Tak mi
się bynajmniej wydawało, że byłam spokojna. Może byłam spokojna tylko z jednego
względu: Jestem w bezpiecznej odległości od domu Nath. Ale z drugiej strony
byłam sama, ciemną nocą na jakimś chodniku. Nie za bardzo wiedziałam, gdzie.
Bałam się. Dziwne. Jednocześnie być spokojnym i się bać. Z dwóch różnych
przyczyn. Miałam złe przeczucia. Nagle usłyszałam jakiś szelest, śmiech, czyjeś
kroki. Może mi się tylko wydaje. Może to już moja panika. Może powinnam iść do
psychiatry albo coś takiego. Przeszły mnie dreszcze. Latarnie świeciły, ale to
nie zmieniało nocy na dzień. Chyba wolałabym, gdyby tych latarni nie było. Przynajmniej
nie widziałabym nikogo i tym bardziej mogłabym sobie wmówić, że to mój umysł
chce mnie nabrać. Szłam dalej. Przyśpieszyłam kroku. Ktoś szedł za mną.
Wyraźnie czułam czyjś oddech na swoich plecach. Nie chciałam się odwracać.
Bałam się tego, co tam zobaczę. Jakiegoś potwora? To by było nierealne, ale
jakiegoś pedofila, albo zabójcę? W mojej głowie pojawiały się najgorsze
scenariusze końca tego dnia. A raczej początku następnego. Było już grubo po
północy. Zaczęłam biec. On zaczął biec za mną. W środku mnie coś się gotowało,
a na zewnątrz byłam zmarznięta.
- Gdzie
biegniesz? – zapytał głos, który biegł za mną. Znałam go. Wystarczyło jedno
spotkanie, żeby zapamiętać ten głos. Po ciele przeszły mnie ciarki. Odwróciłam
się. Zobaczyłam ten groźny wzrok. Ten sam, co na wyścigach. Tylko jak on mnie
znalazł? Odpowiedź była jedyna i oczywista. Śledził mnie. Teraz mógł wiedzieć
wszystko.
- Czego
chcesz? – warknęłam.
- Hm…
Pomyślimy. Masz moją kasę. Czego mogę chcieć?
- To już
nie twoje pieniądze. Przegrałeś – tym słowem go mocno zdenerwowałam. Chwycił
mnie za szyję i lekko przytrzymał.
- Ja
nigdy nie przegrywam – syknął.
- Żebyś
się nie zdziwił.
- Ty s…
- podniósł pięść i już chciał mnie uderzyć, ale nie zdążył tego zrobić, tak
samo, jak nie zdążył dokończyć zdania. Podjechał do nas jakiś samochód. Nie
widziałam, jaki. Miałam tylko nadzieję, że to jakiś ratunek. Ten facet ściskał
mnie w szyi cały czas. Ledwo oddychałam. Z auta ktoś wysiadł. Podbiegł do nas i
walnął tego faceta porządnie w twarz. Zauważyłam, że to był Chris. Jedno uderzenie,
drugie, trzecie i tak dalej. Musiałam to przerwać.
- Chris!
– Polała się krew. Nienawidziłam przemocy. Rozumiem dwa razy dostał należało mu
się, ale nie trzydzieści! – Chris przestań! – on zaraz go zabije – Chris! Stój!
Przestań! – krzyczałam, ale to nic nie dało. Wskoczyłam mu na plecy i zaczęłam
dłoniami uderzać o ramiona, zwrócić uwagę, że tu jestem – Chris! – dopiero,
kiedy zobaczył, że po mojej twarzy spływają grube łzy przestał. Złapał mnie za
rękę i wsiedliśmy do samochodu. Płakałam. Cichutko. Byłam w tym perfekcyjna.
Całe noce przepłakałam miałam wprawę. Ostatnio już było dobrze. Spałam każdej
nocy. Nie płakałam. Teraz znowu. Powrót do przeszłości.
- Nie
płacz – powiedział Chris. Ja go nie słuchałam. W tej chwili go nienawidziłam.
- Mogłeś
go zabić! – krzyknęłam.
- A on
mógł ciebie zabić!
- No i
dobrze! Mógł to zrobić dużo wcześniej!
- Nie
mów tak!
- Wiesz,
że możesz pójść za to siedzieć, prawda?
- Nie
pójdę.
- Skąd
wiesz?
- Nie
pójdzie na policję, bo wszędzie go szukają.
- Ale to
nie był powód, żeby go aż tak pobić!
- A
miałem dopuścić, żeby ciebie pobił? – płakałam. Teraz to wszystko wróciło. Cała
przeszłość. Calutka. Wszystko od początku trzeba będzie przechodzić jeszcze
raz. Jeżeli w ogóle będę mieć na to siłę. W co wątpię. Samochód się zatrzymał.
Wysiadłam. Byliśmy nad jakimś jeziorem. Usiadłam na piasku. Dławiłam się już
tym płaczem.
- O co
ci chodzi, co? – zapytał, siadając obok mnie.
- Jak
byłam dzieckiem i nie tylko, Jake bił mnie, mamę i Alexa. Nienawidzę przemocy –
naleciała nowa fala płaczu.
- Jaki
Jake?
- Mój… –
przerwałam.
- Kto?
- Ojciec
– z trudem odpowiedziałam. Zakryłam
twarz i zaczęłam znowu płakać. Nie wiem skąd miałam jeszcze na to siłę. Nie
wiem.
- Co z
nim teraz jest?
- Siedzi
w więzieniu.
- To
dobrze – pokiwałam głową na znak, że się zgadzam.
- Przez
całe noce płakałam. Każda noc wyglądała tak samo. Ostatnio się opanowałam.
Zaczęłam normalnie funkcjonować. Teraz znowu, wszystko zacznie się od początku.
- Nie
zacznie się.
-
Zacznie się Chris, zacznie. To jest silniejsze ode mnie. Nie umiem sobie
poradzić z przeszłością. Jestem na siebie za to zła, ale nic nie poradzę.
Dlatego nic ci nie mówiłam. Nie chciałam, żebyś traktował mnie tak jak jakąś
chorą psychicznie.
- Nie
wiem. Pewnie tak tylko, że nikt mi tego go nie mówi, bo nie chce mi robić
przykrości.
-
Wątpię.
- A ja
nie – przytulił mnie. W sumie chyba tego potrzebowałam. Było mi zimno. Chris
chyba to zauważył, bo zdjął swoją kurtkę i założył mi ją na ramiona.
_________________________________
Kochani jest !
Może być... chyba :P
A Wam jak się podoba ?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz