Położyłam
się w salonie i włączyłam telewizor. Oglądałam jakiś film. Był całkiem ciekawy,
więc nie miałam zamiaru iść spać. Zamknęłam tylko na chwilę oczy, żeby się
zregenerować, a ktoś od razu go wyłączył.
-
Oglądam – burknęłam.
-
Właśnie widzę – poznałam po głosie, że
to Chris. On się już chyba nigdy nie odczepi.
- Co ty
tu robisz?
-
Przyjechałem zobaczyć, co u ciebie.
- Nic
nowego, czyli wszystko w porządku. Możesz już wracać.
-
Prawdziwe oblicze Holly. Niemiła, wredna i arogancka – otworzyłam oczy i
usiadłam.
- Coś ci
nie pasuje?
- Nic
takiego nie powiedziałem.
- I tego
się trzymaj.
- Cześć
Chris! – wpadła Ann.
- Hej
Ann! – przywitał się.
- Co u
ciebie?
- Po
staremu. Jak zawsze jakoś leci. Oprócz tego, że w moim życiu pojawiła się nowa
dziewczyna.
- O! Coś
nowego. Opowiadaj – zaczęła mnie interesować ta rozmowa.
- Więc
jest strasznie piękna, bardzo odważna, wiele przeszła, ale nadal się trzyma.
Bywa wredna i niemiła. Lubię ją denerwować. Ślicznie wygląda, gdy się złości –
czyżby Chris’owi podobała się jakaś dziewczyna? Może wreszcie da mi spokój. Ale
chwila… Cholera! Przecież on mówi o mnie! Wkurzyłam się. Co on sobie myśli?!
- Idiota
– warknęłam i poszłam do pokoju, który został mi przydzielony na wakacje u Ann
i Josh’a.
- Holly!
– krzyknęła Ann. Miałam ją chwilowo gdzieś. Rzuciłam się na łóżko. Po moim
policzku spłynęła niechciana łza. Szybko ją wytarłam. Wtuliłam się w poduszkę.
Zasnęłam. Rano wstałam o 7:30. Od razu poszłam się umyć i ubrać. Wpadłam do
kuchni. Wszyscy siedzieli przy stole i się we mnie wpatrywali. Chris też. Byłam
zła. Wzięłam butelkę wody i poszłam do restauracji. Kierowałam się prosto do
kuchni. Byłam w złym humorze. Wszyscy w kuchni to wyczuli. Nikt się nie
odzywał. Byłam im za to wdzięczna. Nie chciałam nikogo zranić moimi słowami.
Myślałam cały czas o wczorajszym wieczorze i kroiłam albo marchewkę albo
ogórki. Byłam wściekła na Chris’a. Przecież ja do niego nic nie czułam! Ja go
nienawidzę i on dobrze o tym wie! A co robi? Próbuje oczarować mnie swoim
urokiem osobistym, ale ja taka nie jestem. Już mu to mówiłam, że marnuje swój
czas. Waląc nożem o marchewkę skaleczyłam się.
-
Cholera! – syknęłam z bólu, a po moim palcu spłynęła krew. Polałam wodą ranę, a
potem zawinęłam ją ręcznikiem papierowym i mocno zacisnęłam. Siadłam i
przyglądałam się swoim nogom. Potem przykleiłam plaster. Wzięłam się za siebie
i zaczęłam po kolei doprawiać zupy. Zobaczyłam, że zostało jeszcze pół godziny
do końca pracy. Spytałam się czy mogę dzisiaj wcześniej wyjść. Nikt nie miał
nic przeciwko. Wybiegłam z kuchni z zapłakaną twarzą. Miałam wszystkich dość.
Widziałam, jak wszyscy sprawdzają, czy wszystko jest na swoim miejscu. Jutro
już ślub, a ja odstawiam przedstawienia. Wybiegłam z restauracji i biegłam
prosto przed siebie. Zatrzymałam się w jakimś małym parku. Nie wiedziałam
dokładnie gdzie, bo tu często nie przebywam. To Ann i Josh do nas przyjeżdżają.
Usiadłam na ławce. Zaczęłam płakać. Wszystko się skumulowało. Przeszłość i
teraźniejszość. Byłam bezsilna. Dwóch na jednego? To nie fair. Życie. W nim
wszystko jest nie fair. Koło mnie usiadł Chris. Czego on tu jeszcze chce?
- Holly…
- Czego?
- Chodź
ze mną.
- Gdzie?
- Musisz
o tym zapomnieć. Inaczej cały czas będziesz płakać.
- Nie
mam ochoty.
- Ale to
tylko 10 minut stąd.
- Co z
tego?
- Na
pewno nie narobię ci kłopotów.
-
Zobacz, jak ja wyglądam.
-
Pięknie.
- Wcale
nie. Zresztą trzeba się przygotować do jutrzejszego dnia.
-
Wrócimy do domu za godzinę. Chodź – pociągnął mnie za rękę. Szliśmy w ciszy.
Teraz mi to nie przeszkadzało. Mogłam tak iść i iść. Po chwili się
zatrzymaliśmy. Staliśmy przed bramą do Wesołego Miasteczka. Wybuchłam śmiechem.
-
Naprawdę? – zapytałam.
- Tak –
zaciągnął mnie na karuzelę. Potem na kolejkę i diabelski młyn. Zachowywaliśmy
się, jak dzieci, ale chyba po raz pierwszy fajnie się z nim bawiłam. Normalnie
rozmawialiśmy i bardzo dużo się śmialiśmy. Byliśmy tam więcej niż godzinę.
Wróciliśmy do domu. Stanęliśmy przed drzwiami, jakby tylko mnie odprowadzał, a
przecież on też tu ostatnio mieszkał.
-
Dziękuję – powiedziałam.
- Nie ma
za co. Mówiłem, że będziesz się świetnie bawić?
- Wcale
nie powiedziałam, że się świetnie bawiłam. Ja tylko podziękowałam. Z
grzeczności – odpowiedziałam i zobaczyłam, że jego twarz znowu przybrała
zmieszanego wyrazu. Dotknęłam jego dłoni – Żartuję! – zachichotałam – Chodź do
domu – weszliśmy. Nadal miał zmieszaną twarz. W Wesołym Miasteczku mogłam
patrzeć na szeroki i szczery uśmiech, a teraz? Siedliśmy na sofie w salonie
razem z przyszłym małżeństwem. Nie odzywaliśmy się do siebie. Chris był jakiś
zamyślony. Dziwnie się z tym czułam. Ann i Josh cały czas gadali. Chris wyszedł
do kuchni. Poszłam za nim. Wlewał wodę do szklanki.
- Co
jest? – zapytałam, a on się zdziwił, że za nim przyszłam.
- Nic.
-
Przecież widzę. Nie kłam.
- Tak
się właśnie zastanawiam, co ja powiem twojemu chłopakowi, kiedy się o tym
wszystkim dowie – wybuchłam śmiechem.
- No
musisz się mocno zastanowić – cały czas się śmiałam.
- Co?
- Nic,
nic. A tak naprawdę?
- Nieważne.
- No
dawaj!
- Nic.
Dobranoc – wyszedł.
- Ej! –
krzyknęłam, ale on był już w swoim pokoju. Nie poszłam do niego. Położyłam się
na łóżku i tak zasnęłam.
_________________________________________
No i jak ?
Chyba może być :P
Komentujcie !

Bu! Fajne fajne i oby tak dalej, wiesz, że dodałam nowy wpis? Krótki, ale jary XD Pozdro
OdpowiedzUsuńWiem wiem dzięki :*
OdpowiedzUsuń