wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 43 "My life and love ?"

Jeśli przeczytałaś/łeś - skomentuj :)


Następnego dnia, kiedy się obudziłam Chris siedział przy mnie z kubkiem kawy w dłoni.
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się.
- Dzień dobry skarbie – odpowiedział i pocałował mnie w czoło – Jak się dzisiaj czujesz?
- Całkiem dobrze. Gdzie wczoraj byłeś?
- Odwiozłem twoją mamę do domu. Powinna odpocząć.
- Dziękuję. Chris… Widziałeś co się ze mną wtedy działo. Jest coraz mniej szans, że to wszystko się dobrze skończy. Nie chcę, żebyś…
- Ciii – przerwał mi – Wszystko się dobrze skończy.
- Nie chcę, żebyś widział jak umieram – władował mi się na łóżko, po czym mnie objął i przytulił. Zaczęłam chlipać.
- Nie chcę, cię zostawiać Chris – szepnęłam.
- To wyjdź za mnie – podniosłam głowę.
- Co takiego? – w tamtej chwili zapomniałam znaczenia tego zdania.
- Wyjdź za mnie.
- Ale jak to? – nic do mnie nie docierało.
- Normalnie. Ja cię kocham najbardziej na świecie. Skoro cały czas gadasz, że będziesz umierać to ja cię muszę mieć na własność. Wtedy zawsze będziesz przy mnie.
- Christopher, ja nie wieem. Nie za wcześnie?
- Holly, nie obchodzi mnie kiedy. Nie chcę, żeby było za późno. Jesteśmy już przecież dorośli.
- Ale czy to na pewno dobry pomysł? Chris nie jestem przekonana.
- Nie jesteś przekonana do tego czy mnie kochasz czy nie? – podniósł jedną brew. Szturchnęłam go łokciem.
- Oczywiście, że cię kocham i nie powinieneś mieć do tego żadnych wątpliwości – musnęłam go w usta.
- W takim razie wyjdź za mnie.
- Chris, a co o tym wszystkim pomyślą rodzice?
- Moi na pewno nie będą mieć nic przeciwko, a twoja mama tym bardziej. Z resztą już z nią o tym rozmawiałem.
- Co?!
- No tak. Mówiła, że byłaby bardzo zadowolona i szczęśliwa. No proszę.
- Muszę to przemyśleć.
- Ehh… Okey.

*Kilka dni później*

Mój stan ostatnio się poprawił. Choć ja i lekarze mało w to wierzyliśmy mój organizm i leki były silniejsze niż choroba. Z tego też powodu stwierdziłam, że jak na razie nie ma co pakować się w związek małżeński. Powiedziałam to Chris’owi i trzeba przyznać, że nie był z tego powodu zadowolony. Zaczął nawet tworzyć jakieś wizje, które niby miałyby mnie przekonać do zmiany zdania. Ale ja jestem uparta. Pod koniec tygodnia doktor wypisał mnie ze szpitala pod warunkiem, że dokończę leczenie u siebie w rodzinnym mieście. Zgodziłam się bez wahania.  Z resztą przy Chris’ie i tak bym nie miała wyjścia. A właśnie – co do Chris’a to ostatnio jakoś dziwnie się zachowywał.
Kiedy wracaliśmy do domu zadzwonił jego telefon.
- Halo?
- Nie wiem.
- Co?!
- Cholera jasna.
- Nie – warknął i się rozłączył. Był zły. Przyśpieszył. Jechaliśmy dwieście na godzinę, a żołądek pochodził mi do gardła.
- Co się stało? – zapytałam.
- Nic – odpowiedział naburmuszony. Teraz będę znosić jego humorki. Na pewno (poczujcie ten sarkazm).
- Jasne, to kto dzwonił?
- Nie powinno cię to obchodzić Holly.
- Jesteś nieźle wkurzony i nigdy tak szybko nie jeździsz. Bynajmniej nie ze mną.
- Nic się nie stało.
- Powiesz mi, czy nie?
- Możesz się odpierdolić? – warknął. Mnie po prostu zamurowało. Po chwili chyba dotarło do niego co powiedział, zwolnił i zjechał na pobocze. Odwróciłam głowę i patrzyłam się przez szybę. Było mi przykro.
- Holly przepraszam.
- Jedź do domu.
- Spójrz mi w oczy – nie odwróciłam się.
- Skoro nie masz ochoty ze mną rozmawiać, nic na siłę.
- Holly.
- Odwieź mnie do domu – westchnął i odpalił silnik. Po kilku godzinach byliśmy na miejscu. No może nie do końca, bo byliśmy przed jego rodzinnym domem, a nie moim.
- Odwieź mnie do MOJEGO domu.
- Dzisiaj musisz spać u mnie. Proszę.
- Nie.
- Nancy chciała się z tobą spotkać i moi rodzice też.
- Moja mama powinna zrobić to pierwsza.
- Twoja mama się zgodziła.
- Ale jestem pełnoletnia i zrobię to co zechcę.
- Holly… - dotknął mojej dłoni.
- Tylko ze względu na Nancy – odpowiedziałam i wyszłam z samochodu. Po chwili weszłam do salonu, a jego siostrzyczka rzuciła mi się w objęcia. Była jak posmarowana klejem.
- Holly ! Będziesz ze mną dzisiaj spała? – zapytała, siadając mi na kolanach.
- Nancy daj Holly spokój. Na pewno jest zmęczona – odezwał się ojciec Chris’a z którym po chwili się przywitałam – tak samo jak z jego mamą. Uśmiechnęłam się i udawałam zadowoloną, choć tak naprawdę miałam ochotę pójść płakać. Zasiedliśmy do kolacji w rodzinnej atmosferze – no prawie, bo ja do Chris’a prawie wcale się nie odzywałam. Po opowiedzeniu wszystkiego o moim stanie zdrowia i po uspokajaniu mamy Chris’a, że wszystko już jest dobrze zaczęła się rozmowa na temat szkoły Nancy. Potem były jakieś śmiechy i luźne tematy.
- Holly idę przygotować ci łóżko – powiedział Chris, a ja wiedząc, że ma na myśli to, że będziemy spać razem od razu się odezwałam.
- Będę spać z Nancy – na co mała odpowiedziała piskiem i znowu wylądowała na moich kolanach.
- Nie wyśpisz się. Ona strasznie się wierci – próbował robić cokolwiek, żebym zmieniła zdanie, ale ja nie miałam zamiaru z nim przebywać.
- Tak jak ty – mruknęłam pod nosem na co jego rodzice wybuchli śmiechem – Chodź Nan idziemy się przygotować do spania – wymyśliłam jej jakieś zdrobnienie, z czego była wyraźnie zadowolona i mrugnęłam do niej łapiąc ją za rączkę. Wyszłyśmy z jadalni i poszłyśmy rzeczywiście się umyć. Puściłam małą pierwszą, potem związałam jej włosy w warkoczyka i sama poszłam się myć.
Kiedy zamykałam drzwi po wyjściu z łazienki, Chris oparł się o nie rękoma tak, że ja byłam pomiędzy jedną, a drugą ręką i nie mogłam za bardzo w żaden sposób uciec.
- Przyjdę po ciebie, jak Nancy zaśnie – oparł swoje czoło o moje i spojrzał mi w oczy. A ja chcą czy nie chcąc się w nich zatopiłam. Mój cały Chris, ale złość na niego mi nie przeszła.
- Śpię z nią – stanowczo odmówiłam jego propozycji.
- Jasne pani obrażalska. Bądź przygotowana – chciał mnie pocałować, ale położyłam mu palec na ustach i powiedziałam:
- Dobranoc – sztucznie się przy tym uśmiechając. Mogłabym przyrzeknąć, że za moimi plecami widniał wtedy zajebisty uśmiech.
Czytałam z Nancy przed spaniem książkę, a kiedy zasnęła zgasiłam światło i układałam się wygodnie na poduszce. Zamknęłam powieki i usłyszałam szmeranie po podłodze. Przestraszyłam się. Starałam się oddychać najciszej jak się dało. Coś zbliżało się coraz bliżej mnie. Zacisnęłam rękę w pięść gotowa by uderzyć. Kiedy to coś, a raczej ktoś złapał mnie za biodra dostał pięścią w twarz. Usłyszałam cichy jęk. Podniosłam się i zapaliłam lampkę. Zobaczyłam Chris’a trzymającego się za nos. Chciałam wybuchnąć śmiechem, ale to by oznaczało przegraną. Wywróciłam więc tylko oczami i burknęłam:
- Było tu nie przyłazić, idioto.
- Musiałaś mnie uderzyć?
- Tak?
- Chodź ze mną.
- Nigdzie nie idę. Daj mi spać.
- Bez ciebie nie zasnę.
- Jedyne co teraz zrobisz to pójdziesz przyłożyć sobie lód do nosa. Dobranoc – opadłam na poduszkę. Wyszedł. Ale po chwili po całym domu rozległ się dźwięk trzaskających szafek i lodówki. Wstałam i podreptałam do kuchni.
- Co ty wyrabiasz? Chcesz wszystkich obudzić?
- Gdzie jest lód?
- W zamrażarce, głupku – miałam ochotę strzelić takiego facepalma, że nawet sobie nie wyobrażacie. Ale to był oczywiście jego plan. Wyjęłam lód i przyłożyłam mu do nosa. Będzie miał siniaka. Trudno, trzeba było myśleć. Na jego buźce pojawił się cwaniacki uśmiech.
- Co się cieszysz? – burknęłam. Złapał mnie za pośladki i przerzucił przez ramię. Gdyby nie to, że była noc i wszyscy spali, zaczęłabym się drzeć, ale wtedy tylko waliłam go po plecach. Oczywiście to nic nie dało. Położył mnie na swoim łóżku i mocno do siebie przyciągnął.
- Chris – szepnęłam.
- Co?
- Nie mam czym oddychać.
- Masz mnie – wywróciłam oczami.
- Niewygodnie mi – delikatnie się ode mnie odsunął, pozwalając mi wygodnie się ułożyć – Tak lepiej.
- Jesteś moja i tylko moja – objął mnie rekoma.
- Tak, tak – udawałam, że się poddałam i zmrużyłam powieki. Ale chyba sobie nie myślicie, że to był koniec zabawy. Czekałam aż zaśnie i chciałam wrócić do Nan. Kiedy nie reagował na żadne wypowiadane przeze mnie słowa, delikatnie wysunęłam się z jego objęć i ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy byłam już prawie u celu, złapał mnie jedną ręką za biodro, a drugą za brzuch i podniósł do góry. Pisnęłam, a on zakrył mi usta. Z powrotem wylądowaliśmy na łóżku. Pochylił się nade mną i choć było ciemno czułam wbijający się w moje wargi wzrok.

- Nigdzie mi nie uciekniesz – zagryzłam dolną wargę i po chwili zatopiłam się w gorącym, namiętnym i pełnym pożądania pocałunku, który po dłuższej chwili został przerwany przez mój chichot.







_______________________________________
Dawno nie dodawałam - przepraaaszam ;*
Ale rozdział jest dużo dłuższy niż zwykle :)
To na początku to nwm co to ma być, ale potem
zmieniłam myślenie i druga połowa jest lepsza.
xx


4 komentarze:

  1. Superr <3 Nie mogłam sie doczekać tego rozdziału :* Kiedy nastepny ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepsze opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie mogłam sie doczekać

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnie piszesz, uwielbiam twojego bloga <3 :)

    OdpowiedzUsuń