czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 21 "My life and love ?"

Położyłam się na łóżku. Zgasiłam światło i zapaliłam lampkę przy łóżku. Chwilowo się opanowałam. Dostałam sms’a. Nie czytałam. Ale potem przyszły jeszcze trzy. Wzięłam telefon do ręki.
Od: Chris
Dlaczego nie chcą mnie wpuścić?

Od: Chris
Coś się stało?

Od: Chris
Odpisz! Daj oznakę życia.
Wiem, że jesteś u siebie.
Masz zapaloną lampkę.

Od: Chris
Za co się obraziłaś?

W końcu mu odpisałam:

Do: Chris
Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
Zapomnij o wszystkim co nas łączyło.

Wysłałam. Potem zgasiłam lampkę i zasnęłam. Rano obudził mnie Henry. Powiedział, że zabierze mnie do restauracji. Zgodziłam się, bo inaczej musiałabym jechać autobusem. Ubrałam się rzeczy kupione wczoraj z Ann. Potem pojechaliśmy do restauracji. Dzisiaj zajmowałam się deserami, co bardzo mi odpowiadało. Chris dzwonił do mnie tysiące razy, jednak ja nie odbierałam. Byłam przygnębiona i chciało mi się płakać. Podczas przerwy usiadłam na blacie i zaczęłam jeść lody. Nie ma to jak coś słodkiego. Zazwyczaj poprawia humor, ale nie dziś. Podszedł do mnie Dan.
- Holly co się stało? – zapytał.
- Wszyscy jesteście tacy sami – westchnęłam – Paskudne świnie.
- Dziękuję – naburmuszył się Dan.
- Nie obrażaj się. Mówię prawdę.
- Ten twój chłopak, coś z nim prawda?
- Tak.
- Ja bym ci czegoś takiego nie zrobił – lekko się uśmiechnęłam.
- Nawet nie wiesz co on mi zrobił.
- Cokolwiek to było ja bym ci tego nie zrobił.
- Nie rób tego nikomu. Jeżeli kogoś nie kochasz to go nie okłamuj. Kłamstwo boli bardziej – Z oka wypłynęła mi łza. Dan mnie przytulił. Byłam mu za to wdzięczna.
- Będzie dobrze. Zobaczysz. Pamiętaj, że zawsze jestem ja. Możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję, ale chyba nie wiesz co mówisz.
- Dlaczego?
- Teraz będziesz musiał wysłuchiwać wszystkich moich problemów i myśli – zaśmiał się.
- Jakoś to przeżyje. A ty bierz się do roboty, bo zjesz nam wszystkie lody – miał rację. Kończyłam już pierwsze pudełko. Zeskoczyłam z blatu i zaczęłam piec ciasto. Chyba najbardziej w gotowaniu lubiłam właśnie słodycze. Po 17:00 wyszłam z Dan’em z pracy. Widziałam już samochód Josh’a. Pomachałam mu na znak, że zaraz przyjdę. Dan złapał mnie za rękę.
- Jeżeli będziesz chciała pogadać albo komuś pomarudzić to zadzwoń, okey?
- Z chęcią.
- Uśmiechnij się. To, że jakiś idiota nie potrafił cię docenić nie znaczy, że masz być szara i ponura. Chcę cię widzieć taką, jak cię poznałem.
- To nie takie proste.
- Ale dla swojego wiernego przyjaciela możesz, prawda? – uśmiechnęłam się „wierny przyjaciel” – Od razu lepiej.
- Cześć.
- Trzymaj się – pocałował mnie w policzek. Pobiegłam do samochodu Josh’a.
- Hej! Jak tam się czujesz? – zapytał, kiedy ruszaliśmy.
- Beznadziejnie – skrzywiłam się.
- Musisz być twarda. Tak jak wcześniej.
- Wiem, ale teraz jest jeszcze gorzej.
- Rozumiem cię. Możesz zostać u nas tak długo jak tylko będziesz chciała.
- Dziękuję, ale zostanę maksymalnie do końca tygodnia.
- Dlaczego?
- Nie będę wam przeszakadzać. Macie swoje sprawy, a Ann potrzebuje spokoju.
- I pomocy.
- Fakt.
- Więc jeśli chcesz to możesz zostać dłużej.
- Zastanowię się – po 10 minutach byliśmy na miejscu.

 ________________________________

Hej hej !
Rozdział krótki i nudny, wiem ;/
Ale wytrzymajcie jeszcze chwilę ;)
Jak przygotowywania do świąt ?

2 komentarze:

  1. No czekam na dłuższy i ciekawszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. EE tam mi długość nie przeszkadza ^^ Fajnyy ^^
    (Przygotowania) Zarąbiście (mama kupiła cukrowe baranki :3)

    OdpowiedzUsuń