środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 27 "My life and love ?"

Dan tak jak obiecał, tak i został. Cały dzień płakałam w jego ramionach. Próbował mnie pocieszać, ale jednocześnie wiedział, że to nic nie da. Cieszyłam się z jego obecności. Miałam się do kogo przytulić, poczuć czyjąś obecność blisko siebie. Jednak wolałabym, żeby przy mnie był Chris. Wolałabym, ale jeszcze nie mam sił mu wybaczyć. Wieczorem Dan musiał wracać. Niestety. Znowu zostałam sama. Kiedy już wszyscy spali wzięłam kartkę i napisałam:

NIE WIEM ILE MNIE NIE BĘDZIE.
WRÓCĘ. OBIECUJĘ, A WY OBIECAJCIE, ŻE NIE BĘDZIECIE SIĘ MARTWIĆ.
JESTEM BEZPIECZNA. KOCHAM WAS.

Z torebki mamy wyciągnęłam kluczyki od samochodu i wyszłam. Wsiadłam do auta i odpaliłam silnik. Ruszyłam. Wiedziałam, gdzie mam jechać. Było tylko jedno takie miejsce, gdzie mogłam pobyć sama i nikt mnie tam nie znajdzie. Byłam śpiąca. Ciężko mi było jechać, ale musiałam być ostrożna. Przez moją senność, jechałam 2 godziny, co powinno mi zająć maksymalnie jedną. Ale cóż w końcu dojechałam. Morze. Plaża. Drewniany domek babci, która zmarła 2 lata temu. Jej mogłam wszystko powiedzieć. Bez wahania. Zawsze mnie wysłuchała i udzielała najlepszych rad na świecie. Siadałyśmy pod drzewem przy plaży i rozmawiałyśmy. Otworzyłam drzwi i poczułam jej zapach. Pobiegłam do jej pokoju i wskoczyłam na łóżko. Chciałam jej wszystko opowiedzieć. Chciałam, żeby dała mi radę, która na pewno by się sprawdziła. Chciałam, żeby mnie teraz przytuliła. Chciałam. Ale nie mogłam. Zasnęłam.
***
Obudziłam się o 12:00 nie za wcześnie. Wstałam i 
poszłam do kuchni. Zagotowałam wodę i zaparzyłam sobie herbatę. Wyciągnęłam biszkopty i każdego z nich zanurzałam w gorącej cieczy, a potem trafiały do mojego brzucha. Uwielbiałam  tu przyjeżdżać. Tu jest tyle wspomnień. Chciałabym mieć kiedyś taki dom. Nad morzem. Z ogromną pustą plażą. Poszłam się umyć. Odkręciłam kurek i po moim ciele spłynęła lodowata woda. Odskoczyłam jak poparzona, chociaż było odwrotnie. Chwilę poczekałam i po chwili na plecach poczułam ciepłą wodę. O wiele lepiej. Ubrałam się w stare ubrania i wyszłam na dwór. Poszłam w stronę ogródka. Byłam ciekawa czy coś tu jeszcze rośnie. Przydałoby mi się gdybym została tu na dłuższą metę. Otworzyłam drewnianą furtkę i byłam zdziwiona. Wszystko było takie samo. Wygracowane, podlane, a przede wszystkim gotowe do zjedzenia. Ale jak to tak? Przecież ktoś 
musiał o to dbać! Tylko kto? Nie mam pojęcia. No cóż będę się musiała dowiedzieć. Wyszłam na plażę. Stanęłam przodem do morza i czekałam na jakiś znak. Znak od wróżek? Od babci? Nie wiem. Zawiał wiatr. Tu było moje miejsce. Mogłam zostać tu na zawsze. Ale w końcu ktoś mnie znajdzie. Tu mogłam spokojnie oddychać. Byłam sama, ale czułam, że moja babcia stoi koło mnie i mnie pociesza. Było mi dobrze, ale nie na tyle, żeby się uśmiechać. Chcę mu wybaczyć. Tak bardzo chcę. Bo to był jeden głupi pocałunek, prawda? Ale to zabolało jak zdrada. Jeszcze muszę poczekać. Jeszcze nie jestem w stanie mu wybaczyć. Poszłam na spacer. Szłam dość długo. Potem zawróciłam, bo już się ściemniało. Położyłam się na łóżku i włączyłam telewizor. Zaczął mi dzwonić telefon. Wyciągnęłam rękę i spojrzałam na ekran. Mama. Miliony razy mama, Henry, Dan, Tom, Nath i Chris. Tysiące sms’ów od Tom’a i Nath. Już sobie wyobrażam co tam się dzieje. Ogłoszenia po całym osiedlu. A nawet mieście. Zaangażowana policja. Pewnie tak. Ale ja chciałam być sama. Na trochę. Muszę wszystko przemyśleć. Kiedy mój telefon ucichł powoli zaczęłam zasypiać. Niestety dźwięk sms’a mnie rozbudził. Zapominając, że jestem prawdopodobnie poszukiwana spojrzałam na treść.

Od: Chris
Gdziekolwiek jesteś nie rób nic głupiego.
Nie przeżyłbym tego.


Zaczęłam szlochać. A raczej płakać. Tęsknię za nim. Bardzo. Wstałam i poszłam do łazienki. Wpadłam w jakąś furię. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam w nie rzucać czym popadnie. W końcu pękło na milion kawałków. Usiadłam na podłodze. Wzięłam kawałek szkła i zaczęłam nim lekko jeździć po nadgarstku. Potem przydusiłam mocniej. Pojawiła się kropla krwi. Pozwoliłam, żeby spłynęła wzdłuż ręki. Przestałam płakać i uspokoiłam się. Dopiero po 10 minutach ocknęłam się i zrozumiałam co zrobiłam. Wstałam i poszłam spać. Załamana swoim zachowaniem.

___________________________

No i jest kolejny!
Może być?
Znowu wolne!
Życzę Wam wszystkim faajnego i cieplutkiego długiego weekendu !

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 26 "My life and love"

Zaciągnęły mnie za rękę i weszłyśmy na stół. Wiedziałam co się święci i wcale mi to nie przeszkadzało. Zaczęłyśmy tańczyć, a inni zaczęli gwizdać. Gdybym nie była spita, pewnie nigdy w życiu bym czegoś takiego nie zrobiła. Ale raz się żyje. 
- Holly! – krzyknął Dan, ale ja go całkowicie olałam. Bawiłam się i miałam wszystkich w dupie. Nic mnie nie obchodziło i wszystko było by fanie gdyby nie jakiś koleś. Złapał mnie za nogi i zaczął nieść mnie na rękach w stronę wyjścia. Zaczęłam się śmiać. Popatrzyłam na twarz chłopaka. Chris. Mogłam się tego domyślić. Mogłam. Był zły, jakby zaraz miał kogoś zabić i jednocześnie smutny, jakby coś go uraziło. Wyszedł z klubu i wsadził mnie do auta. Myślałam, że siądzie obok mnie, ale on oparł się o samochód i czekał. Wyszedł Dan. Chris do niego podszedł i uderzył pięścią prosto w twarz. Wybiegła reszta przyjaciół. Patrzyli ze zdziwieniem. Wyskoczyłam jak oparzona z auta.
- Mówiłeś, że będziesz jej pilnować idioto!
- Chris! – krzyknęłam, a on przydusił Dan’a do ściany.
- Wracaj do auta Holly!
- Puść go – syknęłam.
- Upił cię i pozwolił robić upokarzające rzeczy!
- Nikt mi nie kazał pić! – uderzył go jeszcze raz, a ja wskoczyłam mu na plecy. Chciałam go lekko poddusić, ale nie miałam tyle siły. – Puszczaj go! – krzyknęłam jeszcze raz. Zapadła cisza. Słyszałam tylko swój i jego oddech. W końcu go puścił. Zeskoczyłam z niego i wtuliłam się w Dan’a.
- Przepraszam was – powiedziałam zaczynając płakać. Odwróciłam się i wsiadłam do samochodu. Szepnęłam do Chris’a:
- Zadowolony jesteś?
- Nie wiadomo co mógł ci później zrobić. A jeżeli chciał cię tylko wykorzystać?
- Od kiedy robisz za moją matkę czy ojca, co?
- Martwię się o ciebie. Już ci mówiłem. Kocham cię i nigdy nie przestanę. Przemyśl to wszystko.
- Jak mam to przemyśleć? – krzyknęłam – Cały czas za mną chodzisz! Nie mam chwili samotności!
- Masz jej aż za dużo – podjechał pod blok. Wysiadłam trzaskając drzwiami. Pobiegłam do domu.

****
Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy. Sięgnęłam ręką po białą tabletkę i popiłam ją wodą. Co ja wczoraj robiłam? Co się wczoraj wydarzyło? Nic nie pamiętałam. Ale dowiedzieć mogłam się tylko od jednej osoby. Od Dan’a. Chwyciłam telefon i napisałam:

Do: Dan
Możesz wpaść?

Po chwili mi odpisał:

Od: Dan
Zaraz będę.

Ucieszyła mnie jego odpowiedź. Wstałam. Zakręciło mi się w głowie i nagle usiadłam na łóżko. Potem spróbowałam jeszcze raz. Teraz było okey. Poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem. Wyglądałam – nie nie chcielibyście widzieć, jak wyglądałam. Na dodatek śmierdziało ode mnie alkoholem. Wskoczyłam pod prysznic. Odkręciłam kurek. Po ciele spływała mi lodowata woda. Czułam się lepiej. Nie wiem czy zadziałały leki, czy zimna woda, ale to nie było ważne. Wytarłam się i wciągnęłam na siebie luźne ubrania. Ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Pobiegłam otworzyć, bo wiedziałam, że to Dan. I tak było. Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Dan miał rozciętą brew. O nic się nie pytałam. Domyślałam się, że to skutek wczorajszej nocy. Wszedł do środka. Mocno go przytuliłam. Za bardzo nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Zaciągnęłam go do pokoju. Usiedliśmy na łóżku.
- Dan.
- Słucham?
- Niczego nie pamiętam.
- Wiem – podeszłam do szafki i wyciągnęłam plaster i wodę utlenioną.
- Ta rana to przeze mnie, prawda? – spytałam dezynfekując ranę.
- Nie. To nie twoja wina.
- Na pewno. Opowiedz mi. Muszę mieć świadomość co się stało.
- Upiłaś się. Zaczęłaś robić głupie rzeczy.
- Jakie? – niepewnie zapytałam.
- Tańczyłaś na stole.
- Co jeszcze?
- Pocałowałaś mnie – zamurowało mnie. Nigdy więcej nie mogę się upić.
- Ale to nie wszystko, prawda?
- Tak. Przyszedł Chris i cię stamtąd zabrał. Później mi się za to oberwało.
- Ale to nie była twoja wina!
- Była.
- Nie! Wcale, że nie! Dan przepraszam cię – schowałam twarz w dłoniach.
- Nie przepraszaj. On cię bardzo kocha. Ja też bym tak zrobił. To normalne.
- Pobiłbyś mojego przyjaciela, wiedząc, że to bardzo mnie boli?
- Jeżeli byłby powód to tak.
- A on nie miał powodu.
- Miał – przytulił mnie. 
- Przepraszam cię za to wszystko. Za tą ranę, za ten pocałunek i wszystkie problemy.
- Nie przepraszaj. Kocham cię – zaczęłam płakać w niego wtulona.
- Dan.
- Tak?
- Zostań ze mną. Proszę.




________________________________

Krótki czy mi się tylko wydaje ?
Jak Wam się podoba ?
Mam dla Was pewną informację.
Mianowicie zostałam adminką na stronie z opowiadaniami na facebook'u:
https://www.facebook.com/opowiadanie16
Piszę tam zupełnie inne opowiadanie !
Zapraszam ;)
A jeżeli macie jakieś pytania lub uwagi lub pochwały^^ dla mnie to tutaj:
http://ask.fm/opowiadania33
Możecie też pytać o bohaterów czy co Wam wpadnie do główki :)
Trzymajcie się ;*

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 25 "My life and love"

Przez jakieś 5 dni siedziałam w domu. Nigdzie nie wychodziłam. Z nikim się nie spotykałam. Nie płakałam, nie śmiałam się. Wszystko było mi obojętne. Zadzwonił Dan.
- Hej Dan!
- Cześć Holly! Słuchaj, dasz się jutro gdzieś wyciągnąć?                  
- Nie, chyba nie. Nie powinnam, a zresztą nie mam ochoty.
- Musisz.
- Wcale nie.
- Tak. Jutro są moje urodziny, więc dla mnie to zrobisz dobrze?
- Nie Dan. Proszę cię – zaczęłam marudzić.
- Nie pójdziemy sami, idą jeszcze moi znajomi.
- Jeszcze lepiej.
- No weź! Idziesz idziesz. Przyjadę po ciebie o 20:00.
- Niech zgadnę o tej porze to pewnie pójdziemy do klubu, prawda?
- Będziesz się świetnie bawić. Obiecuję – westchnęłam – No to jesteśmy umówieni. Trzymaj się!
- Pa – szepnęłam. Rozłączył się. To jutrzejszy dzień miałam tak jakby zaplanowany.

****
Ubrałam się w mój ulubiony strój. Wygodny, w pewnym sensie elegancki i jednocześnie idealny na imprezę. Czarne krótkie spodenki, czarne wysokie buty z ćwiekami, czarna luźna, prześwitująca bluzka i czarna skórzana kurtka. Wszystko czarne. Włosy zakręciłam w loki. Stanęłam przed lustrem. Po co ja tam idę? Jeżeli go nie ma wszystko jest do dupy. Co z tego, że cały czas mnie obserwuje i nie pozwoli, żeby mi się cos stało, skoro ja tego nie mogę mu zapewnić? Co z tego, skoro chcę, żeby teraz trzymał mnie za rękę i powalał tym swoim wzrokiem, ale nie potrafię mu wybaczyć? Jestem beznadziejna. Jestem uparta i wszystkich ranię. Dostałam sms’a.

Od: Dan
Czekam księżniczko :)

Księżniczko. Jak to słowo teraz bolało. Tylko Chris tak mógł do mnie mówić. Tylko przy nim to słowo nabierało prawdziwego znaczenia. Krzyknęłam, że wychodzę i wybiegłam. Już robiło się ciemno. Dochodząc do auta zobaczyłam zarys twarzy jakiegoś chłopaka. Był bardzo podobny do Chris’a. Jednak nie zdążyłam mu się dokładnie przyjrzeć. A może to tylko mój mózg próbuje mi uświadomić, jak bardzo za nim tęsknię? Dan wyszedł i otworzył mi drzwi. Usiadł z tyłu obok mnie. Byłam tym zdziwiona, jednak po chwili zrozumiałam. On miał dopiero i już 17 lat. Nie mógł prowadzić, ale do klubów chyba też nie powinien zaglądać.
- Nie jesteś za mały na zabawy w klubach? – zapytałam.
- Możliwe, ale mój ojciec jest jednym z tych ważnych i dlatego mogę.
- Media się tobą nie interesują?
- Raczej nie – uśmiechnął się. Za bardzo nie rozumiałam. Jednak teraz mnie to nie obchodziło. Jak coś to on będzie miał problemy nie ja. Jestem świetną przyjaciółką prawda? – Ślicznie dziś wyglądasz księżniczko – dotknął mojej ręki.
- Dziękuję, ale nie mów do mnie księżniczko, okey?
- Jasne – posmutniał. Dojechaliśmy. Przed wejściem czekali na nas jego znajomi. Przedstawili się: Amber, Louis, Patty, Conrad i Felix. Fajni ludzie. Weszliśmy do środka i usiedliśmy przy zarezerwowanym dla nas stoliku.
- To kto idzie po drinki? – zapytał Felix klaszcząc w dłonie. Wszyscy popatrzyli na mnie i na Patty – czarnowłosą dziewczynę z czekoladowymi oczami. Była przepiękna. Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- No dobra, niech wam będzie – przeszłyśmy do barmana.
- Poproszę sześć razy – powiedziałam, ale Patty nagle mnie poprawiła.
- Siedem. Dan pije – coraz więcej faktów o tym chłopaku. To powoli mnie przerażało.
- Jak to? Przecież…
- Ale pije. Też mu to mówiłam, ale się uparł. Nie znałaś go od tej strony, prawda?
- Nie – westchnęłam. Patty była miłą dziewczyną. Podejrzewałam też, że podkochuje się w Dan’ie. Widziałam, jak na niego patrzy. Wszyscy się cudownie razem bawiliśmy. Dawno nie byłam na tego typu zabawie. Chyba w sumie tego potrzebowałam. Co chwila sięgałam po szklankę z alkoholem.
- Holly, może już wystarczy? – upomniał mnie Dan.
- Piję na własną odpowiedzialność. To ty powinieneś uważać – burknęłam. -  Znalazł się tatuś.

- Zatańczysz? – podał mi rękę. Uśmiechnęłam się. Przetańczyliśmy z 10 piosenek. Potem dołączyła do nas cała reszta. Świetnie, było naprawdę świetnie. Czułam się wolna. Nie tęskniłam już za Chris’em. Miałam nowych przyjaciół. Chociaż w sumie to chyba byłam już pijana. Nie kontrolowałam swoich myśli i czynów. Nagle przyciągnęłam do siebie Dan’a i go pocałowałam. Potem się do niego uśmiechnęłam. Był jakiś zmieszany. Jakby jednocześnie się cieszył i był zły. Podeszły do mnie jakieś nieznajome dziewczyny…

________________________________

Ale się kończy !
 będzie się działo w następnym rozdziale ?
Nie wiem czy mam jakiś czytelników 3gimnazjum.
Jeśli tak to jak po testach?
3małam za Was kciuki !

Rozdział 24 "My life and love ?"

W TYM ROZDZIALE POJAWIAJĄ SIĘ OSTRE OKREŚLENIA WIĘC CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ 

Tylko dlaczego ja to robię? Wyszłam z domu  o 24:00. Wszyscy już spali. Ubrana w urzekające i przykuwające uwagą ciuchy szłam przez park. Byłam pewna siebie. Siedział tam. Chris. On tam siedział. Na tamtej ławce. Wiedziałam, że tam będzie, dlatego teraz wyszłam. Ale po co? Jednocześnie chcę dwóch rzeczy: skrzywdzić go i znów mieć go przy sobie. Tyle, że nie jest to takie  proste. Szłam przed siebie. Zobaczyłam kilku gości na motorach. Znałam ich, a oni dobrze znali mnie. Byli napalonymi facetami, ale mnie traktowali jako swoją koleżankę? Chyba tak. W stosunku do mnie zachowywali się naprawdę spoko, w porównaniu do innych dziewczyn. Podeszłam do nich bliżej. Byłam pewna, że Chris stoi kilka metrów za mną. Chciałam to wykorzystać.
- Wskakuj mała! Zabawimy się! – krzyknął jeden z nich. Podeszłam do nich jeszcze bliżej.
- Holly! – krzyknął Chris. Ja się nie odwracałam. Miałam go w tym momencie gdzieś. Wsiadłam na motor i ścisnęłam rękoma talię jednego z nich. Nie widziałam jego twarzy.
- Jedź – rozkazałam facetowi w skórzanej kurtce. Zapalił światło i odpalił silnik.
- Holly! – krzyknął ponownie Chris.
- Jedziemy – ruszył. Jechaliśmy naprawdę szybko. Było mi zimno. Mogłam przemyśleć w co się ubieram. Trochę się bałam, ale to nie było teraz istotne. Żołądek podszedł mi do gardła, kiedy po paru minutach przed nami pojawił się czarny samochód. Z piskiem opon i my i on się zatrzymaliśmy.
- Co to za idiota?! – warknął kierowca motoru. Z czarnego auta wysiadł Chris. Mogłam się tego spodziewać. Podszedł do mnie.
- Wsiadaj do auta – powiedział.
- Chciałbyś. Nigdzie z tobą nie jadę. Spadaj. Ruszajmy.
- Jak chcesz mała – odpalił silnik, a Chris zaciągnął mnie z motoru i złapał za nogi. Przewiesił mnie przez swoje plecy.
- Puszczaj mnie! Chris! Puszczaj idioto! – zaczęłam się wyrywać, ale to nic nie dało. Zaniósł mnie do samochodu. Usiadł za kierownicą i z piskiem opon odjechał.
- Pojebało cię? – warknęłam.
- To ja powinienem ci zadać to pytanie – mówił obojętnym głosem.
- To moje życie i ja decyduje co robię.
- Mogło ci się coś stać.
- Kurwa, odwal się ode mnie!
- Nie mów tak.
- Teraz mi będziesz udzielał korepetycji z mowy? Daruj sobie.
- Holly!
- Czego?
- Nie pozwolę, żeby ci się coś stało, rozumiesz?
- Zatrzymaj się – zrobił to, co mu kazałam. Wysiadłam. On też.
- Czego taka jesteś?
- Może dajmy sobie już spokój co? Zraniłeś mnie i to bardzo. Teraz pytasz się mnie, dlaczego taka jestem, co mi oznacza jesteś okropna i mam cię już dość. Ale wiesz co? Ja też mam cię już dość – zaczęłam iść.
- Nie jesteś okropna. Dla mnie jesteś idealna. Nigdy nie będę miał cię dość. Ile razy mam ci to mówić?
- Wystarczy, że już to udowodniłeś ze swoją starą znajomą.
- Tłumaczyłem ci, że to ona zaczęła. Ja nic do niej nie czuję. Zero. Wybacz mi Holly!
- Daj mi święty spokój. Pamiętasz, jak mi mówiłeś, że jeśli ja jestem szczęśliwa to ty też jesteś? Więc jeśli to jest prawda to daj mi spokój.
- Gdybym tylko miał pewność, że nic ci się nie stanie. Gdzie idziesz?
- Do domu.
- Odwiozę cię.
- Nie trzeba.
- To jakieś 10 kilometry stąd.
- Tudno.
- Holly – byłam zła, ale jeśli rzeczywiście mam do przejścia 10 kilometrów to o tej porze został tylko Chris. Odwróciłam się i wsiadłam do samochodu. Jechaliśmy w ciszy, ale oczywiście pod blokiem ktoś musiał się odezwać.

- Masz prawo mnie za to nienawidzić, ale daj mi to naprawić. Daj mi szansę – popatrzyłam się w jego oczy. Jezu! Jak ja ich potrzebowałam. Jak ja za nimi tęskniłam. Po dłuższej chwili odwróciłam wzrok i poszłam do domu. Resztę nocy spędziłam na wylewaniu łez w poduszkę.

___________________________

Kolejny rozdział !
Poproszę o komentarze !
Byliście mokrzy w poniedziałek?
Ja miałam niezłą przygodę (zajrzyjcie na aska) :P
Kocham Was ! :*

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 23 "My life and love ?"

Wstałam koło 8:00 i po zjedzeniu śniadania, poprosiłam Josh’a żeby zawiózł mnie do domu. Nie było mi łatwo udawać, że wszystko jest w porządku, bo nie było. Wszyscy o tym dobrze wiedzieli. Zadzwoniłam do Dan’a, żeby spotkał się ze mną w Starbucks’ie. Wiedziałam, że się zgodzi i się nie myliłam. Spotkaliśmy się o 16:00.
- O czym chciałaś porozmawiać? – zapytał stawiając przede mną kawę.
- Chciałam spędzić trochę czasu z tobą, mogę?
- Jasne. Przecież ci obiecałem.
- Popsułam ci plany?
- Raczej nie – uśmiechnął się.
- Głupio mi.
- Dlaczego?
- Spotykam się z 16 – latkiem i na dodatek się mu wyżalam. Czy to nie dziwne?
- Po pierwsze za 6 dni będę miał 17, a po drugie wyglądam na starszego i to wcale nie jest dziwne.
- Jasne wyglądasz na starszego – zaśmiałam się.
- Rozmawiałaś z nim? – uśmiech z mojej twarz znikł.
- Tak. Musisz zaczynać ten temat?
- Przepraszam, ale musze wiedzieć, na czym stoisz.
- Fakt, jesteś moim przyjacielem, masz do tego prawo. No więc wszystko mi wyjaśnił i nie wiem czy mu wierzę. Chciałabym, ale po tym co zobaczyłam. To cały czas boli. Bardzo. Chcę mu wierzyć, ale się boję, że przejadę się na kolejnym kłamstwie, a po tym już się nie pozbieram – wyciekła mi łza i szybko ją wytarłam.
- Nadal go kochasz nie?
- Oczywiście, że tak, ale to jest takie głupie…
- Jakie głupie?
- Kochasz kogoś tak bardzo, że możesz za niego oddać życie, ale jednocześnie nienawidzisz go za to co ci zrobił.
- Kochasz jeszcze kogoś?
- Masz na myśli: mamę, Henry’ego, Alex’a…?
- A w ten sposób jak Chris’a?
- On jest jedyny.
- Rozumiem. Idziemy na spacer?
- Z chęcią – uśmiechnęłam się. Szliśmy przez park. Rzadko tu przychodzę. Mam bliżej do innego.
- Wiesz co?
- Co tam?
- Dzięki tobie mogę chociaż na chwilę zapomnieć o bólu. Kocham cię jak przyjaciela i fajnie, że kogoś takiego mam – wziął mnie za rękę.
- Holly.
- Tak?
- Wiem, że to nieodpowiedni czas i miejsce, ale muszę ci to wreszcie powiedzieć. Wiem, że kochasz kogoś innego. Ale dla mnie jesteś kimś więcej niż przyjaciółką – popatrzyłam na niego z niedowierzaniem i miną jakbym miałam go zaraz wyśmiać. Jednak zrozumiałam, że on mówił poważnie – Przepraszam nie powinienem…
- Nie Dan. Dobrze, że mi to powiedziałeś, bo teraz wiem, że raniłam cię słowami, że jesteś dla mnie tylko przyjacielem. Ale jesteś pewien? Dopiero mnie poznałeś. Dopiero. I na dodatek ja nic do ciebie nie czuję.
- Wiem, ale to nie zniszczy naszej przyjaźni, prawda?
- Nigdy Dan. Nigdy – pocałowałam go w policzek – A tą osobę kiedyś znajdziesz, zobaczysz.- Szliśmy spokojnie przez park przez jakieś 10 minut. Zachowywałam się tak, jakby Dan mi niczego szczególnego nie powiedział. Miałam to już opanowane do doskonałości. Wcześniej miałam kilkanaście takich akcji, ale do nikogo nic nie czułam. Ktoś z tyłu zaczął krzyczeć moje imię. Odwróciłam się i przewróciłam oczami. Chris.
- Już ci wszystko powiedziałam. Nie mamy o czym rozmawiać.
- Nie do ciebie tu przyszedłem – zaskoczył mnie tą odpowiedzią.
- To w takim razie do kogo?
- Do niego. Jeżeli coś jej zrobisz to będziesz żałował do końca życia, które skończy się zaraz po tym, jak jej coś zrobisz, rozumiesz? – szerzej otworzyłam oczy. Co on do niego mówił? Czy on mu właśnie grozi?
- Chris do cholery! – krzyknęłam.
- Holly spokojnie – zwrócił się do mnie Dan, a potem spojrzał na Chris’a – Jeżeli ktoś tu ją skrzywdził to tylko ty – warknął.
- Ostrzegam.
- Chodź Dan, idziemy. Nie wiem, jak mogłam kogoś takiego pokochać – zaczęłam płakać. Znowu, to już robiło się idiotyczne. Ale jak tylko o tym myślałam cały ból i płacz wracał.
- Holly wszystko dobrze.
- Przepraszam cię za niego – wyszeptałam. Usiedliśmy na ławkę.
- Nic się nie stało. Widać, że cię naprawdę kocha – po tych słowach siedzieliśmy w milczeniu.
- Ja już będę się zbierać.
- Jasne. Wracaj zanim będzie ciemno. Trzymaj się. W razie czego dzwoń.

- Dziękuję – wsiadłam w autobus. Rzeczywiście Chris jest tam gdzie ja. Nie pozwoli, żeby mi się coś stało. Będzie trudno mi go skrzywdzić, ale chcę spróbować. 

__________________________

Hej hej kochani !
Jak tam? Może być?
Życzę Wam wszystkim Wesołych i Mokrych Świąt !
Trzymajcie się !

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 22 "My life and love ?"

Przywitałam się z Ann i poszłam do „mojego” pokoju. Rzuciłam torbę na łóżku i przeszłam do pokoju obok. Położyłam się na tym łóżku. W tym miejscu, gdzie wiedziałam, że mnie kocha. W tym miejscu, gdzie czułam jego obecność i ciepło. W tym miejscu, gdzie czułam się bezpieczna. Zaczęłam płakać. Jeszcze bardziej niż do tej pory. Nie mogłam się opanować. Dusiłam się i dławiłam swoimi łzami. Do pokoju wpadła zdenerwowana Ann.
- Jest tu. Przyjechał.
- Nie. Nie wpuszczajcie go. Powiedzcie, że mnie nie ma – wyszeptałam. Ann wyszła i zamknęła drzwi. Ja jednak wszystko słyszałam.
- Nie ma jej tu Chris.
- Jest i oboje o tym wiemy Josh.
- Ona nie chce cię widzieć.
- Ale ja muszę ją zobaczyć. Nawet nie wiem czy z nią wszystko w porządku.
- Oczywiście, że jest z nią nie w porządku.
- Nawet nie wiem o co jej chodzi! Josh! Wpuść mnie do niej! – zaczęli się kłócić. Musiałam zainterweniować, bo inaczej przeze mnie ich przyjaźń by się zniszczyła. Zawinęłam się w koc i  wyszłam.
- Wystarczy Josh. On nie pójdzie. Zostawcie nas samych.
- Na pewno? – upewniła się Ann. Ja pokiwałam opuchniętą twarzą. Wyszli.
- Czego chcesz?
- Co się stało?
- Nie wiesz? Widziałam cię z tą „starą znajomą”.
- Holly to nie tak jak myślisz.
- A jak?! – krzyknęłam. Byłam zła, a w moich oczach znowu zbierał się słony płyn.
- Już mnie z nią nic nie łączy!
- A ten pocałunek? Jeszcze kilka dni temu mówiłeś mi, jak bardzo mnie kochasz, a teraz co?! Myślisz, że to nie bolało? Kiedy ja jestem zajęta przyjaciółmi ty spotykasz się z innymi dziewczynami? Też ci we wszystko wierzą? Też im mówisz, że bez nich nie możesz żyć?!
- Holly!
- Teraz ja mówię. Ciekawe, czy o mnie wiedzą. Chociaż nie teraz już nie muszą nic wiedzieć, bo ja nie istnieję. A może jednak? Jako zabaweczka, do której Chris Anderson może uciec, gdy inne spotykają się z przyjaciółmi. Czy ty wyobrażasz sobie, jak ja teraz cierpię? Mam ochotę się zabić. Jeszcze nigdy nie czułam się tak oszukana i wykorzystana. A teraz do widzenia. Nie chcę cię znać. Możesz iść do innej na pewno cię wysłucha i pocieszy.
- Skończyłaś?
- Cześć – odwróciłam się, ale on nagle przede mną staną. Tak jak wtedy w parku. Mało co w niego nie uderzyłam. Czy te wspomnienia muszą wracać?!
- Nigdzie nie pójdziesz dopóki mnie nie wysłuchasz. Spotkałem ją przypadkiem. Ona mnie zatrzymała i zaczęła coś gadać. Jej celem było, żebym do niej wrócił. Nie chciałem jej widzieć na oczy, ale ona mnie zatrzymała i potem pocałowała. Ona mnie, a nie ja ją, rozumiesz?
- Jakoś ci to pasowało – burknęłam.
- Wcale nie. Holly popatrz na mnie – rozkazał mi, ale ja nie byłam w stanie – Holly spójrz mi w oczy – podniosłam wzrok. – Kocham ciebie i tylko ciebie. Nie dam za wygraną. Zawsze będę przy tobie, czy tego chcesz, czy nie.
- Czyli jestem prześladowana, a nie kochana, tak? – mruknęłam.
- Daj mi jeszcze jedną szansę. Proszę.
- Nie – ominęłam go i wróciłam do pokoju. Zamiast mnie poszedł Josh.

- Wystarczy – powiedział i Chris opuścił dom. Oparłam się o drzwi, a potem z płaczem po nich zjechałam zastanawiając się, co teraz będzie. Potem weszłam na łóżko i owinęłam się w kołdrę i nie wychodziłam z niej już do następnego ranka. Nie miałam już sił na płacz. Leżałam z wyschniętymi oczami wpatrzonymi w sufit i myślałam. Właściwie to nie wiem, o czym. Byłam wszystkim wdzięczna za pomoc.  Ale odpowiednią pomoc. Nikt się nie wpychał i nie kazał mi czegoś robić. Dzięki temu mogłam robić to co chcę, a kiedy upadałam miałam się kogo chwycić. Do głowy wpadł mi genialny pomysł. Nie wiem skąd on się wziął, ale wiedziałam, że go zrealizuję. Muszę zrobić coś, żeby on czuł się tak samo jak ja. Żeby cierpiał tak samo jak ja. Pokażę mu, że bez niego też potrafię się świetnie bawić. Chociaż wcale tak nie jest. Postanowiłam, że jutro wracam do siebie. Mój plan chciałam wcielić w życie jak najszybciej chociaż wiedziałam, że będzie to dla mnie trudne. Chciałam, żeby poczuł się tak jak ja.









______________________

Czekałam na ten moment ;3
Całkiem fajnie wyszło - chyba xD
Proszę o komentarze !


czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 21 "My life and love ?"

Położyłam się na łóżku. Zgasiłam światło i zapaliłam lampkę przy łóżku. Chwilowo się opanowałam. Dostałam sms’a. Nie czytałam. Ale potem przyszły jeszcze trzy. Wzięłam telefon do ręki.
Od: Chris
Dlaczego nie chcą mnie wpuścić?

Od: Chris
Coś się stało?

Od: Chris
Odpisz! Daj oznakę życia.
Wiem, że jesteś u siebie.
Masz zapaloną lampkę.

Od: Chris
Za co się obraziłaś?

W końcu mu odpisałam:

Do: Chris
Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
Zapomnij o wszystkim co nas łączyło.

Wysłałam. Potem zgasiłam lampkę i zasnęłam. Rano obudził mnie Henry. Powiedział, że zabierze mnie do restauracji. Zgodziłam się, bo inaczej musiałabym jechać autobusem. Ubrałam się rzeczy kupione wczoraj z Ann. Potem pojechaliśmy do restauracji. Dzisiaj zajmowałam się deserami, co bardzo mi odpowiadało. Chris dzwonił do mnie tysiące razy, jednak ja nie odbierałam. Byłam przygnębiona i chciało mi się płakać. Podczas przerwy usiadłam na blacie i zaczęłam jeść lody. Nie ma to jak coś słodkiego. Zazwyczaj poprawia humor, ale nie dziś. Podszedł do mnie Dan.
- Holly co się stało? – zapytał.
- Wszyscy jesteście tacy sami – westchnęłam – Paskudne świnie.
- Dziękuję – naburmuszył się Dan.
- Nie obrażaj się. Mówię prawdę.
- Ten twój chłopak, coś z nim prawda?
- Tak.
- Ja bym ci czegoś takiego nie zrobił – lekko się uśmiechnęłam.
- Nawet nie wiesz co on mi zrobił.
- Cokolwiek to było ja bym ci tego nie zrobił.
- Nie rób tego nikomu. Jeżeli kogoś nie kochasz to go nie okłamuj. Kłamstwo boli bardziej – Z oka wypłynęła mi łza. Dan mnie przytulił. Byłam mu za to wdzięczna.
- Będzie dobrze. Zobaczysz. Pamiętaj, że zawsze jestem ja. Możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję, ale chyba nie wiesz co mówisz.
- Dlaczego?
- Teraz będziesz musiał wysłuchiwać wszystkich moich problemów i myśli – zaśmiał się.
- Jakoś to przeżyje. A ty bierz się do roboty, bo zjesz nam wszystkie lody – miał rację. Kończyłam już pierwsze pudełko. Zeskoczyłam z blatu i zaczęłam piec ciasto. Chyba najbardziej w gotowaniu lubiłam właśnie słodycze. Po 17:00 wyszłam z Dan’em z pracy. Widziałam już samochód Josh’a. Pomachałam mu na znak, że zaraz przyjdę. Dan złapał mnie za rękę.
- Jeżeli będziesz chciała pogadać albo komuś pomarudzić to zadzwoń, okey?
- Z chęcią.
- Uśmiechnij się. To, że jakiś idiota nie potrafił cię docenić nie znaczy, że masz być szara i ponura. Chcę cię widzieć taką, jak cię poznałem.
- To nie takie proste.
- Ale dla swojego wiernego przyjaciela możesz, prawda? – uśmiechnęłam się „wierny przyjaciel” – Od razu lepiej.
- Cześć.
- Trzymaj się – pocałował mnie w policzek. Pobiegłam do samochodu Josh’a.
- Hej! Jak tam się czujesz? – zapytał, kiedy ruszaliśmy.
- Beznadziejnie – skrzywiłam się.
- Musisz być twarda. Tak jak wcześniej.
- Wiem, ale teraz jest jeszcze gorzej.
- Rozumiem cię. Możesz zostać u nas tak długo jak tylko będziesz chciała.
- Dziękuję, ale zostanę maksymalnie do końca tygodnia.
- Dlaczego?
- Nie będę wam przeszakadzać. Macie swoje sprawy, a Ann potrzebuje spokoju.
- I pomocy.
- Fakt.
- Więc jeśli chcesz to możesz zostać dłużej.
- Zastanowię się – po 10 minutach byliśmy na miejscu.

 ________________________________

Hej hej !
Rozdział krótki i nudny, wiem ;/
Ale wytrzymajcie jeszcze chwilę ;)
Jak przygotowywania do świąt ?

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 20 "My life and love ?"

Z Ann umówiłam się o 14:00 w galerii. Do tego czasu leżałam na łóżku i czytałam książkę. Potem wciągnęłam na siebie luźne ciuchy i wyszłam z domu. Szłam wolnym krokiem, bo miałam jeszcze dobre pół godziny.  Byłam strasznie rozleniwiona. Gdybym się z nią nie umawiała to teraz pewnie siedziałabym nad jakimś jeziorem. Wreszcie doszłam.
- Hej hej! – krzyknęła Ann i przytuliłyśmy się na powitanie.
- Heej! Widzę, że mój siostrzeniec rośnie! Świetnie wyglądasz!
- Dziękuję! Skąd wiedziałaś, że to chłopczyk? Przecież ci nie mówiłam.
- Strzelałam – zaśmiałyśmy się.
- Idziemy?
- Jasne – pierwszy sklep, który odwiedziłyśmy był z ubrankami dla dzieci. Wszystko było takie śliczne i słodziutkie. Spędziłyśmy tam jakieś 2 godziny i wcale nie byłam z tego powodu ani zdziwiona ani zła. W końcu musiałam dopilnować, żeby Harry po przyjściu na świat ładnie wyglądał. Po tym poszłyśmy do naszych 3 ulubionych sklepów. Nie żałowałam kasy. Brałam wszystko, co mi wpadło w oko. Fakt, nie lubiłam zakupów, ale w tych trzech mogłabym siedzieć dniami i nocami. Następnie usiadłyśmy w kawiarni. Opowiadałam Ann o pracy, Dan’ie i innych różnych sprawach. Wszystko byłoby dobrze gdybym przez szklaną szybę nie zobaczyła Chris’a z tą dziewczyną ze zdjęcia. Nagle się pocałowali. Nagle moje serce pękło. „To tylko stara znajoma” przeleciały mi przez głowę jego myśli. Po policzku spłynęła mi gruba łza. Ann to zauważyła.
- Holly?
- Odwróć się – rozkazałam.
- Jak on mógł?
- Nie wiem – wyszeptałam. To tak cholernie bolało. Wstałam i wyszłam z kawiarni. Ann zrobiła to samo. Wsiadłyśmy do jej auta.
- Zabieram cię do siebie.
- Nie teraz.
- Dlaczego?
- Jutro muszę jeszcze iść do pracy.
- Okey to po pracy przyjedzie po ciebie Josh – po chwili byłyśmy już przed blokiem.
- Zostać z tobą?
- Nie dziękuję. Masz ważniejsze sprawy na głowie.
- Trzymaj się – wysiadłam i poszłam. Otworzyłam drzwi. Nikogo nie było. Bardzo dobrze. Skierowałam się do mojego pokoju. Opadłam na łóżko. Patrzyłam się w sufit. Byłam wstrząśnięta. Dopiero po chwili wybuchłam płaczem. Byłam dla niego nieodpowiednia? Co ja mu zrobiłam? Ja nie potrafię bez niego żyć. Po prostu nie potrafię. Ale to tak bardzo boli. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie chciało mi się wstawać. Zresztą nie w tym stanie. Jeśli jest, to któryś z mieszkańców tego mieszkania to z pewnością ma klucze. Cały czas ten ktoś nie dawał za wygraną, ale ja też nie zamierzałam wstawać. Dostałam sms’a.
OD: Nath
Otwórz mi!
A więc to Nathaly. Jej mogłam otworzyć bez względu na wszystko. Zwlekłam się z łóżka, wytarłam łzy i poszłam. Lekko uchyliłam drzwi, a ona już stała obok mnie.
- Boże! Holly!
- Cześć – poszłyśmy do mojego pokoju.
- Nic nie mów. Wiem wszystko. Wydawał się zupełnie inny. Debil. Mam zerwać z Tom’em?
- Nie! Nigdy! Nie z mojego powodu! Nie gadaj głupstw! Jesteście szczęśliwi. Przynajmniej wy – widziałam, że na jej twarzy pojawiła się ulga. Znowu zaczęłam płakać. Nathaly mnie przytuliła.
- Wszystko się jeszcze ułoży. Zobaczysz.
- Nie, już nic nie będzie takie samo.
- Dasz mu wyjaśnić?
- Nie. Nie wiem. Może.
- Wysłuchaj go.
- Nathlay nie mów mi co mam robić. Nigdy nie byłaś i nie jesteś w mojej sytuacji, więc nie wiesz co ja czuję.
- Przepraszam.
- Ja też. Przepraszam – Koło 21:00 Nath sobie poszła, a ja zostałam sama. Pomijając mamę, Alex’a i Henry’ego, który przyszedł do mnie do pokoju.
- Skrzywdził cię prawda? – zapytał, a ja potwierdzająco pokiwałam głowę. – Niech on tylko tu przyjdzie to mu nogi z tyłka powyrywam – chciał mi poprawić humor. Żeby nie zrobić mu przykrości wymusiłam uśmiech. – Od dzisiaj ma zakaz wstępu na teren tego domu.
- Dziękuję – wyszedł. Znowu zaczęłam płakać. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Z jednej strony nadal go cholernie kochałam i tęskniłam, ale z drugiej miałam ochotę go zabić. Nienawidziłam go za to. Jak on mnie mógł tak oszukać? Zadzwonił dzwonek. Słyszałam, jak mama poszła otworzyć. Nie wychodziłam nie chciałam żadnych gości. Potem słyszałam zdenerwowanego Henry’ego. Nie wiedziałam, o co chodzi. Do mojego pokoju wpadł Alex.
- Holly! Chris przyszedł, a rodzice nie chcieli go wpuścić! Powiedz im coś! – był oburzony.
- Alex posłuchaj. Wiem, że bardzo lubisz Chris’a, ale na jakiś czas nie będziesz go widywał – przeleciała mi myśl: może już na zawsze nie będziesz go widywał.
- Ale!
- Proszę braciszku. Zrób to dla swojej siostry niezdary. Która nawet facetów nie umie dobierać – mruknęłam pod nosem.
- A Nancy? – zapytał. Ona będzie oburzona i smutna tak samo jak Alex.

- Nancy… - westchnęłam – Zobaczymy – Alex wyszedł i wydawało się, że zrozumiał moje słowa.-






__________________________________

Już 20 ^^
Nie jest najgorzej ;)
Chociaż moglibyście więcej komentować ;/


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 19 "My life and love ?"

Okazało się, że tą dziewczynką, o której Alex opowiadał była Nancy. Oboje byli w siódmym niebie. Świetnie się razem bawili, a my z Chris’em znowu mieliśmy czas dla siebie. Razem stwierdziliśmy, że możemy się spotkać z Tom’em i Nathaly. Chris do nich zadzwonił, a po 2 godzinach już u niego byli. Tak samo jak Alex i Nancy tak samo nasza czwórka super się bawiliśmy. Najpierw gadaliśmy, potem wpadły do nas dzieciaki i je wygoniłam (za co mi się oberwało od Tom’a i Nath), a na kolację zamówiliśmy pizzę.  Zeszło się tak do 2:00 w nocy z różnymi historiami i dużą ilością śmiechu. Trochę hałasowaliśmy i obawiałam się, że dzieciaki i państwo Anderson mogą się nie wyspać, ale Chris powiedział, że nie mam się o co martwić. Przyjaciele poszli dopiero o 4:00 nad ranem. Zasnęłam nie wiadomo kiedy. O godzinie 7:00 obudził mnie Chris.
- Wstawaj księżniczko! – pocałował mnie w policzek.
- Czego? – burknęłam.
- Dzisiaj idziesz do tej pracy, pamiętasz?
- Cholera! – zerwałam się z łóżka. Pobiegłam do łazienki. Szybko upięłam włosy w koka, włożyłam luźną bluzkę i czarne rurki. Stanęłam pod drzwiami i czekałam na Chris’a. – Rusz się wreszcie! – krzyknęłam, a on zadowolony pojawił się w hallu.
- Musisz tam jechać? – podszedł do mnie i odgarnął mi kosmyki włosów. Wiedziałam czym to grozi. Odsunęłam się i pociągnęłam go za rękę.
- Chodź – po 30 minutach byliśmy już przed restauracją Henry’ego. Wyskoczyłam z samochodu. Ruszyłam w stronę wejścia. Zanim jednak otworzyłam drzwi, wróciłam się jeszcze do Chris’a, popatrzyłam się w jego błękitne oczy i mocno złączyłam nasze wargi.
- Już myślałem, że się nie doczekam – szepnął mi do ucha, a ja dopiero po tym poszłam do budynku. Od razu, gdy weszłam wpadłam na jakiegoś kelnera. Jak zwykle musiałam wszystkim uświadomić, jaką jestem ciotą.  Zarumieniłam się.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię.
- Jestem aż tak niewidzialny?
- Nie, nie! Nie o to mi chodziło! – zaśmiał się.
- Nic się nie stało. Ty pewnie jesteś Holly, prawda?
- Tak, a ty to…
- Dan.
- Miło cię poznać – uśmiechnęłam się. Podszedł do nas Henry.
- Widzę, że już się poznaliście. Bardzo dobrze. Dan oprowadzi cię po restauracji, a potem bierz się do roboty – puścił mi oko.
- Okey.
- No to idziemy Holly – zaciągnął mnie za rękę Dan. Najpierw byliśmy w kuchni, gdzie poznałam wszystkich kucharzy i kelnerów. Wszyscy wydawali się bardzo mili i przyjaźni. Potem jeszcze spory magazyn i parę innych zakątków. Na koniec dostałam fartuch i zabrałam się do pracy. Dan przychodząc po dania, cały czas mnie zagadywał. Był fajnym chłopakiem o 2 lata ode mnie młodszym. Byłam zdziwiona, że pracuje, jako kelner u Henry’ego. Potem jednak zdałam sobie sprawę, że pewnie pracuje tu tak jak ja – tylko na okres wakacji. Koło godziny 18:00 padnięta wyszłam z restauracji. Razem z Dan’em. Przeszliśmy razem maksymalnie 10 metrów, bo zjawił się Chris. Pożegnałam się z chłopakiem i wsiadłam do samochodu.
- Co to za chłopczyk?
- Może najpierw „Cześć” ? A potem jakieś durne pytania i bezsensowne ocenianie ludzi, gdy się ich nie zna, co?
- Cześć księżniczko. Co to był za chłopak?
- Kolega. Kelner.
- To pierwsze, czy drugie.
- Jedno i drugie.
- No ładnie jeden dzień beze mnie i już kolejka chłopaków. Mówiłem ci, że to zły pomysł z tą pracą – udawał zdenerwowanego.
- To kolega. Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam. Jestem tylko zazdrosny, bo jestem twoim chłopakiem.
- Czyli, jak poznam jeszcze dziesięciu i jeżeli oni byli by tylko zwykłymi kolegami, to ty ich i tak wszystkich pozabijasz, tak?
- Nic dodać, nic ująć.
- Ehh… - położył swoją rękę na mojej.
- Stęskniłem się.
- Ja też, ale jutro czeka cię kolejny dzień beze mnie.
- Jak to?
- Idę z Ann na zakupy i ogólnie chcę z nią spędzić trochę czasu.
- Nie przeżyję.
- Musisz – wysiedliśmy z auta i weszliśmy do mojego domu. Od razu skierowałam się do siebie do pokoju. Chris został na chwilę z Alex’em. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Po chwili czułam oddech Chris’a na swojej skórze. Zaczął delikatnie całować mnie po ramieniu przechodząc do szyi. Otworzyłam oczy i przekręciłam głowę w jego stronę.
- Jestem zmęczona – blado się uśmiechnęłam.
- Widzę. Idź spać. Dobranoc.


______________________________

Zastanawiałam się czy wstawić dzisiaj, czy jutro,
ale postanowiłam Was uszczęśliwić (albo i nie).
Wydaje mi się, że nie jest najgorszy 
Dziękuję za 500 wyświetleń.
Kocham Was ;**

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 18 "My life and love ?"

Weszłam do ciemnego pokoju i zapaliłam światło. Cholernie się przestraszyłam, kiedy zobaczyłam Chris’a siedzącego na moim łóżku.
- Oo. Chris Anderson jednak przyjechał – powiedziałam złośliwym głosem.
- Przepraszam – podszedł do mnie i chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam.
- Proszę.
- Holly…- zaczął mówić, ale ja mu przerwałam.
- Nie ma Holly, mogłeś zostawić jakąś wiadomość, żebym wiedziała, gdzie jesteś. Wiesz jak ja się czułam?
- Byłem ...
- Wiem – usiadłam na łóżku.
- Nie mogłem odebrać. Sms’y przeczytałem. Myślisz, że poszedłbym do łóżka z jakąś dziewczyną? Przecież wiesz, że cię bardzo kocham. Siedzę tu od dobrych 2 godzin. Ty też nie odbierałaś jak do ciebie dzwoniłem.
- Coś za coś mój drogi. Idę spać, dobranoc. Możesz wracać do siebie, czy jechać na kolejne wyścigi.
- Nie obrażaj się.
- Dobranoc.
- Mogę cię tylko pocałować? – sama tego chciałam. Chciałam poczuć jego dotyk, zapach, jego obecność.
- Chodź tu gnojku – podszedł i mnie mocno pocałował – A teraz spadaj. Spać mi się chce.
- Kocham cię księżniczko – wyszedł. Już mi było lepiej. Wrócił. Jutro chcę spędzić z nim cały dzień. Tylko i wyłącznie z nim. Rano wstałam i poszłam do kuchni. Zjadłam jakieś śniadanie i pogadałam z Henry’m.
- Holly, mam pytanie.
- Słucham?
- Chciałabyś na okres wakacji pracować u mnie w restauracji?
- Jesteś pewien?
- Tak. Świetnie gotujesz, a mi przyda się dodatkowa para rąk. Wystarczą 2 dni w tygodniu. Co ty na to?
- Nie wiem co mam powiedzieć. Jestem zaskoczona tą propozycją, ale chyba Tak!
- No to jutro zaczynasz – uśmiechnął się – Potem będziesz mogła wybierać dni, w które chcesz pracować.
- Dziękuję – rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Natychmiast wstałam i poszłam otworzyć. W drzwiach stał mój chłopak. Przystojny jak zawsze.
- Witam panią Holly.
- Witam pana Chris’a.
- Mogę wejść?
- Zapraszam. Co pana tu sprowadza?
- Wydaje mi się, że w tym domu mieszka najpiękniejsza i najcudowniejsza dziewczyna, którą bardzo kocham.
- Jest pan pewien? – podeszłam do niego bardzo blisko.
- Jak nigdy – uśmiechnęłam się, a on zaczął mnie całować. Namiętnie, ale delikatnie. Wplotłam rękę w jego włosy. Chwycił mnie za uda i przeniósł do mojego pokoju. Położyliśmy się na łóżku. Wtulona w niego wpatrywałam się w nasze splecione ręce.
- Stęskniłam się.
- Ja też, kochanie.
- Musisz się ścigać?
- Muszę.
- Po co?
- Żeby zapomnieć, już ci mówiłem.
- O czym zapomnieć? – nastała cisza.
- O niej. Wykorzystała mnie, a ja ją tak kochałem. Myślałem, że jest inna. Byłem naiwny.
- Ją kochałeś bardziej? – wyszeptałam.
- Na pewno nie. Ciebie kocham najbardziej na świecie. Gdyby ci się coś stało albo by cię już nie było, ja… nie miał bym dla kogo żyć.
- A Nancy? Rodzice? Przyjaciele?
- Rodzina to rodzina zawsze będzie taka sama. A ukochanej osoby już możesz nigdy nie odzyskać. Już możesz się nigdy nie zakochać albo nie tak jak wcześniej.
- Ale obiecaj mi, że cokolwiek by się stało nie zrobisz niczego głupiego.
- Masz na myśli śmierć? – wzdrygnęłam się na to słowo –Oczywiście, że bym się zabił, żeby być razem z tobą. Jesteś dla mnie jak powietrze. Jeżeli nie ma powietrza nie ma życia. Rozumiesz? – jeszcze mocniej się w niego wtuliłam.
- Boże, jak ja cię kocham.
- Ja ciebie też. Jeśli jesteś szczęśliwa, ja też jestem  – leżeliśmy tak w bezruchu przez dobre 10 minut. W ciszy, która mi wcale nie przeszkadzała. Miałam go przy sobie.
- Jutro idę do pracy.
- Co? Gdzie?
- Będę pracowała u Henry’ego w restauracji. Dwa dni w tygodniu.
- To źle.
- Dlaczego?
- Bo będę spędzał z tobą mniej czasu.
- Nie przesadzaj – pocałował mnie w policzek – Będę miała nareszcie jakieś zajęcie.
- Nudzi ci się ze mną?
- I tak i nie – zachichotałam.
- Dzwoniła do mnie mama. Nancy koniecznie chce, żebyś do nas przyjechała. Nie może bez ciebie żyć.
- Pojedziemy z Alex’em co? Będą mieli co robić.

- Jasne – pojechaliśmy.

_____________________________

Hej hej kochani !
Ten jest już lepszy ;)
Chyba ;P