Położyłam
się na łóżku. Zgasiłam światło i zapaliłam lampkę przy łóżku. Chwilowo się
opanowałam. Dostałam sms’a. Nie czytałam. Ale potem przyszły jeszcze trzy.
Wzięłam telefon do ręki.
Od:
Chris
Dlaczego
nie chcą mnie wpuścić?
Od:
Chris
Coś się
stało?
Od:
Chris
Odpisz!
Daj oznakę życia.
Wiem, że
jesteś u siebie.
Masz
zapaloną lampkę.
Od:
Chris
Za co
się obraziłaś?
W końcu
mu odpisałam:
Do:
Chris
Nie chcę
mieć z tobą nic wspólnego.
Zapomnij
o wszystkim co nas łączyło.
Wysłałam.
Potem zgasiłam lampkę i zasnęłam. Rano obudził mnie Henry. Powiedział, że
zabierze mnie do restauracji. Zgodziłam się, bo inaczej musiałabym jechać
autobusem. Ubrałam się rzeczy kupione wczoraj z Ann. Potem pojechaliśmy do
restauracji. Dzisiaj zajmowałam się deserami, co bardzo mi odpowiadało. Chris
dzwonił do mnie tysiące razy, jednak ja nie odbierałam. Byłam przygnębiona i
chciało mi się płakać. Podczas przerwy usiadłam na blacie i zaczęłam jeść lody.
Nie ma to jak coś słodkiego. Zazwyczaj poprawia humor, ale nie dziś. Podszedł
do mnie Dan.
- Holly
co się stało? – zapytał.
-
Wszyscy jesteście tacy sami – westchnęłam – Paskudne świnie.
-
Dziękuję – naburmuszył się Dan.
- Nie
obrażaj się. Mówię prawdę.
- Ten
twój chłopak, coś z nim prawda?
- Tak.
- Ja bym
ci czegoś takiego nie zrobił – lekko się uśmiechnęłam.
- Nawet
nie wiesz co on mi zrobił.
-
Cokolwiek to było ja bym ci tego nie zrobił.
- Nie
rób tego nikomu. Jeżeli kogoś nie kochasz to go nie okłamuj. Kłamstwo boli
bardziej – Z oka wypłynęła mi łza. Dan mnie przytulił. Byłam mu za to
wdzięczna.
- Będzie
dobrze. Zobaczysz. Pamiętaj, że zawsze jestem ja. Możesz na mnie liczyć.
-
Dlaczego?
- Teraz
będziesz musiał wysłuchiwać wszystkich moich problemów i myśli – zaśmiał się.
- Jakoś
to przeżyje. A ty bierz się do roboty, bo zjesz nam wszystkie lody – miał
rację. Kończyłam już pierwsze pudełko. Zeskoczyłam z blatu i zaczęłam piec
ciasto. Chyba najbardziej w gotowaniu lubiłam właśnie słodycze. Po 17:00
wyszłam z Dan’em z pracy. Widziałam już samochód Josh’a. Pomachałam mu na znak,
że zaraz przyjdę. Dan złapał mnie za rękę.
- Jeżeli
będziesz chciała pogadać albo komuś pomarudzić to zadzwoń, okey?
- Z
chęcią.
-
Uśmiechnij się. To, że jakiś idiota nie potrafił cię docenić nie znaczy, że
masz być szara i ponura. Chcę cię widzieć taką, jak cię poznałem.
- To nie
takie proste.
- Ale
dla swojego wiernego przyjaciela możesz, prawda? – uśmiechnęłam się „wierny
przyjaciel” – Od razu lepiej.
- Cześć.
-
Trzymaj się – pocałował mnie w policzek. Pobiegłam do samochodu Josh’a.
- Hej!
Jak tam się czujesz? – zapytał, kiedy ruszaliśmy.
-
Beznadziejnie – skrzywiłam się.
- Musisz
być twarda. Tak jak wcześniej.
- Wiem,
ale teraz jest jeszcze gorzej.
-
Rozumiem cię. Możesz zostać u nas tak długo jak tylko będziesz chciała.
-
Dziękuję, ale zostanę maksymalnie do końca tygodnia.
-
Dlaczego?
- Nie
będę wam przeszakadzać. Macie swoje sprawy, a Ann potrzebuje spokoju.
- I
pomocy.
- Fakt.
- Więc
jeśli chcesz to możesz zostać dłużej.
-
Zastanowię się – po 10 minutach byliśmy na miejscu.
________________________________
Hej hej !
Rozdział krótki i nudny, wiem ;/
Ale wytrzymajcie jeszcze chwilę ;)
Jak przygotowywania do świąt ?

No czekam na dłuższy i ciekawszy :)
OdpowiedzUsuńEE tam mi długość nie przeszkadza ^^ Fajnyy ^^
OdpowiedzUsuń(Przygotowania) Zarąbiście (mama kupiła cukrowe baranki :3)