Jeśli przeczytałaś/łeś - skomentuj :)
Następnego
dnia, kiedy się obudziłam Chris siedział przy mnie z kubkiem kawy w dłoni.
- Dzień
dobry – uśmiechnęłam się.
- Dzień
dobry skarbie – odpowiedział i pocałował mnie w czoło – Jak się dzisiaj
czujesz?
-
Całkiem dobrze. Gdzie wczoraj byłeś?
-
Odwiozłem twoją mamę do domu. Powinna odpocząć.
-
Dziękuję. Chris… Widziałeś co się ze mną wtedy działo. Jest coraz mniej szans,
że to wszystko się dobrze skończy. Nie chcę, żebyś…
- Ciii –
przerwał mi – Wszystko się dobrze skończy.
- Nie
chcę, żebyś widział jak umieram – władował mi się na łóżko, po czym mnie objął
i przytulił. Zaczęłam chlipać.
- Nie
chcę, cię zostawiać Chris – szepnęłam.
- To
wyjdź za mnie – podniosłam głowę.
- Co
takiego? – w tamtej chwili zapomniałam znaczenia tego zdania.
- Wyjdź za
mnie.
- Ale
jak to? – nic do mnie nie docierało.
-
Normalnie. Ja cię kocham najbardziej na świecie. Skoro cały czas gadasz, że
będziesz umierać to ja cię muszę mieć na własność. Wtedy zawsze będziesz przy
mnie.
-
Christopher, ja nie wieem. Nie za wcześnie?
- Holly,
nie obchodzi mnie kiedy. Nie chcę, żeby było za późno. Jesteśmy już przecież
dorośli.
- Ale
czy to na pewno dobry pomysł? Chris nie jestem przekonana.
- Nie
jesteś przekonana do tego czy mnie kochasz czy nie? – podniósł jedną brew. Szturchnęłam
go łokciem.
-
Oczywiście, że cię kocham i nie powinieneś mieć do tego żadnych wątpliwości –
musnęłam go w usta.
- W
takim razie wyjdź za mnie.
- Chris,
a co o tym wszystkim pomyślą rodzice?
- Moi na
pewno nie będą mieć nic przeciwko, a twoja mama tym bardziej. Z resztą już z
nią o tym rozmawiałem.
- Co?!
- No
tak. Mówiła, że byłaby bardzo zadowolona i szczęśliwa. No proszę.
- Muszę
to przemyśleć.
- Ehh…
Okey.
*Kilka
dni później*
Mój stan
ostatnio się poprawił. Choć ja i lekarze mało w to wierzyliśmy mój organizm i
leki były silniejsze niż choroba. Z tego też powodu stwierdziłam, że jak na
razie nie ma co pakować się w związek małżeński. Powiedziałam to Chris’owi i
trzeba przyznać, że nie był z tego powodu zadowolony. Zaczął nawet tworzyć
jakieś wizje, które niby miałyby mnie przekonać do zmiany zdania. Ale ja jestem
uparta. Pod koniec tygodnia doktor wypisał mnie ze szpitala pod warunkiem, że
dokończę leczenie u siebie w rodzinnym mieście. Zgodziłam się bez wahania. Z resztą przy Chris’ie i tak bym nie miała
wyjścia. A właśnie – co do Chris’a to ostatnio jakoś dziwnie się zachowywał.
Kiedy
wracaliśmy do domu zadzwonił jego telefon.
- Halo?
- Nie
wiem.
- Co?!
-
Cholera jasna.
- Nie –
warknął i się rozłączył. Był zły. Przyśpieszył. Jechaliśmy dwieście na godzinę,
a żołądek pochodził mi do gardła.
- Co się
stało? – zapytałam.
- Nic –
odpowiedział naburmuszony. Teraz będę znosić jego humorki. Na pewno (poczujcie
ten sarkazm).
- Jasne,
to kto dzwonił?
- Nie
powinno cię to obchodzić Holly.
- Jesteś
nieźle wkurzony i nigdy tak szybko nie jeździsz. Bynajmniej nie ze mną.
- Nic
się nie stało.
-
Powiesz mi, czy nie?
- Możesz
się odpierdolić? – warknął. Mnie po prostu zamurowało. Po chwili chyba dotarło
do niego co powiedział, zwolnił i zjechał na pobocze. Odwróciłam głowę i
patrzyłam się przez szybę. Było mi przykro.
- Holly
przepraszam.
- Jedź
do domu.
- Spójrz
mi w oczy – nie odwróciłam się.
- Skoro
nie masz ochoty ze mną rozmawiać, nic na siłę.
- Holly.
- Odwieź
mnie do domu – westchnął i odpalił silnik. Po kilku godzinach byliśmy na
miejscu. No może nie do końca, bo byliśmy przed jego rodzinnym domem, a nie
moim.
- Odwieź
mnie do MOJEGO domu.
-
Dzisiaj musisz spać u mnie. Proszę.
- Nie.
- Nancy
chciała się z tobą spotkać i moi rodzice też.
- Moja
mama powinna zrobić to pierwsza.
- Twoja
mama się zgodziła.
- Ale
jestem pełnoletnia i zrobię to co zechcę.
- Holly…
- dotknął mojej dłoni.
- Tylko
ze względu na Nancy – odpowiedziałam i wyszłam z samochodu. Po chwili weszłam
do salonu, a jego siostrzyczka rzuciła mi się w objęcia. Była jak posmarowana
klejem.
- Holly
! Będziesz ze mną dzisiaj spała? – zapytała, siadając mi na kolanach.
- Nancy
daj Holly spokój. Na pewno jest zmęczona – odezwał się ojciec Chris’a z którym
po chwili się przywitałam – tak samo jak z jego mamą. Uśmiechnęłam się i
udawałam zadowoloną, choć tak naprawdę miałam ochotę pójść płakać. Zasiedliśmy
do kolacji w rodzinnej atmosferze – no prawie, bo ja do Chris’a prawie wcale
się nie odzywałam. Po opowiedzeniu wszystkiego o moim stanie zdrowia i po
uspokajaniu mamy Chris’a, że wszystko już jest dobrze zaczęła się rozmowa na
temat szkoły Nancy. Potem były jakieś śmiechy i luźne tematy.
- Holly
idę przygotować ci łóżko – powiedział Chris, a ja wiedząc, że ma na myśli to,
że będziemy spać razem od razu się odezwałam.
- Będę
spać z Nancy – na co mała odpowiedziała piskiem i znowu wylądowała na moich
kolanach.
- Nie
wyśpisz się. Ona strasznie się wierci – próbował robić cokolwiek, żebym
zmieniła zdanie, ale ja nie miałam zamiaru z nim przebywać.
- Tak
jak ty – mruknęłam pod nosem na co jego rodzice wybuchli śmiechem – Chodź Nan
idziemy się przygotować do spania – wymyśliłam jej jakieś zdrobnienie, z czego
była wyraźnie zadowolona i mrugnęłam do niej łapiąc ją za rączkę. Wyszłyśmy z
jadalni i poszłyśmy rzeczywiście się umyć. Puściłam małą pierwszą, potem
związałam jej włosy w warkoczyka i sama poszłam się myć.
Kiedy
zamykałam drzwi po wyjściu z łazienki, Chris oparł się o nie rękoma tak, że ja
byłam pomiędzy jedną, a drugą ręką i nie mogłam za bardzo w żaden sposób uciec.
-
Przyjdę po ciebie, jak Nancy zaśnie – oparł swoje czoło o moje i spojrzał mi w
oczy. A ja chcą czy nie chcąc się w nich zatopiłam. Mój cały Chris, ale złość
na niego mi nie przeszła.
- Śpię z
nią – stanowczo odmówiłam jego propozycji.
- Jasne pani
obrażalska. Bądź przygotowana – chciał mnie pocałować, ale położyłam mu palec
na ustach i powiedziałam:
-
Dobranoc – sztucznie się przy tym uśmiechając. Mogłabym przyrzeknąć, że za
moimi plecami widniał wtedy zajebisty uśmiech.
Czytałam
z Nancy przed spaniem książkę, a kiedy zasnęła zgasiłam światło i układałam się
wygodnie na poduszce. Zamknęłam powieki i usłyszałam szmeranie po podłodze.
Przestraszyłam się. Starałam się oddychać najciszej jak się dało. Coś zbliżało
się coraz bliżej mnie. Zacisnęłam rękę w pięść gotowa by uderzyć. Kiedy to coś,
a raczej ktoś złapał mnie za biodra dostał pięścią w twarz. Usłyszałam cichy
jęk. Podniosłam się i zapaliłam lampkę. Zobaczyłam Chris’a trzymającego się za
nos. Chciałam wybuchnąć śmiechem, ale to by oznaczało przegraną. Wywróciłam
więc tylko oczami i burknęłam:
- Było
tu nie przyłazić, idioto.
-
Musiałaś mnie uderzyć?
- Tak?
- Chodź
ze mną.
-
Nigdzie nie idę. Daj mi spać.
- Bez
ciebie nie zasnę.
- Jedyne
co teraz zrobisz to pójdziesz przyłożyć sobie lód do nosa. Dobranoc – opadłam
na poduszkę. Wyszedł. Ale po chwili po całym domu rozległ się dźwięk
trzaskających szafek i lodówki. Wstałam i podreptałam do kuchni.
- Co ty
wyrabiasz? Chcesz wszystkich obudzić?
- Gdzie
jest lód?
- W
zamrażarce, głupku – miałam ochotę strzelić takiego facepalma, że nawet sobie
nie wyobrażacie. Ale to był oczywiście jego plan. Wyjęłam lód i przyłożyłam mu
do nosa. Będzie miał siniaka. Trudno, trzeba było myśleć. Na jego buźce pojawił
się cwaniacki uśmiech.
- Co się
cieszysz? – burknęłam. Złapał mnie za pośladki i przerzucił przez ramię. Gdyby
nie to, że była noc i wszyscy spali, zaczęłabym się drzeć, ale wtedy tylko
waliłam go po plecach. Oczywiście to nic nie dało. Położył mnie na swoim łóżku
i mocno do siebie przyciągnął.
- Chris
– szepnęłam.
- Co?
- Nie
mam czym oddychać.
- Masz
mnie – wywróciłam oczami.
-
Niewygodnie mi – delikatnie się ode mnie odsunął, pozwalając mi wygodnie się
ułożyć – Tak lepiej.
- Jesteś
moja i tylko moja – objął mnie rekoma.
- Tak,
tak – udawałam, że się poddałam i zmrużyłam powieki. Ale chyba sobie nie
myślicie, że to był koniec zabawy. Czekałam aż zaśnie i chciałam wrócić do Nan.
Kiedy nie reagował na żadne wypowiadane przeze mnie słowa, delikatnie wysunęłam
się z jego objęć i ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy byłam już prawie u celu,
złapał mnie jedną ręką za biodro, a drugą za brzuch i podniósł do góry.
Pisnęłam, a on zakrył mi usta. Z powrotem wylądowaliśmy na łóżku. Pochylił się
nade mną i choć było ciemno czułam wbijający się w moje wargi wzrok.
.gif)
- Nigdzie mi nie uciekniesz – zagryzłam dolną wargę i po chwili zatopiłam się w gorącym, namiętnym i pełnym pożądania pocałunku, który po dłuższej chwili został przerwany przez mój chichot.
_______________________________________
Dawno nie dodawałam - przepraaaszam ;*
Ale rozdział jest dużo dłuższy niż zwykle :)
To na początku to nwm co to ma być, ale potem
zmieniłam myślenie i druga połowa jest lepsza.
xx
Superr <3 Nie mogłam sie doczekać tego rozdziału :* Kiedy nastepny ?
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńJuż nie mogłam sie doczekać
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz, uwielbiam twojego bloga <3 :)
OdpowiedzUsuń