-
Odwiozę cię do domu – zasugerował.
- Nie
chcę do domu. Tam będzie jeszcze gorzej. Zawieź mnie do Ann.
- Dobrze
– przez większość czasu panowała między nami cisza. Starałam się zapomnieć o
tym wszystkim, co dziś zaszło. Chwilami się udawało, a chwilami łzy wyciekały
nie wiadomo, kiedy.
- Nie
płacz, proszę cię.
-
Dlaczego?
- Nie
lubię, kiedy płaczesz. Mam wtedy wyrzuty sumienia, że to przeze mnie.
-
Częściowo owszem.
- Nie
pomagasz – zachichotałam.
- Wiem,
przepraszam.
-
Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
- Chris!
– krzyknęłam.
- Co? –
zapytał zdziwiony.
- Nie
traktuj mnie, jak jakąś biedaczkę, która potrzebuje od każdego pomocy!
- Nie
traktuje cię tak.
- Traktujesz!
Nie powtarzaj, że wszystko będzie dobrze! Będzie albo nie będzie wszystko jest
możliwe. Rozmawiaj ze mną tak, jak wcześniej.
- Czyli
mam cię denerwować… - chciał zacząć wymieniać.
- Tak
właśnie tak.
- Dzięki
za sms’a.
- Nie ma
sprawy. Ty mi uratowałeś tyłek, teraz ja tobie.
- A ja
myślałem, że ci na mnie zależy i dlatego go wysłałaś.
- Nie
zaczynaj, bo powiem wszystko mojemu chłopakowi! – nic nie odpowiedział. Dziwne,
to nie było w jego stylu. Zazwyczaj zawsze coś odpowiadał. I było to pewnie
głupie, ale coś odpowiadał. Znowu zapanowała cisza. Tym razem na dłużej.
Zasnęłam. Było już nad ranem. Następnego dnia obudziłam się w łóżku. W pokoju
gościnnym Josh’a. Wiedziałam, że teraz jest już okey. Wstałam i podeszłam do lustra. O matko! Wyglądałam
okropnie. Widać było ślady łez od tuszu. Pobiegłam do łazienki zmyć makijaż.
Nie wiem czy wyglądałam lepiej z czy bez niego. Teraz wyraźne wory pod oczami.
Wskoczyłam pod prysznic. Chłodną wodą opłukałam ciało. Wyszłam owinięta w
ręcznik i poszłam do pokoju Ann. Znalazłam, jakieś wygodne ciuchy i zeszłam do
kuchni w poszukiwaniu gospodarzy. Nikogo jednak nie było. Na stole leżała
karteczka:
ZJEDZ
ŚNIADANIE I PRZYJDŹ DO RESTAURACJI
Teraz
sobie przypomniałam, dlaczego nikogo nie ma. Wszyscy są zajęci
przygotowywaniami do ślubu, a ja robię z siebie wielką księżniczkę. Od razu
poleciałam do restauracji. Wbiegłam do niej z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Holly!
– przytuliła mnie Ann.
- Cześć
wam! – przywitałam się.
-
Wszystko w porządku? – zapytał Josh.
- Tak! W
jak najlepszym, a co?
-
Nic. Po prostu martwimy się o ciebie.
- Proszę
was nie zajmujmy się mną tylko waszym ślubem.
- Ależ
oczywiście. A jakbyś chciała pogadać to zawsze możesz.
- Wiem,
wiem – zaczęłam ładnie składać serwetki i kształcie łabędzi. Potrzebowałam dużo
cierpliwości. Trzeba było zrobić 320 takich łabędzi. Wielkie wesele. Nuciłam
sobie jakąś piosenkę pod nosem umilając sobie tym pracę. Nagle Ann mnie
zapytała:
- Holly
jaką masz sukienkę na mój ślub?
-
Niestety żadną – odpowiedziałam ponurym głosem.
- Jak
to?!
- Tak
to.
- To
trzeba koniecznie po nią jechać! Dzisiaj wieczorem wybieramy się na zakupy,
więc nic sobie nie planuj – uśmiechnęła się pod nosem.
- Nie
mam żadnych planów i nic sobie nie planowałam moja droga. Ja dobrze wiem o co
ci chodzi, ale nic z tego.
-
Szkoda.
- Wcale
nie.
- Ann!
Mamy problem! – wpadł do nas jakiś facet w średnim wieku i białym fartuchu.
- Co się
stało?
- Jest o
jednego kucharza mniej. Damy radę to przygotować, ale w dzień ślubu może być
trochę zamieszania i opóźnienia.
-
Świetnie! – krzyknęła zła Ann.
- Nie
martw się coś wymyślimy – chciałam jej dodać otuchy, ale nie wiedziałam, że
wpadnie na taki idiotyczny pomysł.
- Holly!
Ty świetnie gotujesz!
- Ja?!
-
Oczywiście, że tak! Zastąpisz tego kucharza? Tam trzeba tylko trochę doprawić,
dopilnować, przydekorować. Dasz radę!
- No nie
wiem.
-
Prooooszę! Holly! – po chwili namysłu zdecydowałam:
- Okey,
okey. Niech ci będzie.
-
Dziękuję! No to teraz wszystko jest dobrze – miałam mnóstwo pracy. Musiałam
dokończyć te żmudne serwetki i potem gotować w kuchni. Co już było
przyjemnością. Uwielbiałam gotować. Jeszcze z takimi ludźmi, jak tam? Wszyscy
byli tacy mili ze wszystkimi się świetnie dogadywałam. Mogłabym tu przychodzić
codziennie. Koło 18:00 wróciłam do domu Josh’a. Byłam padnięta. Musiałyśmy
jeszcze jechać po tą sukienkę. Lubiłam zakupy, ale nie dzisiaj. Ledwo dałam się
zaciągnąć do samochodu. Jednak pojechałyśmy. Na szczęście szybko wróciłyśmy.
Sukienkę kupiłam chyba w drugim sklepie, w którym byłyśmy. Była przepiękna. Wróciłyśmy
do domu.
________________________________
Hej hej kochani !
Jak tam rozdział ?
Następny już jutro :*
.jpg)
A co z Emily i Lauren? Też były świetne ;)
OdpowiedzUsuńMuszę się za nie zabrać ;)
OdpowiedzUsuńBoski ♥ Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuń