środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 9 "My life and love ?"

- Odwiozę cię do domu – zasugerował.
- Nie chcę do domu. Tam będzie jeszcze gorzej. Zawieź mnie do Ann.
- Dobrze – przez większość czasu panowała między nami cisza. Starałam się zapomnieć o tym wszystkim, co dziś zaszło. Chwilami się udawało, a chwilami łzy wyciekały nie wiadomo, kiedy.
- Nie płacz, proszę cię.
- Dlaczego?
- Nie lubię, kiedy płaczesz. Mam wtedy wyrzuty sumienia, że to przeze mnie.
- Częściowo owszem.
- Nie pomagasz – zachichotałam.
- Wiem, przepraszam.
- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
- Chris! – krzyknęłam.
- Co? – zapytał zdziwiony.
- Nie traktuj mnie, jak jakąś biedaczkę, która potrzebuje od każdego pomocy!
- Nie traktuje cię tak.
- Traktujesz! Nie powtarzaj, że wszystko będzie dobrze! Będzie albo nie będzie wszystko jest możliwe. Rozmawiaj ze mną tak, jak wcześniej.
- Czyli mam cię denerwować… - chciał zacząć wymieniać.
- Tak właśnie tak.
- Dzięki za sms’a.
- Nie ma sprawy. Ty mi uratowałeś tyłek, teraz ja tobie.
- A ja myślałem, że ci na mnie zależy i dlatego go wysłałaś.
- Nie zaczynaj, bo powiem wszystko mojemu chłopakowi! – nic nie odpowiedział. Dziwne, to nie było w jego stylu. Zazwyczaj zawsze coś odpowiadał. I było to pewnie głupie, ale coś odpowiadał. Znowu zapanowała cisza. Tym razem na dłużej. Zasnęłam. Było już nad ranem. Następnego dnia obudziłam się w łóżku. W pokoju gościnnym Josh’a. Wiedziałam, że teraz jest już okey. Wstałam i  podeszłam do lustra. O matko! Wyglądałam okropnie. Widać było ślady łez od tuszu. Pobiegłam do łazienki zmyć makijaż. Nie wiem czy wyglądałam lepiej z czy bez niego. Teraz wyraźne wory pod oczami. Wskoczyłam pod prysznic. Chłodną wodą opłukałam ciało. Wyszłam owinięta w ręcznik i poszłam do pokoju Ann. Znalazłam, jakieś wygodne ciuchy i zeszłam do kuchni w poszukiwaniu gospodarzy. Nikogo jednak nie było. Na stole leżała karteczka:
ZJEDZ ŚNIADANIE I PRZYJDŹ DO RESTAURACJI

Teraz sobie przypomniałam, dlaczego nikogo nie ma. Wszyscy są zajęci przygotowywaniami do ślubu, a ja robię z siebie wielką księżniczkę. Od razu poleciałam do restauracji. Wbiegłam do niej z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Holly! – przytuliła mnie Ann.
- Cześć wam! – przywitałam się.
- Wszystko w porządku? – zapytał Josh.
- Tak! W jak najlepszym, a co?
- Nic.  Po prostu martwimy się o ciebie.
- Proszę was nie zajmujmy się mną tylko waszym ślubem.
- Ależ oczywiście. A jakbyś chciała pogadać to zawsze możesz.
- Wiem, wiem – zaczęłam ładnie składać serwetki i kształcie łabędzi. Potrzebowałam dużo cierpliwości. Trzeba było zrobić 320 takich łabędzi. Wielkie wesele. Nuciłam sobie jakąś piosenkę pod nosem umilając sobie tym pracę. Nagle Ann mnie zapytała:
- Holly jaką masz sukienkę na mój ślub?
- Niestety żadną – odpowiedziałam ponurym głosem.
- Jak to?!
- Tak to.
- To trzeba koniecznie po nią jechać! Dzisiaj wieczorem wybieramy się na zakupy, więc nic sobie nie planuj – uśmiechnęła się pod nosem.
- Nie mam żadnych planów i nic sobie nie planowałam moja droga. Ja dobrze wiem o co ci chodzi, ale nic z tego.
- Szkoda.
- Wcale nie.
- Ann! Mamy problem! – wpadł do nas jakiś facet w średnim wieku i białym fartuchu.
- Co się stało?
- Jest o jednego kucharza mniej. Damy radę to przygotować, ale w dzień ślubu może być trochę zamieszania i opóźnienia.
- Świetnie! – krzyknęła zła Ann.
- Nie martw się coś wymyślimy – chciałam jej dodać otuchy, ale nie wiedziałam, że wpadnie na taki idiotyczny pomysł.
- Holly! Ty świetnie gotujesz!
- Ja?!
- Oczywiście, że tak! Zastąpisz tego kucharza? Tam trzeba tylko trochę doprawić, dopilnować, przydekorować. Dasz radę!
- No nie wiem.
- Prooooszę! Holly! – po chwili namysłu zdecydowałam:
- Okey, okey. Niech ci będzie.

- Dziękuję! No to teraz wszystko jest dobrze – miałam mnóstwo pracy. Musiałam dokończyć te żmudne serwetki i potem gotować w kuchni. Co już było przyjemnością. Uwielbiałam gotować. Jeszcze z takimi ludźmi, jak tam? Wszyscy byli tacy mili ze wszystkimi się świetnie dogadywałam. Mogłabym tu przychodzić codziennie. Koło 18:00 wróciłam do domu Josh’a. Byłam padnięta. Musiałyśmy jeszcze jechać po tą sukienkę. Lubiłam zakupy, ale nie dzisiaj. Ledwo dałam się zaciągnąć do samochodu. Jednak pojechałyśmy. Na szczęście szybko wróciłyśmy. Sukienkę kupiłam chyba w drugim sklepie, w którym byłyśmy. Była przepiękna. Wróciłyśmy do domu.

________________________________

Hej hej kochani !
Jak tam rozdział ?
Następny już jutro :*

3 komentarze: