiatr. Byliśmy na dachu tego
budynku. No nieźle. Chris splótł nasze dłonie. Zmrużyłam oczy i zobaczyłam
prywatny samolot.
- Chris!
– krzyknęłam – Co to ma znaczyć?!
- Coo? –
udawał, że nic nie słyszy.
- Gówno –
warknęłam pod nosem. Byłam wściekła. Pociągnął mnie za rękę. Samolot był już
gotowy do startu. Przez wiatr, który w nas uderzał ciężko było jakkolwiek tam
wsiąść. Jednak dzięki pomocy dwóch mężczyzn w końcu wsiedliśmy. Usadowiłam się
w skórzanym fotelu i zapięłam pasy. Nie miałam ochoty na rozmowy z chłopakiem.
Patrzyłam się cały czas w okno.
-
Kochanie?
- Czego?
- Złość
piękności szkodzi, wiesz?
- Bywa.
- Proszę
mi tutaj fochów nie strzelać.
- Bo co?
– odwróciłam się a on bez wahania porządnie wbił się w moje wargi. Jeśli myśli,
że po tym pocałunku nie będę już taka zła to… to chyba ma racje.
___________________________________
Coś tam napisałam.
Nie uważam, żeby to było jakieś cudowne,
ale przyjemnie mi się pisało ;)
.gif)
Bardzo ciekawy rozdział, i fajny blog! :D Masz talent ^^ <3
OdpowiedzUsuń