wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 24 "My life and love ?"

W TYM ROZDZIALE POJAWIAJĄ SIĘ OSTRE OKREŚLENIA WIĘC CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ 

Tylko dlaczego ja to robię? Wyszłam z domu  o 24:00. Wszyscy już spali. Ubrana w urzekające i przykuwające uwagą ciuchy szłam przez park. Byłam pewna siebie. Siedział tam. Chris. On tam siedział. Na tamtej ławce. Wiedziałam, że tam będzie, dlatego teraz wyszłam. Ale po co? Jednocześnie chcę dwóch rzeczy: skrzywdzić go i znów mieć go przy sobie. Tyle, że nie jest to takie  proste. Szłam przed siebie. Zobaczyłam kilku gości na motorach. Znałam ich, a oni dobrze znali mnie. Byli napalonymi facetami, ale mnie traktowali jako swoją koleżankę? Chyba tak. W stosunku do mnie zachowywali się naprawdę spoko, w porównaniu do innych dziewczyn. Podeszłam do nich bliżej. Byłam pewna, że Chris stoi kilka metrów za mną. Chciałam to wykorzystać.
- Wskakuj mała! Zabawimy się! – krzyknął jeden z nich. Podeszłam do nich jeszcze bliżej.
- Holly! – krzyknął Chris. Ja się nie odwracałam. Miałam go w tym momencie gdzieś. Wsiadłam na motor i ścisnęłam rękoma talię jednego z nich. Nie widziałam jego twarzy.
- Jedź – rozkazałam facetowi w skórzanej kurtce. Zapalił światło i odpalił silnik.
- Holly! – krzyknął ponownie Chris.
- Jedziemy – ruszył. Jechaliśmy naprawdę szybko. Było mi zimno. Mogłam przemyśleć w co się ubieram. Trochę się bałam, ale to nie było teraz istotne. Żołądek podszedł mi do gardła, kiedy po paru minutach przed nami pojawił się czarny samochód. Z piskiem opon i my i on się zatrzymaliśmy.
- Co to za idiota?! – warknął kierowca motoru. Z czarnego auta wysiadł Chris. Mogłam się tego spodziewać. Podszedł do mnie.
- Wsiadaj do auta – powiedział.
- Chciałbyś. Nigdzie z tobą nie jadę. Spadaj. Ruszajmy.
- Jak chcesz mała – odpalił silnik, a Chris zaciągnął mnie z motoru i złapał za nogi. Przewiesił mnie przez swoje plecy.
- Puszczaj mnie! Chris! Puszczaj idioto! – zaczęłam się wyrywać, ale to nic nie dało. Zaniósł mnie do samochodu. Usiadł za kierownicą i z piskiem opon odjechał.
- Pojebało cię? – warknęłam.
- To ja powinienem ci zadać to pytanie – mówił obojętnym głosem.
- To moje życie i ja decyduje co robię.
- Mogło ci się coś stać.
- Kurwa, odwal się ode mnie!
- Nie mów tak.
- Teraz mi będziesz udzielał korepetycji z mowy? Daruj sobie.
- Holly!
- Czego?
- Nie pozwolę, żeby ci się coś stało, rozumiesz?
- Zatrzymaj się – zrobił to, co mu kazałam. Wysiadłam. On też.
- Czego taka jesteś?
- Może dajmy sobie już spokój co? Zraniłeś mnie i to bardzo. Teraz pytasz się mnie, dlaczego taka jestem, co mi oznacza jesteś okropna i mam cię już dość. Ale wiesz co? Ja też mam cię już dość – zaczęłam iść.
- Nie jesteś okropna. Dla mnie jesteś idealna. Nigdy nie będę miał cię dość. Ile razy mam ci to mówić?
- Wystarczy, że już to udowodniłeś ze swoją starą znajomą.
- Tłumaczyłem ci, że to ona zaczęła. Ja nic do niej nie czuję. Zero. Wybacz mi Holly!
- Daj mi święty spokój. Pamiętasz, jak mi mówiłeś, że jeśli ja jestem szczęśliwa to ty też jesteś? Więc jeśli to jest prawda to daj mi spokój.
- Gdybym tylko miał pewność, że nic ci się nie stanie. Gdzie idziesz?
- Do domu.
- Odwiozę cię.
- Nie trzeba.
- To jakieś 10 kilometry stąd.
- Tudno.
- Holly – byłam zła, ale jeśli rzeczywiście mam do przejścia 10 kilometrów to o tej porze został tylko Chris. Odwróciłam się i wsiadłam do samochodu. Jechaliśmy w ciszy, ale oczywiście pod blokiem ktoś musiał się odezwać.

- Masz prawo mnie za to nienawidzić, ale daj mi to naprawić. Daj mi szansę – popatrzyłam się w jego oczy. Jezu! Jak ja ich potrzebowałam. Jak ja za nimi tęskniłam. Po dłuższej chwili odwróciłam wzrok i poszłam do domu. Resztę nocy spędziłam na wylewaniu łez w poduszkę.

___________________________

Kolejny rozdział !
Poproszę o komentarze !
Byliście mokrzy w poniedziałek?
Ja miałam niezłą przygodę (zajrzyjcie na aska) :P
Kocham Was ! :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz